Prusik: Euro bez Polski? To niemożliwe

Łukasz ŻUREK: W dzisiejszej piłce takie sformułowania jak „grupa marzeń” albo „grupa śmierci” mają jeszcze rację bytu?

Waldemar PRUSIK: – Oczywiście, że mają. Chociaż… nie, przepraszam. Nie zawsze. Na bardzo mocną grupę można trafić tylko w dużym turnieju rangi mistrzowskiej. W eliminacjach to dzisiaj niemożliwe z uwagi na rozstawienie najsilniejszych drużyn.

Fot. Krystyna Pączkowska/400mm

Również z tego względu na zestaw rywali, których przydzielił nam los w kwalifikacjach Euro 2020, nie mamy prawa narzekać. Tylko czy to na pewno dobra wiadomość dla selekcjonera Jerzego Brzęczka? Presja, jaka na nim ciąży od paru miesięcy, tylko przybierze na sile…

Waldemar PRUSIK: – W drużynie narodowej nigdy nie będzie tak, że presji nie ma. Ona będzie zawsze – bez względu na to, z kim przyjdzie nam się mierzyć. Rola selekcjonera polega po pierwsze na tym, żeby tej presji sprostać. A po drugie – żeby mieć pomysł na drużynę, której prowadzenia się podjął. Przy czym ten pomysł trzeba mieć już w momencie obejmowania zespołu. Słyszę, że na zgrupowaniach nie ma wiele czasu, żeby z piłkarzami popracować. Ale pamiętajmy o tym, że w taki sam sposób pracują obecnie szefowie ekip reprezentacyjnych na całym świecie.

Wyobraża pan sobie, że z grupy G biało-czerwoni nie awansują do finałów Euro 2020?

Waldemar PRUSIK: – Nie, nie wyobrażam sobie. Dwie pierwsze drużyny w grupie nagradzane są awansem. Katastrofy nie przewiduję. Polska powinna wyjść z tej grupy bez kłopotów i to z pierwszego miejsca. To niemożliwe, żeby zabrakło nas w turnieju finałowym. Wiem, że mamy problemy na paru pozycjach, ale przecież nasi grupowi rywale chętnie by się z nami na takie kłopoty zamienili.

Słuszne jest przekonanie, że trzeci z rzędu tytuł króla strzelców gier kwalifikacyjnych Robert Lewandowski ma już w kieszeni?

Waldemar PRUSIK: – Nigdy nie wolno w ten sposób zakładać. Zawsze trzeba być ostrożnym z takimi prognozami. Zdarzają się kontuzje, czego akurat nikomu naturalnie nie życzmy. A czasem snajper może się po prostu zaciąć i przez dłuższy czas bramkarza nie pokona. Nie ważne, kto będzie umieszczał piłkę w siatce. Ważne, żeby reprezentacja Polski trafiła tam, gdzie jej miejsce.

W perspektywie wiosennych potyczek kadra potrzebuje solidnego zastrzyku świeżej krwi czy wystarczy jedynie przegrupowanie szyków?

Waldemar PRUSIK: – Już nie ma czasu na budowanie nowych wariantów personalnych. Trzeba się oprzeć na tym, co jest. Uważam, że jesień przez sztab szkoleniowy kadry nie została należycie wykorzystana. Można było ten okres zagospodarować lepiej, chociażby większą liczbą kandydatów do wyjściowej jedenastki sprawdzonych w towarzyskim meczu z Czechami. Przykład? Szukamy nowego kandydata do gry na lewej obronie i… widzimy, że przesunięty tam zostaje z przeciwległej flanki Bartosz Bereszyński. To nie było dobre rozwiązanie.

Jak pan reaguje na głosy, że drużyną narodową z tylnego siedzenia steruje prezes PZPN, Zbigniew Boniek?

Waldemar PRUSIK: – Nie postrzegałbym tego w takich kategoriach. Prezes ma silną osobowość. Zależy mu na tym, żeby zespół awansował do finałów mistrzostw Europy. Dba o to, żeby nie popełnić błędu, który ten awans mógłby uniemożliwić. Wypowiedzi szefa związku, wokół których zrobiło się ostatnio głośno, traktuję wyłącznie jako wyraz troski o drużynę narodową.

Na zdjęciu: W towarzyskim meczu z Czechami trener Jerzy Brzęczek nie sprawdził wielu dublerów. Zdaniem naszego eksperta to nie było dobre posunięcie…