Problemy poza szatnią

Tomasz J. MUCHA: Spotkanie z GTK Gliwice jak przystało na derby przyniosło mnóstwo emocji, ale zakończyło się waszą porażką 79:86. To duże rozczarowanie?
Mateusz ZĘBSKI: – Mecz mógł się podobać i szkoda, że nie udało się go nam wygrać. My, zawodnicy możemy jednak być z siebie dumni. Biorąc pod uwagę to, z jakimi problemami przyszło nam się borykać – nie mam na myśli tych finansowych, tylko kadrowe, czyli brak Bena Richardsona – to zrobiliśmy w tym meczu bardzo dużo. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że popełniliśmy też sporo błędów, jak chociażby ogromna ilość przestrzelonych rzutów wolnych, więc mamy nad czym pracować.

Pan może jednak śmiało spojrzeć w lustro. Zdobył pan 14 punktów i miał 13 zbiórek. To był najlepszy mecz w karierze?
Mateusz ZĘBSKI: – W ekstraklasie z pewnością. I nie mam tu na myśli zdobyczy punktowej, ale przede wszystkim liczbę zbiórek. Co prawda było kilka nieprzemyślanych rzutów i głupich strat, ale generalnie cieszę się z dyspozycji, którą zaprezentowałem w tym meczu. Jednak to wszystko schodzi na dalszy plan, bo zespół przegrał i trudno w takiej sytuacji spoglądać na indywidualne osiągnięcia.

Po świetnym serii, która pozwoliła wam odrobić 19 punktów straty, uwierzyliście, że ten mecz jest do wygrania?
Mateusz ZĘBSKI: – Na parkiecie nie myśli się w tych kategoriach. Na pewno jednak czułem, że jesteśmy na fali i możemy wygrać. Mieliśmy przecież już cztery punkty przewagi. Okazało się, że to było zbyt mało, by ostatecznie złamać rywali. Gdyby udało nam się jeszcze bardziej odskoczyć i zachować zimną krew, to pewnie spotkanie potoczyłoby się inaczej. Niestety, w końcówce wyszło to, że graliśmy zaledwie ósemką zawodników.

GTK zaskoczyło was?
Mateusz ZĘBSKI: – Byliśmy przygotowani na to, że motorem napędowym poczynań rywali jest dwóch rozgrywających, Myles Mack i Desmond Washington. Trener uczulał nas także na Mavericka Morgana i można powiedzieć, że te przewidywania się spełniły. Najwięcej złego spotkało nas właśnie z ich strony. Inna sprawa, że gliwiczanie po prostu zagrali dobry mecz.

W ostatnim czasie mnóstwo mówiło się o problemach finansowych MKS-u. Sytuacja klubu mocno utrudnia skupienie się na koszykówce?
Mateusz ZĘBSKI: – To nigdy nie są łatwe sytuacje. Natomiast w całym tym zamieszaniu najważniejsze jest to, że trafiła się w Dąbrowie Górniczej grupa ludzi, która w jakiś sposób potrafi się od tego odciąć. Staramy się nie narzekać, przychodzić na trening i w miarę normalny sposób funkcjonować. Z tego co mi wiadomo, nikt nie myśli o tym, żeby odejść. Problemy finansowe staramy się pozostawić poza szatnią i na treningach pracujemy z pełnym zaangażowaniem.

Oprócz finansowych kłopotów doszły także problemy kadrowe. Z zespołu z dnia na dzień odszedł Trey Davis. Jak wpłynęła na was ta sytuacja?
Mateusz ZĘBSKI: – Paradoksalnie mobilizująco, choć po pierwszym meczu po tym zdarzeniu z Legią Warszawa trudno było to stwierdzić. Natomiast już kolejne, czyli z AZS-em Koszalin i Miastem Szkła Krosno, czy nawet ten przegrany z GTK pokazał, że potrafimy sobie radzić z tą sytuacją. Oczywiście, nad organizacją gry cały czas musimy pracować, ale nie zamierzamy rozpamiętywać tej sytuacji. Negatywne emocje nikomu nie służą. Mamy już nowego zawodnika (do zespołu dołączył Adris De Leon – przyp. red.) i musimy pracować nad tym, by wkomponować go w zespół.

Po I rundzie zajmowaliście 6. miejsce. Przy tych wszystkich problemach, które was dotknęły, wierzy pan, że uda się utrzymać miejsce w ósemce i zagrać w play-offie?
Mateusz ZĘBSKI: – Jeżeli nowy zawodnik będzie wartością dodatnią, to będziemy w stanie utrzymać miejsce w ósemce. Byłby to ogromny sukces dla całego klubu w zaistniałej sytuacji.

 

Rozmawiał Tomasz J. Mucha

Na zdjęciu: Mateusz Zębski (z prawej) czuje się coraz pewniej w ekipie z Dąbrowy Górniczej.