Przezimują jako lider?

Choć do samego końca wynik spotkania z Jagiellonią był otwarty, tak Rakowowi udało się wygrać i zimę prawdopodobnie spędzą na ekstraklasowym podium.


Ekipa spod Jasnej Góry do 60 minuty pojedynku w Bełchatowie kontrolowali sytuację. Błąd przy bramce Macieja Makuszewskiego wprowadził sporo nerwowości w poczynaniu gospodarzy. Owszem, zdobyli jeszcze jednego gola, jednak w końcówce pozwolili Jagiellonii odpowiedzieć.

Zimny prysznic zadziałał

Raków z poprzedniego sezonu prawdopodobnie wypuściłby prowadzenie z rąk i straciłby cenne punkty. Ekipa spod Jasnej Góry okrzepła, zgarnęła pełną pulę i kolejny raz potwierdziła swoje wysokie aspiracje. Pojedynek z Jagiellonią był jednak niewiadomą. W poprzedniej kolejce Raków przegrał ze Śląskiem, a w ostatnich tygodniach brakowało im skuteczności pod bramką rywali i koncentracji, przez co tylko zremisowali z Wisłą Kraków i Lechem, choć w obu spotkaniach mieli szansę na zwycięstwo. Można było więc mieć obawy, że częstochowianie po porażce złapie mocną zadyszkę, a podium zacznie wyślizgiwać im się z rąk. Jednak przekuli sportową złość na niezły wynik i praktycznie zapewnili sobie zimowanie w pierwszej trójce, a kto wie – w przypadku zwycięstwa nad Piastem i starty punktów przez Legię ze Stalą mogą ponownie wskoczyć na pozycję lidera ekstraklasy.

Dobiją w tym roku do 30?

Imponować może liczba strzelonych przez Raków goli. Od początku sezonu częstochowianie zdobywali bramkę w 11 kolejkach na 13 rozegranych. Dwa spotkania, w których nie udało im się wpisać na listę strzelców miały miejsce w ostatnich tygodniach – z Wisłą i Śląskiem. Średnia strzelecka też robi wrażenie – wynosi ona ponad dwa gole na spotkanie. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest fakt, że Raków nie jest zależny tylko od jednego zawodnika. Kiedy problemy ze skutecznością ma napastnik, to jego rolę przejmują inni zawodnicy. Najlepsi strzelcy zespołu – Vladislavs Gutkovskis i Ivan Lopez zdobyli po pięć bramek. Odpowiedzialność za zdobywanie goli jest rozłożona, co w przypadku nieprzewidzianych zdarzeń jak poważniejsza kontuzja jednego z nich nie będzie miała aż tak wielkiego wpływu na skuteczność zespołu.

Debiut daleki od marzeń

W starciu z Jagiellonią szansę na występ otrzymał Branislav Pindroch. 29-letni Czech pojawił się przy Limanowskiego na pod koniec lipca, jednak dopiero w niedziele otrzymał szansę debiutu. Zastąpił on Jakuba Szumskiego, który prawdopodobnie potrzebował chwili odpoczynku po meczu we Wrocławiu i błędzie przy bramce dla Śląska. W pierwszej połowie Pindroch nie miał zbyt wiele pracy – Jagiellonia nie oddała na jego bramkę ani jednego celnego uderzenia.

– Nie byłem specjalnie zapracowany, bo świetnie zagraliśmy z przodu. Byliśmy agresywni, szybko doskakiwaliśmy do przeciwników i przez to nie mieli wiele do powiedzenia. My atakowaliśmy non stop, mieliśmy dużo okazji – powiedział po meczu bramkarz Rakowa. W drugiej części spotkania tak łatwo i przyjemnie nie było. Przy bramce dla Jagiellonii Czech mógł zachować się zdecydowanie lepiej.


Czytaj jeszcze: W meczu Rakowa z Jagą emocje do samego końca!

– Niestety popełniłem błąd, zawahałem się. Uważam, że powinienem wyjść do tej piłki i nie byłoby problemu ze straconym golem – dodaje Pindroch. Przy drugim trafieniu dla gości bramkarza Rakowa był bez szans, jednak jak sam zauważył zawodnicy muszą popracować nad końcówkami spotkań. Nie pierwszy raz w tym sezonie zdarzyło im się zdekoncentrować i stracić bramkę. Choć tym razem nie było z tego powodu konsekwencji, tak w kolejnych meczach takie błędy mogą być kosztowne.

Na Piasta bez Kuna

Ostatni mecz tego roku może być dla Rakowa niezwykle trudny. Częstochowianie nie dość, że będą rywalizować z rozpędzonym ostatnio Piastem, to jeszcze będą musieli sobie w tym spotkaniu poradzić bez Patryka Kuna. Wahadłowy w starciu z Jagiellonią otrzymał czwartą w tym sezonie żółtą kartkę. Jego brak jest dość problematyczny, gdyż na jego pozycji nie ma nominalnego zmiennika. Jeszcze na początku sezonu wydawało się, że będzie nim Petar Mamić. 24-letni Chorwat jednak nie zaskarbił sobie uznania trenera Marka Papszuna i nie otrzymał choćby minuty w spotkaniach ligowych czy pucharowych. Jedyną alternatywą na jego pozycji pozostaje Daniel Bartl i Piotr Malinowski.


Na zdjęciu: Raków dzięki zwycięstwu nad Jagiellonią utrzymał się na drugim miejscu w tabeli. Przed ostatnim meczem w tym roku nadal mają szansę, by przezimować na pozycji lidera ekstraklasy.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus