Problem za trzy dychy

„Klub ze swojej winy zaniechał zgłoszenia Zawodnika do rozgrywek ligowych, pod warunkiem, iż oświadczenie o rozwiązaniu Kontraktu zostanie złożone w terminie jednego miesiąca od daty zamknięcia okresu zmiany przynależności klubowej zgodnie z obowiązującymi przepisami PZPN” – to fragment Uchwały nr III/54 zarządu PZPN z marca 2015 roku, odpowiadający na kwestię, kiedy zawodnikowi przysługuje prawo do jednostronnego rozwiązania kontraktu z winy klubu. Właśnie na tej podstawie Paweł Mandrysz, niespełna 21-letni pomocnik GKS-u Katowice, chce rozstać się z Bukową.

Nigdy się nie poddał

Emocje, wywołane publikacją „Sportu” informującą o tym temacie oraz oficjalną odpowiedzią działaczy „Gieksy”, zostały jeszcze dodatkowo podsycone oświadczeniem, które tym razem opublikował za pośrednictwem konta na Twitterze sam zawodnik.

„W dniu 1.09.2018r. o godz. 13:35 złożyłem drogą mailową pismo do Klubu oraz Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN. Po otrzymaniu ode mnie owego pisma, Klub podjął decyzję o zgłoszeniu mnie do rozgrywek ligowych (dodam jedynie iż koszt takiego zgłoszenia to 30 zł) i tym samym wystąpiłem w niedzielnym meczu drużyny rezerw (…). Zdawałem sobie sprawę, że w związku ze skończeniem wieku młodzieżowca, szanse na grę w pierwszym zespole GKS’u Katowice mogą być mniejsze niż było to w sezonie poprzednim, jednak ani przez chwilę nie poddałem się w walce o pierwszy skład czy osiemnastkę meczową. Cały okres przygotowawczy, każdy trening czy sparing do dnia 31.08.2018r. traktowałem jako szansę na wywalczenie sobie miejsca. Owszem, czym bliżej okienka transferowego, tym coraz bardziej brałem pod uwagę opcję wypożyczenia, tłumacząc sobie brak szansy zwyczajnym – w opinii trenera – przegrywaniem rywalizacji o miejsce z innymi zawodnikami, a nie brakiem zgłoszenia mojej osoby do rozgrywek” – oświadczył Paweł Mandrysz (pisownia oryginalna).

Dwie instancje i TA

Co dalej? Wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy klubu trafił do PZPN już w sobotę. Licząc od tego dnia, GKS ma tydzień, by się od niego odwołać. – Rozważamy w tej sytuacji wiele sposobów działania i nie chcemy deklarować, którego się podejmiemy. Z pewnością złożenie odwołania to jeden z tych scenariuszy – poinformował nas Maciej Blaut z działu komunikacji klubu z Bukowej.

Niesporządzenie odwołania byłoby jednoznaczne z kapitulacją „Gieksy” i – co niesie ze sobą rozwiązanie umowy z winy klubu – koniecznością wypłacania zawodnikowi wynagrodzenia aż do pierwotnego terminu wygaśnięcia umowy, czyli 30 czerwca 2019 roku.

Oczywiście, to wciąż realny scenariusz. W przypadku odwołania, taki werdykt może wydać działająca w związku Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych. Kiedy sprawa trafi na wokandę? Przepisy Izby tego nie precyzują.
– Zdarzało się, że trzeba było czekać nawet i dwa miesiące, ale w tym przypadku nie miałbym takich obaw. Z pewnością PZPN będzie miał na względzie dobro klubu i zawodnika, bo żadna ze stron nie chce trwać w zawieszeniu, a jak najszybciej wiedzieć, na czym stoi. Dodam, że jeśli będzie wola, byśmy zaangażowali się w tę sprawę, to oczywiście jak zawsze pomożemy – mówi nam Daniel Archetka z Polskiego Związku Piłkarzy.

W pierwszej instancji Izba orzekać będzie w składzie 3-osobowym. Po decyzji pierwszej instancji, stronom będzie przysługiwało 14 dni na odwołanie. W drugiej instancji zespół orzekający stanowić będzie pięć osób. Ten wyrok będzie już prawomocny, choć do trzech tygodni od jego otrzymania, przegrany może jeszcze szukać sprawiedliwości w szwajcarskim Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu, ale nie wpłynie to już na status samego zawodnika, który po decyzji II instancji albo wciąż będzie związany z „Gieksą”, albo – z winy klubu – stanie się wolnym graczem.

A tracą wszyscy

– Może być też tak, że sprawę załatwi już pierwsza instancja, nadając przy werdykcie rygor natychmiastowej wykonalności. Wtedy zawodnik będzie mógł podpisać kontrakt w nowym klubie. Ewentualne odwołanie którejś ze stron nie zmieni już samej decyzji Izby, a poskutkować może jednie innymi rozwiązaniami, jak zadośćuczynienie finansowe – tłumaczy Archetka.

Tak czy inaczej, wydaje się, że z pewnością minie jeszcze dobrych kilkanaście dni, nim status Pawła Mandrysza zostanie wyjaśniony. Do tego czasu, w najlepszym przypadku, pozostanie mu gra w A-klasowych rezerwach GKS-u. Tracą wszyscy: zawodnik, bo nie występuje na satysfakcjonującym poziomie. Klub, bo nie ma pożytku z zawodnika i musi wypłacać mu pensję. Wreszcie – Ruch Chorzów, który – jak mówi się – bardzo chętnie przyjąłby 21-latka do swojej drugoligowej drużyny.

– Całkowicie po ludzku i szczerze – nie dziwi mnie ta sprawa, bo spotykałem się już z wieloma bardzo dziwnymi, wręcz absurdalnymi historiami, kiedy klub działał na niekorzyść swoją i zawodnika. Zawsze jednak w takich przypadkach trzeba spojrzeć szerzej na całe tło. Dlaczego pewne decyzje są podjęte, kto widzi w tym swój interes… Nie ma co przesądzać, jaki będzie werdykt, bo trzeba wysłuchać obu stron. Jeśli jednak klub przez dłuższy czas nie zgłasza zawodnika do rozgrywek, a potem próbuje to „odkręcać”, to jest to zastanawiające – mówi nam przedstawiciel Polskiego Związku Piłkarzy.

 

 

Słowo przeciw słowu

1.
GKS: Przekazaliśmy przedstawicielowi Pawła Mandrysza oraz samemu zawodnikowi, że chcemy go wypożyczyć bezpłatnie do innego klubu po to, by mógł się on sportowo rozwijać.
Paweł Mandrysz: Nie zostałem poinformowany o tym, że jedyną opcją na występy w meczach piłkarskich będzie pójście na wypożyczenie do innego klubu.

2.
GKS: Po uzyskaniu informacji o braku zainteresowania zawodnikiem przez inne kluby z poziomu ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi sami zaczęliśmy szukać dla Pawła Mandrysza drużyny, w której mógłby się rozwijać.
Paweł Mandrysz: Domniemam, że wcześniejsze propozycje odejścia do zgłaszających się klubów były blokowane wysokim ekwiwalentem za wyszkolenie, jaki wynika z przepisów PZPN.

3.
GKS: Zawodnik miał być zgłoszony do rozgrywek wcześniej, ale wyłącznie na sugestię przedstawiciela Pawła Mandrysza, tak się nie stało. Występ w drugiej drużynie zabrałby bowiem zawodnikowi możliwość gry w dwóch innych klubach w obecnym sezonie, co zdaniem przedstawiciela zawodnika naruszałoby jego interes, a co my przyjęliśmy ze zrozumieniem.
Paweł Mandrysz: Nigdy nikt z Klubu nie rozmawiał ani z moim przedstawicielem, ani ze mną na temat związany z nieuprawnieniem mojej osoby do rozgrywek.
(cytaty z wybranych fragmentów oświadczeń klubu i zawodnika)

 

Na zdjęciu: Pawłowi Mandryszowi pozostało jedynie czekać na sprawiedliwy wyrok PZPN…