Przemysław Brychlik: Sentymenty zostawiam na boku

BOGDAN NATHER: Wróci pan do podstawowego składu, czy musi się martwić, bo koledzy ostatni mecz gładko (4:1) wygrali z Gwardią Koszalin?

PRZEMYSŁAW BRYCHLIK: – Jestem do dyspozycji trenerów. Cały tydzień pracowałem solidnie, ale czy zagram w piątek od pierwszej minuty, tego nie wiem. Po prostu wyjściową jedenastkę poznajemy dopiero w dniu meczu. Inna rzecz, że koledzy bardzo dobrze spisali się w Koszalinie, więc nasi trenerzy mają pole manewru.

 

W rundzie wiosennej w końcu pan „zapalił”. Dlaczego trwało to tak długo? Pierwszego gola strzelił pan dopiero w połowie kwietnia…

PRZEMYSŁAW BRYCHLIK: – Wcześniej nie grałem słabiej, tylko piłka nie szukała mnie w polu karnym przeciwnika. Na szczęście szukała i znajdowała moich kolegów… Bramki zacząłem zdobywać w dobrym momencie, bo otworzyłem wynik w meczu z Legionovią, a gol w spotkaniu z Bełchatowem zapewnił nam 3 punkty.

 

Dzięki ostatnim rezultatom przesunęliście się do środka tabeli. Czy mecz z Kluczborkiem ma być postawieniem pieczęci na tym utrzymaniu?

PRZEMYSŁAW BRYCHLIK: – Zacznę od tego, że jeszcze nie możemy być pewni utrzymania. Musimy podreperować konto punktowe, bo drużyny z dołu stawki grają obecnie wprost niesamowicie. Może nie chodzi o samą grę, ale o ich wyniki. Skazywane na degradację Gryf i Kluczbork zdobyły mnóstwo punktów, ostatnio z kolan wstała Stal, która zremisowała w Radomiu oraz pokonała w Łodzi ŁKS. Zwłaszcza rezultat tego ostatniego spotkania był dla mnie ogromnym zaskoczeniem.

 

Nie dla pana jednego, ja również przecierałem oczy ze zdumienia… Wracając do głównego wątku – naprawdę jeszcze nie czujecie się utrzymani w II lidze?

PRZEMYSŁAW BRYCHLIK: – Mamy pewien bonus punktowy, lecz nie możemy sobie pozwolić nawet na moment dekoncentracji, bo rywale mogą do nas szybko doskoczyć. Do końca sezonu chcemy wygrać tyle meczów, ile się da. Nie zastanawiam się, które miejsce możemy zająć. Dla mnie liczy się tylko najbliższy mecz i wyłącznie na nim się skupiam.

 

Waszego dzisiejszego przeciwnika prowadzi pana dobry znajomy, Jan Furlepa. Jak wspomina pan współpracę z tym szkoleniowcem?

PRZEMYSŁAW BRYCHLIK: – Z trenerem Furlepą pracowałem w BKS-ie Stali Bielsko-Biała i Odrze Opole. Te okresy wspominam z dużym sentymentem, bo trener Furlepa jest dobrym szkoleniowcem, a poza tym osiągaliśmy satysfakcjonujące wyniki. Złego słowa na niego nie mogę powiedzieć, a nawet mogę się o nim wyrażać w samych superlatywach.

 

To trener Furlepa dał panu szansę pokazania się na szczeblu centralnym, ściągając do Odry. Ale rozumiem, że na boisku zrobi pan wszystko, by zepsuć mu humor…

PRZEMYSŁAW BRYCHLIK: – Trener Furlepa do BKS-u ściągnął mnie z Iskry Pszczyna, ale wcześniej oglądał mnie i „wypatrzył” w Krupińskim Suszec, który grał w klasie okręgowej. Potem dał mi szansę w Opolu, po jej awansie do II ligi. Jestem mu za to wdzięczny, ale w piątek nie będzie żadnych sentymentów. Będę robił wszystko, by ROW wygrał. Dobrymi znajomymi możemy być przed meczem i po jego zakończeniu. W trakcie – jesteśmy przeciwnikami, więc nie ma litości. Oczywiście życzę trenerowi Furlepie utrzymania, ale punkty niech zdobywa po meczu w Rybniku.

 

Zostaje pan na następny sezon w ROW-ie, czy zmienia pracodawcę?

PRZEMYSŁAW BRYCHLIK: – Kontrakt kończy mi się dopiero 31 grudnia, ale jeżeli pojawiłaby się jakaś konkretna, atrakcyjna oferta, to na pewno ją rozważę. Na razie jednak skupiam się wyłącznie na grze w ROW-ie. O tym co dalej, będę myślał po zakończeniu sezonu.