Przełamanie po trafieniu w okienko

Efektowny gol Bartosza Biela zapewnił tyszanom długo oczekiwane zwycięstwo.


Na mecz z Widzewem tyszanie wyszli ze świadomością, że czas najwyższy przełamać serię spotkań bez zwycięstwa. Po wygranej z GKS-em 1962 Jastrzębie, a było to 23 października, podopieczni Artura Derbina w pięciu kolejnych meczach zdobyli bowiem zaledwie 4 punkty za remisy, a raz doznali porażki. Nie znaczy to jednak, że szkoleniowiec tyszan dokonał kadrowej rewolucji.

Nic z tych rzeczy. W porównaniu z sobotnim występem w Niecieczy gospodarze mieli dziesiątkę tych samych zawodników i tylko wracający po kartkowej pauzie kapitan i lider Łukasz Grzeszczyk zastąpił Sebastiana Stebleckiego. Także łodzianie po wygranej z z Arką nie mieszali w ustawieniu, bo poza Danielem Tanżyną, który na środku obrony zajął miejsce Michała Grudniewskiego, Enkeleid Dobi posłał w bój tych samych ludzi i miał powody do zadowolenia.

Goście od początku przejęli bowiem inicjatywę i swoją przewagę szybko udokumentowali golem. W 8 minucie składnie i szybko rozegrali bowiem akcję na lewym skrzydle, a gdy wreszcie piłka dotarła do Mateusza Możdżenia środkowy pomocnik miał dość czasu i miejsca, żeby przymierzyć z 20 metra i płaskim strzałem pokonać Konrada Jałochę.

Po kwadransie gry do głosu zaczęli dochodzić tyszanie i w 23 minucie doprowadzili do wyrównania. Tym razem Grzeszczyk z prawej strony boiska prostopadłym zagraniem wypuścił w pole karne Oskara Paprzyckiego, który dobiegł niemal do końcowej linii i wycofał futbolówkę na 8 metr, a nadbiegający Szymon Lewicki uderzył bez przyjęcia i pokonał Miłosza Mleczkę. Ten sam duet stanął oko w oko w 42 minucie, ale w tej sytuacji bramkarz popisał się znakomitą interwencją i wyłapał piłkę uderzoną przez napastnika z 10 metra.

Ta niewykorzystana okazja dodała tyszanom animuszu, bo po przerwie śmiało zaatakowali i dopięli swego w 63 minucie. Po wrzutce z rzutu wolnego, wykonanego przez Grzeszczyka, odbita przez Marcina Robaka piłka spadła pod nogi Bartosza Biela, a skrzydłowy tyszan z 14 metra idealnie przymierzył w okienko. Co ważne, po zdobyciu drugiej bramki tyszanie przejęli kontrolę nad meczem, a łodzianie nie byli w stanie sforsować defensywy GKS-u, który spokojnie sięgnął po komplet punktów.


GKS Tychy- Widzew Łódź 2:1 (1:1)

0:1 – Możdżeń, 8 min, 1:1 – Lewicki, 23 min, 2:1 – Biel, 63 min.

GKS: Jałocha – Połap, Nedić, Szymura (76. Sołowiej), Szeliga – Biel (88. Steblecki), Paprzycki (81. Norkowski), J. Biegański, Grzeszczyk, Moneta (76. K. Piątek) – Lewicki (76. D. Nowak). Trener Artur DERBIN.

WIDZEW: Mleczko – Kosakiewicz, K. Nowak, Tanżyna, Stępiński – Kun (87. Prochownik), Możdżeń, Poczobut (76. Mucha), Ameyaw (79. Mąka) – Czubak (87. Ojamaa), Robak. Trener Enkeleid DOBI.

Sędziował Marek Opaliński (Legnica). Bez udziału publiczności.

Żółte kartki: Paprzycki, Nowak – Kun, K. Nowak.
Piłkarz meczu – Łukasz GRZESZCZYK.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus