Przerwana seria

Częstochowianie po raz pierwszy od października stracili punkty w lidze.


Ostatni raz taki przypadek spotkał wicemistrzów Polski w październiku 2022 roku. Wówczas po przerwie reprezentacyjnej zremisowali na wyjeździe z Widzewem. Od tego czasu Raków prezentował się w lidze wyśmienicie – w kolejnych dziewięciu meczach (siedmiu ligowych i dwóch Pucharu Polski) częstochowianie wygrywali. Ponadto ich statystyki były oszałamiające. Zdobyli w nich 19 goli, a stracili ledwie trzy. Powrót do rozgrywek ligowych po dłuższej niż zazwyczaj zimowej przerwie okazał się dla nich niezbyt przyjemny.

Świetne statystyki popsuli sobie w Grodzisku Wielkopolskim. Na remis z Wartą można spojrzeć z trzech perspektyw. Pierwsza to styl remisu. Częstochowianie w I połowie zostali zneutralizowani przez gospodarzy. Nie potrafili stworzyć sobie sytuacji bramkowej mimo zdecydowanej przewagi w posiadaniu piłki. Podopieczni Dawida Szulczka oddali pole gry częstochowianom i zdało to egzamin w pierwszej odsłonie. To jasny sygnał dla reszty – grajcie jak Warta! Wówczas przysporzycie liderowi wielu problemów. Po przerwie Raków zdołał „wcisnąć” bramkę po stałym fragmencie gry, jednak to było za mało, by liczyć na zwycięstwo i trzy punkty.

Druga perspektywa to gra w osłabieniu od 30. minuty po czerwonej kartce dla Frana Tudora. Chorwat zachował się nieodpowiedzialnie. Nic, nawet prowokacje ze strony Warty, o których po meczu mówił szkoleniowiec lidera ekstraklasy, nie usprawiedliwiają wahadłowego. Trzeba jednak pochwalić częstochowian. Mimo gry o jednego zawodnika mniej potrafili oni doprowadzić do wyrównania, a w końcówce powalczyć o pełną pulę. Tym razem to nie wystarczyło, jednak daje nadzieje, że gdy taka sytuacja się wydarzy ponownie, to częstochowianie dadzą sobie z nią radę.

Trzecia to strata punktów. Przewaga, jaką Raków zbudował sobie po rundzie jesiennej zmalała z dziewięciu do siedmiu punktów. Oczywiście okoliczności spotkania z Wartą były takie, a nie inne. Mimo wszystko to jasny sygnał dla sztabu szkoleniowego częstochowian – musicie uważać, bo za chwilę przewaga może stopnieć do niebezpiecznych rozmiarów. Raków nie może sobie na to pozwolić i musi małymi krokami zmierzać w odpowiednim, nakreślonym zimą kierunku. Nie ma co jednak wszczynać alarmu. Częstochowianie w lidze są niepokonani od 3 września, gdy przegrali z Cracovią. Zapewne albo do rywalizacji z krakowianami, ewentualnie potyczki z Górnikiem Zabrze punktów nie stracą (dwa wymienione zespoły uwielbiają dawać Rakowowi pstryczek w nos).

Częstochowianie będą mieli jeden, zasadniczy problem w najbliższych tygodniach. Tudor za swoje zachowanie zostanie zawieszony przez Komisję Ligi, to nie ulega żadnej wątpliwości. Pytanie jednak jak długo Chorwat będzie obserwował grę kolegów z perspektywy trybun. Prawdopodobnie będą to trzy spotkania. Szkoleniowiec Rakowa będzie miał do dyspozycji dwóch zmienników – Wiktora Długosza i Jeana Carlosa Silvę.

Młodszy z nich nieprzypadkowo został wymieniony jako pierwszy. Choć umiejętności są po stronie Brazylijczyka, to Długosz jest dłużej w zespole, zna już wszelkie automatyzmy i schematy gry Rakowa. Niewykluczone, że to on zostanie „następcą” Tudora w najbliższych meczach. Ilu? Tego nie wie nikt. Niezależnie od tego, jak długo Chorwat będzie poza grą, to stwarza to ogromną zagwozdkę sztabowi szkoleniowemu. Plusem dla Rakowa na pewno jest terminarz. Częstochowianie najpierw u siebie podejmą Piasta, a następnie pojadą do Mielca. Do końca lutego zagrają jeszcze z Górnikiem Zabrze (przy Limanowskiego) i Jagiellonią (na wyjeździe). Tudor więc prawdopodobnie ominie spotkania, w których częstochowianie poradzą sobie bez niego. Gorzej, gdy kara będzie dłuższa. W pierwszej, marcowej kolejce, Raków zmierzy się w Szczecinie z Pogonią.


Na zdjęciu: Raków wrócił z Grodziska Wielkopolskiego w marnych nastrojach.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus