Probierz przeprasza kibiców
Po piątej z rzędu ligowej porażce Cracovia znalazła się na czwartym miejscu w tabeli ekstraklasy.
Zespół, który jeszcze na początku rundy wiosennej, dotrzymywał kroku Legii i dzielił z nią fotel lidera, spoglądając na resztę stawki z góry, nagle znalazł się w zupełnie innej sytuacji. Podopieczni Michała Probierza nie otrząsnęli się z letargu, w który wpadli 22 lutego, przegrywając 0:1 w Gliwicach.
Co prawda tuż przed zawieszeniem rozgrywek „Pasy” wygrały ćwierćfinałowe spotkanie Pucharu Polski, pokonując I-ligowy GKS Tychy po dogrywce, ale w restarcie sezonu okazało się, że krakowianie nadal są w dołku.
Nic nie dała zmiana niemal połowy składu, bo w porównaniu z przegranym 2:3 meczem w Zabrzu, w wyjściowej jedenastce po niemal trzech miesiącach czasu na odbudowę, pojawiło się aż pięć nowych twarzy.
Nie uzdrowiła sytuacji degradacja kapitana Janusza Gola do roli szeregowego zawodnika, a nowy dowódca zespołu Rafael Lopes, choć może się pochwalić najlepszą w drużynie skutecznością, nie dał sygnału do ataku.
Czytaj jeszcze: Porażka Cracovii na pożegnanie z Jerzym Pilchem
Trener Probierz zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji dlatego mówi wprost: Patrzę tak z boku i zastanawiam się, czy ja jestem w stanie więcej nauczyć piłkarzy, zmotywować ich? Na ten temat będę rozmawiał z prezesem profesorem Januszem Filipiakiem.
Jestem trenerem, który zawsze walczy. Profesor wsparł mnie dwa razy w trudnych momentach. Powtarzam, człowiek patrzy i zastanawia się, czy jest w stanie czegoś nauczyć piłkarzy? Jest coraz trudniej. Pozostaje przeprosić kibiców, bo rozdmuchaliśmy ich nadzieje.
Nie znaczy to jednak, że Cracovia składa broń.
– Przygotowanie fizyczne zespołu jest dobre – twierdzi szkoleniowiec i wiceprezes Cracovii. – Widać to po zawodnikach, bo biegali do samego końca meczu z Jagiellonią. Ale rzeczy piłkarskich nam brakuje, przede wszystkim spokoju przy dograniu piłki.
Jest teraz tydzień na przygotowania do kolejnego meczu, a nawet dwóch, bo w sobotę gramy w Szczecina, a we wtorek w Gdańsku i myślę, że to będzie już inne granie w naszym wykonaniu.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus