Przepustka do I ligi

Porażka w Kielcach niemal do zera zredukowała szanse Miedzi Legnica na utrzymanie w ekstraklasie.


– Od początku nie mamy łatwych meczów – powiedział przed meczem z Miedzią Legnica na Suzuki Arenie trener Korony, Kamil Kuzera. – Walczymy ze swoimi słabościami i w każdym ze spotkań chcemy prezentować się jak najlepiej, zarówno dla naszych kibiców, jak i dla siebie samych. Patrząc przez pryzmat ostatnich dwóch tygodni, wierzę, że zespół jest zdeterminowany i przygotowany do tego, by podjąć walkę i zagrać mecz na swoich warunkach.

Przed wyjazdem do Kielc trener „Miedzianki” Grzegorz Mokry przyznał, że kilku jego zawodników zmaga się z kontuzjami i nie zagrają oni przeciwko Koronie. Nie chciał jednak ujawnić nazwisk „niedysponowanych” piłkarzy. Szydło wyszło z worka w momencie, gdy poznaliśmy składy obu zespołów. Na ławce rezerwowych gości usiadło tylko siedmiu potencjalnych zmienników, w kadrze meczowej zabrakło greckiego bramkarza Stefanosa Kapino, a ponadto Andrzeja Niewulisa, Szymona Matuszka, czy Olafa Kobackiego.

Już w 10 minucie spotkania gospodarze otworzyli wynik. Goście stracili futbolówkę w środku pola, a Rumun Ronaldo Deaconu potwierdził, że potrafi uderzyć z dystansu. Do bramki rywali było ponad 30 metrów, pomocnik Korony strzelił mocno lewą nogą, Mateusz Abramowicz wykonał ruch w kierunku bliższego słupka, ale piłka nabrała dziwnej rotacji i wpadła do bramki bliżej środka.

W 15 minucie Jakub Łukowski przechwycił zbyt słabe podanie Giannisa Masourasa do Abramowicza i umieścił futbolówkę w siatce, ale arbiter po analizie VAR nie uznał tego trafienia. Chwilę wcześniej bowiem Kyryło Petrow faulował Kamila Drygasa. Drużyna znad Kaczawy była bardzo bliska zdobycia wyrównującej bramki w doliczonym (45+3) czasie gry I połowy. Damian Tront huknął zza pola karnego, piłka odbiła się od słupka, potem trafiła w plecy Konrada Forenca, lecz nie wpadła do siatki, bo golkiper Korony zdołał ją złapać na linii!

Po przerwie goście desperacko walczyli o zdobycie choćby wyrównujacego gola, ale ich plany i zamiary spaliły na panewce. Owszem, mieli kilka dogodnych okazji do zmiany wyniku, ale pudłowali niemiłosiernie. W 94 minucie kapitan Miedzi Nemanja Mijuszković po błędzie Forenca miał przed sobą pustą bramkę, lecz posłał futbolówkę strzelił obok słupka! Sobotnia porażka w Kielcach de facto była gwoździem do trumny dla beniaminka z Legnicy. Podopieczni Grzegorza Mokrego do „strefy bezpieczeństwa” tracą już 10 punktów, a zajmująca 15. miejsce w tabeli Jagiellonia swój mecze rozegra dopiero w poniedziałek.


Korona Kielce – Miedź Legnica 1:0 (1:0)

1:0 – Deaconu, 10 min (bez asysty).

KORONA: Forenc – Godinho (81. Kiełb), Zator, Malarczyk, Briceag – Trojak, Petrow (81. Kwiecień) – Łukowski, Nono (76. Takacz), Deaconu (64. Szpakowski) – Szykawka (77. Kostorz). Trener Kamil KUZERA.

MIEDŹ: M. Abramowicz – Masouras (80. Kostka), Mijuszković, Guelen, Matynia (46. Carolina) – Tront – M. Dominguez, Drygas (46. Chuca) – Narsingh (66. Wełkowski), Henriquez (69. Obieta), Drachal. Trener Grzegorz MOKRY.

Sędziował Patryk Gryckiewicz (Toruń). Widzów 8090. Żółte kartki:]Malarczyk (45+3. faul), Nono (45+9. niesportowe zachowanie), Godinho (69. faul), Szykawka (76. faul) – Drygas (44. faul), Narsingh (45+9. niesportowe zachowanie), Mijuszković (57. faul), Tront (67. faul), M. Dominguez (86. faul).


Na zdjęciu: Ronaldo Deaconu (z prawej, w żółto czerwonej koszulce) zdobył dla Korony gola w meczu z Miedzią na wagę trzech punktów.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus