Przebudzenie w tie-breaku

GKS Katowice górą po wymianie ciosów w Nysie. BBTS Bielsko-Biała w Gdańsku przegrał po raz 10. w sezonie.


Katowiczanie nie byli faworytami w meczu z PSG Stalą, ale mieli na nią plan. Jej siła tkwi w Wassim Ben Tarze oraz Michale Gierżocie. Gdy oni grają dobrze, zespół z Nysy zwycięża. Należało więc maksymalnie ograniczyć ich poczynania. W przypadku Gierżota udało się perfekcyjnie. Goście od początku skupili na nim swoją zagrywkę. Młody przyjmujący pogubił się. Był niedokładny przez co stracił pewność siebie i zaczął grać bardzo nerwowo. To z kolei przełożyło się na jego postawę w ataku. Często zrywał atak i miał problemy z trafieniem w pole gry. Ben Tara długo nie był widoczny. Raz za razem był łapany przez blok rywali.

Katowiczanie nie prezentowali wybitnej siatkówki, wybierali proste sposoby kończenia akcji, ale byli za to niezwykle skuteczni. Praktycznie się nie mylili, zdobywając punkty nawet mając przeciwko sobie potrójny blok. Mimo nieoczekiwanych przestojów w końcówkach partii, po dwóch setach prowadzili. W trzecim Daniel Pliński, trener PSG Stali, wreszcie trafił ze składem. Rafał Buszek i Zouheir El Graoui na przyjęciu oraz Konrad Jankowski na środku siatki odmienili grę gospodarzy. Przebudził się też Ben Tara, raz za razem popisując się potężnymi atakami. Z kolei goście mocno spuścili z tonu i w efekcie zwycięzcę musiał wyłonić tie-break. Wydawało się, że więcej atutów jest po stronie gospodarzy. Przyjezdni pokazali jednak klasę. Opanowali nerwy i jak na początku spotkania znów zaczęli dyktować warunki. Od początku prowadzili, konsekwentnie je powiększając. Przy stanie 11:14 Pliński zdecydował się na pokerowe zagranie. Na zagrywkę wprowadził Kento Miyaurę. Japończyk ma nerwy ze stali, ale po ponad 2,5 godzinie spędzonej w kwadracie dla rezerwowych zaserwował w siatkę.

BBTS Bielsko-Biała wciąż pozostaje bez przełamania. W wyjazdowym starciu z Treflem niewiele miał do powiedzenia. Gospodarze byli lepsi w każdy elemencie. Byli skuteczniejsi, dokładniejsi i szybsi. Sergiej Kapelus, trener bielszczan, tym razem na pozycji rozgrywającego postawił nie na młodego Radosława Gila, który występował dotychczas, ale na Pierre Pujola. Liczył na jego ogromne doświadczenie. I do rozegrania 38-letniego Francuza nie można było mieć pretensji. W jego grze nie było szaleństwa, niekonwencjonalnych zagrań, ale starał się wystawiać jak najdokładniej. Miał trudne zadanie, bo jego koledzy odpowiedzialni za przyjęcie zagrywki mieli z tym spore problemy. Roland Gergye miał zaledwie 15% przyjęcia perfekcyjnego, a 31% pozytywnego, a Jakub Urbanowicz wprawdzie w tym elemencie sobie radził, ale za to w ataku nie istniał i już w pierwszym secie został zmieniony.

Gospodarze – pewni swojej przewagi – grali na luzie i mieli w swoim składzie Bartłomieja Bołądzia, który kończył praktycznie każdy atak. Do tego nie zawodził w polu serwisowym. Jego zagrywki wywoływały popłoch wśród bielszczan i właśnie on rozstrzygnął drugą partię. Przy stanie 22:19, gdy goście łapali rytm, zaserwował asa, przełamując ich dobrą passę.

Najwięcej walki było w trzeciej odsłonie. Bielszczanie postawili wszystko na jedną kartę. Grali bardzo odważnie i to przynosiło efekt. Długo dotrzymywali kroku Treflowi. Po kolejnym asie Bołądzia przegrywali już 20:23, ale zbliżyli się na 22:23. To było jednak wszystko, na co ich było stać. Mecz efektownym blokiem na Wojciechu Sieku zakończył Jakub Urbanowicz.


Trefl Gdańsk – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:17, 25:22, 25:22)

GDAŃSK: Kampa (1), Franchi Martinez (6), Niemiec (5), Bołądź (20), Sawicki (9), J. Urbanowicz (6), Perry (libero). Trener Igor JURICIĆ.

BIELSKO-BIAŁA: Pujol (2), Gergye (8), Siek (9), Hanes (15), K. Urbanowicz (1), Woch (4), Teklak (libero) oraz Fijałek (libero), Formela (4), Sinoski, Zawalski (1). Trener Sergiej KAPELUS.

Sędziowali: Marcin Herbik (Warszawa) i Maciej Maciejewski (Szczecin). Widzów 361.

Przebieg meczu

I: 10:5, 15:9, 20:12, 25:17.

II: 10:7, 15:9, 20:14, 25:22.

III: 10:8, 15:14, 20:18, 25:22.

Bohater – Bartłomiej BOŁĄDŹ.


PSG Stal Nysa – GKS Katowice 2:3 (21:25, 24:26, 25:17, 25;22, 12:15)

NYSA: Żukouski (2), Gierżot (3), Zerba (1), Ben Tara (25), Kwasowski (4), Abramowicz (13), Dembiec (libero) oraz Szczurek (1), Miyaura (1), Jankowski (4), Buszek (12), El Graoui (15). Trener Daniel PLIŃSKI.

KATOWICE: Seganow (3), Szymański (13), Kania (12), Jarosz (20), Rousseax (13), Hain (5), Mariański (libero) oraz Mielczarek (1), Domagała (1), Nowosielski, Quiroga (8), Ogórek (libero). Trener Grzegorz SŁABY.

Sędziowali: Szymon Pindral i Bartłoiej Adamczyk (obaj Kielce). Widzów 1118.

Przebieg meczu

I: 4:10, 7:15, 13:20, 21:25.

II: 5:10, 11:15, 15:20, 24:26.

III: 10:8, 15:11, 20:13, 25:17.

IV: 10:6, 15:10, 20:16, 25:22.

V: 4:5, 8:10, 12:15.

Bohater – Jakub JAROSZ.

Fot. Kabanos/PressFocus