Profesor Jan Chmura i bieganie wśród… pingwinów!

W piątek przed południem doniosłe wydarzenie na katowickiej AWF. Tytuł doktora honoris causa otrzyma profesor Jan Chmura.


Dla mnie to wyróżnienie absolutnie w wymiarze historycznym – mówi nam profesor. – Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że dostąpię tak wielkiego zaszczytu, takiego szczególnego wyróżnienia, bo to przecież najwyższe wyróżnienie akademickie. To szczególny dla mnie dzień, a także całej mojej rodziny. Z wielką pokorą przyjmuję ten tytuł i jest mi niezmiernie miło, że dołączam do grona już trzech doktorów honoris causa katowickiej uczelni, a mianowicie profesora Zbigniewa Czajkowskiego i dwóch profesorów ze Stanów Zjednoczonych, Marka Latash’a i Michała Toborka.

Cieszę się ogromnie, że będę w tak fantastycznym gronie. To będzie doniosła dla mnie uroczystość, ukoronowanie całej kariery zawodowej i naukowej. Dla każdego profesora tytularnego w Polsce to największe wyróżnienie – zaznacza prof. Jan Chmura.

Zaufał mu jak ojcu

Żeby podsumować jego dokonania, tak naprawdę nie wiadomo od czego zacząć… Sam zetknąłem się z profesorem blisko 20 lat temu, kiedy zaczął współpracę z rewelacyjnie radzącą sobie wtedy w ekstraklasie Odrą Wodzisław, którą prowadził trener Ryszard Wieczorek.

– Na podstawie swoich badań mogę panu wytłumaczyć, dlaczego piłkarz Odry Michał Chałbiński nie wykorzystuje stuprocentowych sytuacji bramkowych – tłumaczył we wrześniu 2002 roku w Wodzisławiu. Dzięki jego pracy, jego cyklicznym badaniom dotyczącym głównie zdolności wysiłkowych piłkarzy, ich sprawności psychomotorycznej oraz szybkości działania w trakcie narastającego zmęczenia, szkoleniowcy wiedzieli, jakie dawki treningowe stosować dla poszczególnych graczy. Nie było już jak wcześniej, kiedy wszystkich wrzucało się do jednego worka i wszyscy musieli robić to samo.

Świętej pamięci Piotr Rocki, tak wtedy mówił o współpracy z profesorem Chmurą: – Zaufałem profesorowi jak syn ojcu i są efekty. Dzięki jego pomocy udało mi się ustabilizować wagę. Czuję się lepiej wydolnościowo i szybkościowo – podkreślał świetny piłkarz.

Można rzec i napisać, że właśnie ta działalność na polu piłkarskim przyniosła profesorowi największy rozgłos. Jako fizjolog współpracował przecież z wieloma zespołami ligowymi, żeby wymienić Odrę Wodzisław, Górnika Zabrze, Zagłębia Lubin, Cracovię, Koronę Kielce czy Górnika Łęczna.

Klopp się wyróżniał

Ale trzeba też sięgnąć do początku lat 90., kiedy profesor współpracował m.in. z FSV Mainz, gdzie poznał Juergena Kloppa, czołowego obecnie trenera na świecie, szkoleniowca Liverpool FC.

– Byłem wtedy akurat na stażu naukowym w Instytucie Sportu na Uniwersytecie w Mainz. To było w latach 90., kiedy w miejscowym klubie grał nie kto inny, jak Jurgen Klopp. W ramach tego stażu nawiązałem kontakt z ówczesnym trenerem zespołu z Mainz, Robertem Jungiem.

Za jego pośrednictwem mogłem przeprowadzić badania w prowadzonym przez niego zespole, no i tak poznałem Kloppa, który był wtedy młodym i jednym z wyróżniających się zawodników tamtej drużyny pod względem szybkościowym i wytrzymałościowym, z bardzo dużym akcentem na szybkość.

Profesor dał się poznać z pracy w wielu ligowych klubach. Tutaj na starym stadionie Górnika Zabrze. Fot. archiwum Jana Chmury

Do dnia dzisiejszego mam jego wyniki, a najbardziej zapamiętałem, że był jednym z nielicznych zawodników, który był bardzo zainteresowany prowadzonymi przeze mnie badaniami. Ciągle podchodził i pytał, co oznacza taki czy inny parametr. Już wtedy rzucał się pod tym względem w oczy, ale oczywiście w życiu bym nie przypuszczał, że zrobi tak kapitalną karierę trenerską.

To był dla niego taki bodziec, bo to były wtedy nowe badania o zakresie psychomotorycznym. Te doświadczenia z przeszłości wspominam bardzo sympatycznie. Dopiero wtedy władze Polskiego Związku Piłki Nożnej otwarły przede mną swoje bramy i mogłem rozpocząć badania także w naszej ekstraklasie. Pomógł w tym wszystkim świętej pamięci Ryszard Kulesza. Za jego pośrednictwem przebadałem całą naszą ligę. Było to rok czy dwa po tych badaniach w Niemczech, tak więc najpierw musiałem przebijać ściany za granicą, żeby potem móc kontynuować swoją pracę na miejscu, żeby przekonać polskich trenerów do takich badań i prac – tłumaczy profesor Chmura.

Bogaty życiorys

A działalność naukowa i akademicka? Profesor urodził się w Dąbrowie Tarnowskiej, a liceum kończył w Strzegomiu. Jest zresztą honorowym obywatelem obu tych miejscowości.

Doktoryzował się w 1986 roku na podstawie rozprawy pt.: „Sprawność psychomotoryczna u dziewcząt o zróżnicowanej wydolności fizycznej w stanach przed, w czasie i po wysiłku”. W 1995 r. uzyskał stopień naukowy doktora habilitowanego na podstawie dorobku naukowego oraz pracy pt.: „Dynamika zmian reakcji fizjologicznych i sprawności psychomotorycznej pod wpływem wysiłków fizycznych”. Tytuł profesora nauk o kulturze fizycznej otrzymał w 2001 roku.

W latach 1996–1999 był dziekanem Wydziału Wychowania Fizycznego w Akademii Wychowania Fizycznego im. Jerzego Kukuczki w Katowicach. W okresie od 2000 do 2002 r. członekiem Sekcji Wychowania Fizycznego Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego w Warszawie, a w latach 2002–2008 przewodniczącym Zespołu Kierunków Studiów Wychowania Fizycznego i członkiem prezydium Państwowej Komisji Akredytacyjnej w Warszawie. W latach 2008–2012 pełnił z kolei funkcję dziekana na Wydziale Wychowania Fizycznego w AWF Wrocław.

Był ponadto ekspertem Polskiej Komisji Akredytacyjnej w Warszawie, od 1991 r. członkiem Rady Naukowej „TW Sport+Medizin” w Karlsruhe, a od 2004 członkiem Komitetu Naukowego „Physical Education and Sport” oraz od 2009 członkiem Komitetu Redakcyjnego czasopisma „Antropomotoryka”. Od 2008 roku zasiada w Komitecie Redakcyjnym „Journal of Kinesiology and Exercise Sciences”. Od wielu lat jest członkiem Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej i Polskiego Towarzystwa Fizjologicznego.

24 maratony

To oczywiście bardzo ważna część życia profesora, ale nie sposób nie wspomnieć o tym, że w wieku 63 lat zaczął biegać maratony! Przez 8 lat przebiegł ich 24, prowadząc równocześnie badania na… sobie! Dotyczyły one zakresu gospodarki wodno-elektrolitowej, termoregulacji, wspomagania energetycznego i przełamywania bariery zmęczenia w ośrodkowym układzie nerwowym. Pierwszy maraton przebiegł we wrześniu 2012 we Wrocławiu w czasie 3:57,46. Jego rekord to 3:22,57 w Hanowerze w 2014 roku.

Jest pierwszym Polakiem i pierwszym profesorem, który w pięć i pół roku, w wieku 69 lat, zdobył trzy najbardziej prestiżowe korony w maratonach: Koronę Maratonów Polski (cykl 5 maratonów – Wrocław, Kraków, Warszawa, Poznań, Dębno), Koronę Maratonów Ziemi (cykl 7 maratonów – jeden na każdym kontynencie) i Koronę Największych Maratonów Świata (cykl 6 maratonów – Nowy Jork, Berlin, Boston, Londyn, Chicago, Tokio), w których startują najlepsi biegacze na świecie. Zdobył także Kryształową Koronę Maratonów Świata.

Pytam profesora o bieg maratoński na…. Antarktydzie. Było to w 2016 roku. – W tym punkcie, w którym wtedy byłem, to 17,5 tys. km od Wrocławia! Leci się do Frankfurtu, stamtąd do Buenos Aires, a potem na spód ziemi do Ushuaia. Stamtąd przesiada się na lodołamacz i płynie na Antarktydę, na lodowiec. Jak się tam biega? Po śniegu, po zmarzlinie, ale brzegiem morza człowiek biegnie też na takim żwirowatym podłożu, a wszystko to w towarzystwie „kibiców”, którymi są… pingwiny. Nieprawdopodobna atmosfera, to są takie rzeczy niezapomniane.

Jeżeli już o Antarktydę pan pyta, to powiem jeszcze jedną taką zdumiewającą rzecz. Po każdym maratonie człowiek jest tak wyeksploatowany, tak zużyty, że potrzeba w granicach – w moim wieku – do dwóch tygodni, żeby wszystko się odbudowało. A tam na drugi dzień mogłem biec drugi maraton. Przez jedną noc organizm tak się zregenerował! Z czego się to wzięło?

Krystaliczne powietrze, zero komórek, bo nie ma tam zasięgu i dlatego tak się człowiek odbudowuje. To dziewiczy teren – opowiada o swoich niesamowitych maratońskich przygodach. Ostatni maraton był w Częstochowie, pod Jasną Górą, w podzięce za opiekę Matce Bożej, bo profesor jest bardzo wierzącą osobą. W maratonach przebiegł ponad tysiąc kilometrów, do tego oczywiście solidny trening. Przez 8 lat przebiegł prawie 30 tys. km.

Kolejnym będzie Antoni Piechniczek

Dodajmy, że 72-letni profesor Chmura w połowie lat 90. współpracował też z Antonim Piechniczkiem, kiedy ten po raz drugi prowadził narodową kadrę. Pan Antoni wkrótce dołączy do szacownego grona doktorów honoris causa AWF Katowice, co również, jak w przypadku profesora, będzie ukoronowaniem jego wspaniałej kariery.