Przekleństwo „własnego” boiska

Warta Poznań wypuściła w ostatnich sekundach zwycięstwo z rąk w meczu z Wisłą i jest jedynym zespołem w ekstraklasie, który ani razu nie wygrał u siebie.


W meczu z Wartą Poznań na ławce „Białej gwiazdy” zabrakło trenera, Adriana Guli. Słowacki szkoleniowiec po zakończeniu poprzedniego spotkania z Radomiakiem został ukarana przez arbitra czerwoną kartką. Komisja Ligi zdyskwalifikowała Gulę na dwa mecze, więc z poniedziałkowy mecz w Grodzisku Wielkopolskim obejrzał z wysokości trybun, a na ławce zastąpili go Marian Zimen i Kazimierz Kmiecik. Ten sam scenariusz będzie obowiązywał w kolejnym spotkaniu Wisły, z Zagłębiem Lubin.

Warta, która przed potyczką z „Białą gwiazdą” była „czerwoną latarnią” tabeli podczas czwartkowego treningu straciła belgijskiego pomocnika Milana Corryna. 22-letni piłkarz doznał kontuzji, która wyklucza jego występy na boisku przez kilka miesięcy.

Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia gospodarzy, bo nie upłynęło nawet 30 sekund gry, gdy Mateusz Kuzimski wpakował futbolówkę do bramki wiślaków. Na szczęście dla „Białej gwiazdy” piłkarz Warty był w tym momencie na spalonym. Generalnie w I połowie z boiska wiało nudą, strzałów na bramkę było jak na lekarstwo (do 30 minuty jeden celny, jego autorem był w 7 minucie Yaw Yeboah), a ciekawe akcje zaczepne można było policzyć na palcach jednej ręki. Jeden z użytkowników twittera MaciekP. bardzo ciekawie podsumował zmagania obu drużyn do przerwy:

„Dobrze mi się spało podczas pierwszej połowy, nie powiem, że nie. Tylko co jakiś czas budził mnie ten idiota na trybunach rzucający wyzwiska w stronę Wisły”.

W 66 minucie „zieloni” w końcu złamali przeciwnika. Robert Ivanov nie był atakowany przed polem karnym wiślaków, próbował strzelać na bramkę, lecz wyszło z tego idealne podanie do Adama Zrelaka, który opanował piłkę i otworzył konto bramkowe Warty. W 77 minucie ten sam zawodnik mógł strzelić drugiego gola dla gospodarzy, ale zbyt długo składał się do strzału w dogodnej sytuacji i został zablokowany przez Serafina Szotę! Minutę później poznaniacy mogli zostać skarceni za zmarnowanie „setki”. Po dośrodkowaniu Georgija Żukowa z piłką minął się Felicio Brown Forbes, a zamykający akcję na długim słupku Matej Hanousek nie trafił czysto w piłkę, bo nie spodziewał się, że ta do niego dotrze. Gdy wydawało się, że Warta odniesie pierwsze zwycięstwo w tym sezonie na własnym boisku, goście w ostatnich sekundach strzelili wyrównującego gola. Z lewej strony idealnie zacentrował Dor Hugi, Łukasz Trałka biernie przyglądał się, gdzie spadnie futbolówka, więc stojący na 5. metrze Michal Frydrych głową wpakował ją do siatki! Czeski obrońca po raz drugi uratował skórę swoim kolegom, a drużynie remis, zdobywając gola w końcówce spotkania. Poprzednio w ten sposób „załatwił” Lechię Gdańsk, zdobywając gola dającego Wiśle remis 2:2.

Warta Poznań – Wisła Kraków 1:1 (0:0)

1:0 – Zrelak, 66 min (asysta Ivanov), 1:1 – Frydrych, 90+3 min (głową, asysta Hugi).

WARTA: A. Lis – Grzesik, Ivanov, Szymonowicz, Trałka, Kiełb – Kupczak, Kopczyński – Czyż (62. Sangowski), Kuzimski (62. Czyżycki) – Zrelak 6 (81. Rodriguez). Trener Dawid SZULCZEK. Rezerwowi: Grobelny, Fiedosewicz, Ławniczak, Matuszewski, Małek, Burman.

WISŁA: Kieszek – Gruszkowski (86. Plewka), Szota, Frydrych, Hanousek – El Mahdioui, Żukow (86. Kuveljić) – Yeboah (70. Kliment), Skvarka (70. Hugi 5), Młyński (61. Savić) – Brown Forbes. Trenerzy Marian ZIMEN i Kazimierz KMIECIK. Rezerwowi: Biegański, Wachowiak, Sadlok, Szot.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Asystenci: Arkadiusz Kamil Wójcik (Warszawa) i Michał Pierściński (Marki). Widzów 1088. Czas gry: 94 min (45+49).

Piłkarz meczu Adam ZRELAK.


Na zdjęciu: Bramka zdobyta przez Adama Zrelaka (nr 99) nie zapewniła poznańskiej Warcie zwycięstwa z Wisłą Kraków.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus