Przede wszystkim pragmatyzm

Nie pięknie, ale skutecznie. Taka dewiza przyświeca Francuzom w fazie pucharowej mundialu i w półfinale sprawdziła się po raz kolejny.


Nie oznacza to jednak, że obrońcy tytułu nie polegali na szczęściu. Maroko na MŚ 2022 słynęło głównie z postawy defensywnej, ale świadome tego, jak gra Francja, było gotowe na przejęcie piłki i rozpoczęcie ataku pozycyjnego. Stało się to szybciej niż planowało, bo „trójkolorowi” do jego siatki trafili już w 5 minucie. Nawet Polska przekonała się, że dla mistrzów świata nie jest problemem cofnięcie się i oddanie pola, co jest absolutnie zrozumiałe, jeśli z przodu ma się takich szybkościowców, jak Ousmane Dembele czy przede wszystkim Kylian Mbappe.

A to nie tylko piłkarski truizm, bo stoją za tym twarde liczby. W dzisiejszych czasach nie jest niczym trudnym zmierzenie prędkości, z jaką biegnie piłkarz. Okazuje się, że w tej statystyce Francja jest najlepsza spośród czterech ekip, które zostały jeszcze w Katarze. Biorąc pod uwagę wszystkie mecze turnieju, na 12 najwyższych prędkości aż 8 zanotowali gracze obrońcy tytułu – z tym że trzykrotnie jest tam Kylian Mbappe, jako 1., 3. i 8. wynik. Najszybciej gwiazdor „Kogutów” biegł w spotkaniu z Polską, bo aż 35,3 km na godzinę! Taki sam wynik (przeciwko Chorwacji) osiągnął współlider, Marokańczyk Achraf Hakimi, zresztą pojedynki tych piłkarzy można było oglądać w trakcie środowego półfinału. Poza Mbappe szybkie nogi na MŚ zaprezentowali też wspomniany Dembele, Theo Hernandez, Ibrahima Konate, Randal Kolo Muani oraz Kinglsey Coman. Najszybszym Argentyńczykiem – to w kontekście finału – jest Nahuel Molina i jego 34,2 km, osiągnięte przeciwko Meksykowi, jako 13. wynik pośród półfinalistów. Najpewniej to właśnie on zagra w niedzielę na flance przeciwko Mbappe.

Sprinterskie osiągi nie pomogły jednak Francji w osiągnięciu zwycięstwa, które można określić mianem pewnego. Maroko dobrze operowało piłką i z zaskakującą lekkością zagrywało w ciasne strefy, utrzymując ją potem w posiadaniu. By być sprawiedliwym, trzeba przyznać, że „Lwy Atlasu” zasłużyły na co najmniej jedną bramkę. W kilku momentach brakowało im jednak odpowiedniej decyzyjności, ewentualnie dobrze w bramce spisywał się Hugo Lloris lub – jak w doliczonym czasie – futbolówkę niemalże z linii bramkowej wybijali obrońcy. Tu również warto przywołać nieco statystyk, bo także i one bronią Marokańczyków, którzy oddali tylko 1 (i to niecelny) strzał mniej niż Francuzi. Dodatkowo miernik goli oczekiwanych, sumujący jakość sytuacji i określający ile bramek powinna teoretycznie zdobyć drużyna, pokazuje, że Afrykanie stworzyli okazje na… równo jedno trafienie. Francja? Na 2,10, choć to rywal miał ponad 60 procent posiadania piłki.

– Cierpieliśmy, ale zachowaliśmy czyste konto. Jestem zadowolony z wykonanej pracy. Teraz dajemy sobie złotą szansę, by na stałe zapisać reprezentację Francji w historii piłki nożnej. Nawet jeśli nie wszystko było idealne, byliśmy mocni w ważnych momentach. Teraz czeka nas wielki finał. Argentyna to świetny zespół, co pokazuje już od jakiegoś czasu. Są bardzo konkurencyjni i mają gracza, który naznaczył historię tego sportu. My jednak także mamy argumenty, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść – mówił Hugo Lloris.


Głos trenerów

Walid REGRAGUI, selekcjoner Maroka: Daliśmy z siebie wszystko, a to najważniejsze. Chłopcy walczyli do ostatniej chwili. Jeśli czegoś żałuję, to szybko straconej bramki. To dało Francji dodatkową pewność w realizacji jej założeń. Powiedzieliśmy sobie, że jeśli dadzą nam piłkę, to ją weźmiemy. Tak też zrobiliśmy, ale popełnialiśmy za dużo błędów technicznych, szczególnie w pierwszej połowie. Po przerwie byliśmy mądrzejsi. Rzadziej traciliśmy futbolówkę, robiliśmy im problemy, stwarzaliśmy sytuacje, ale podejmowaliśmy złe decyzje na ostatnich 30 metrach. Chcieliśmy zdobyć bramkę, by popadli w wątpliwości, ale byliśmy świadomi, że z ich ofensywnymi talentami możemy zostać skarceni w każdej chwili. I tak też się stało. Wciąż musimy pracować, by osiągnąć najwyższy z najwyższych poziomów, który pozwoliłby nam zostać mistrzami świata, choć nie byliśmy wcale tak daleko.

Didier DESCHAMPS, selekcjoner Francji: Oczywiście jesteśmy rozemocjonowani, czujemy dumę. To był ważny mecz, ale pozostał nam do rozegrania jeszcze jeden. Jesteśmy tutaj od miesiąca i ani przez moment nie było łatwo. Czy mieliśmy w meczu mało kontroli? Zawsze wskazuje się na negatywy. Nasz przeciwnik był bardzo zmotywowany i nie grał w półfinale przez przypadek. Kiedy nie wszystko robimy dobrze, mamy kłopoty, ale nie poddajemy się. Teraz zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ale zatrzymać Lionela Messiego w jego ostatnim meczu w kadrze. Argentyna to inteligentny i agresywny zespół, który czasem może być prowokujący. Mamy jednak takie same szanse, jak oni. Na razie pewne jest tylko to, że po finale jedna z koszulek dostanie trzecią gwiazdkę.

Benzema jedzie na finał?

Tegoroczny zdobywca Złotej Piłki i najlepszy piłkarz Realu Madryt, czyli rzecz jasna Karim Benzema, wypadł reprezentacji Francji z gry tuż przed inauguracją mistrzostw świata. Z powodu kontuzji opuścił Katar i wrócił do Hiszpanii na rehabilitację, ale selekcjoner Didier Deschamps nie powołał nikogo w jego miejsce. Obrońcy tytułu mogli więc korzystać tylko z 25 zawodników, bo jedno miejsce formalnie wciąż zajmował Benzema. Oznacza to, że napastnik wciąż może wrócić na mundial i znaleźć się w kadrze meczowej, co… ma nastąpić w finale! Hiszpańskie media podają, że Real Madryt wyraził na to zgodę i choć 34-latka na boisku raczej nie zobaczymy, będzie mógł odebrać medal razem z kolegami. Przypomnijmy, że Benzema nie zdobył z Francją mistrzostwa świata cztery lata temu. Był to skutek zawieszenia go w reprezentacji w latach 2015-21 z powodu szantażu, jakiego piłkarz dopuścił się na koledze z kadry, Mathieu Valbuenie (słynne sekstaśmy). Mimo tego mający algierskie korzenie zawodnik i tak zagrał w „trójkolorowych” barwach 97 razy.


14-latek zginął w zamieszkach

Mecze Maroka to prawdziwa zmora zachodnioeuropejskich państw, w których żyją największe grupy imigrantów z tego kraju.

Każde udane spotkanie „Lwów Atlasu” – poczynając od pokonania Belgii, w której Marokańczyków nie brakuje – wiąże się z zamieszkami, rozróbami i chuligańskimi wybrykami na ulicach niektórych miast, powodowanych rzecz jasna przez osoby o północnoafrykańskim pochodzeniu. Przed półfinałem żartowano, że niezależnie od wyniku… Paryż zapłonie, bo przecież we Francji ludzi z Maroka mieszka ponad milion. Nie było tylko wiadomo, czy będzie to dym szczęścia czy rozpaczy – okazało się, że to drugie. I żadnym wytłumaczeniem dla tego typu rozbojów nie to, że – jak podają eksperci – „zamieszkowe” nastroje rosły od jakiegoś czasu, a mundial stał się pretekstem do wybuchu konfliktów.

Po meczu z Francją w kilku miastach znów pojawiły się burdy. Największa tragedia miała miejsce w Montpellier (południe Francji), gdzie pod kołami samochodu zginął 14-latek. Na filmiku dostępnym w sieci widać, jak do stojącego w korku samochodu podchodzi grupa zakapturzonych chuliganów, chcąc ściągnąć z jego okna francuską flagę. Pojazd zostaje otoczony, a kierowca, próbując uciekać, potrąca jedną z osób. Nastolatek trafił do szpitala, ale nie udało się go uratować. Samochód znaleziono niedaleko miejsca wypadku, kierowca uciekł, ale sprawą zajmuje się prokuratura.

Do starć doszło także w innych miasta. Tłumy Marokańczyków nocą wychodziły na ulice, płonęły śmieci, race i inna pirotechnika, rzucane i wystrzeliwane były petardy, które nieraz… dosłownie ocierały się o ludzi w tłumie. W Paryżu, na Polach Elizejskich, także pod słynnym Łukiem Triumfalnym, między chuliganami a policją dochodziło do starć. Zamieszki miały miejsce również w Lyonie, Nicei, Cannes. W policję rzucano m.in. szklanymi butelkami, niektórzy funkcjonariusze zostali ranni. W belgijskiej Brukseli aresztowano ponad 100 osób, uszkodzone zostały pojazdy policyjne, a nieco mniejsza skala zajść miała miejsce w Antwerpii.

Co ciekawe, w niektórych miastach na ulicę wyszli także… prawicowi ekstremiści, którzy zaczęli „polowanie” na Arabów. W okolicy Pól Elizejskich aresztowano ok. 40 takich osób, posiadających przy okazji nielegalną broń. Oczywiście we Francji widać było też… Francuzów, którzy cieszyli się z dotarcia reprezentacji do finału, choć w ich przypadku jako wykroczenia wymienia się co najwyżej pirotechnikę. Ogółem w noc po półfinale Francja postawiła w stan gotowości 10 tysięcy policjantów. Poza zamieszkami rzecz jasna wiele było miejsc, w których świętowanie sukcesu nie wymagało użycia gazu łzawiącego.


Na zdjęciu: Hugo Lloris zachował dopiero pierwsze czyste konto na tym turnieju.
Fot. PressFocus