Przy Bukowej za zamkniętymi drzwiami

Gol Roberta Dadoka zapewnił zabrzanom wygraną w sparingu, który odbył się w dziwnej oprawie, bez udziału kibiców.


Pierwotnie w miniony weekend przy Bukowej miało dojść do hitowej konfrontacji z Widzewem, ale została przełożona wskutek terminu reprezentacyjnego i powołań, jakie otrzymali zawodnicy obu drużyn do kadr narodowych. Z tego względu, u gospodarzy zabrakło ofensywnych żądeł w postaci Patryka Szwedzika i Filipa Szymczaka (w piątek świętowali z U-20 zwycięstwo z Anglią). A do Katowic w zamian przyjechał jednak zespół jeszcze bardziej utytułowany.

Konfrontacja z Górnikiem Zabrze, nawet jeśli tylko towarzyska, z pewnością wzbudziłaby emocje i zainteresowanie kibiców GieKSy – gdyby tylko zorganizowano ją w normalny sposób.

Do normalności jednak otoczce tego sparingu było bardzo daleko i to chyba jest istotniejsze niż sama gra, wynik czy wnioski, jakie wyciągną z niego sztaby szkoleniowe obu zespołów. Po pierwsze, pora meczu kolidowała z półfinałem hokejowego play offu, rozgrywanego w „Satelicie” z udziałem GKS-u katowickiego i tyskiego, a nie trzeba mówić, jak elektryzujące są to starcia. Po drugie, najpierw starcie z Górnikiem miało status imprezy niemasowej do 999 widzów, a gdy na Bukową spływać zaczęły wieści dotyczące możliwego przyjazdu zabrzańskiej „Torcidy” – postanowiono zaasekurować się całkowicie i w piątkowe południe ogłosić, że trybuny zostają zamknięte dla publiczności.

Nasuwa się smutna konstatacja o wylaniu dziecka z kąpielą, wypaczeniu idei funkcjonowania klubu sportowego – tym bardziej miejskiego!! – który istnieje przecież dla kibiców, a nie grupki urzędników. Zwyczajnie żal, że katowickim kibicom – którzy w ostatnich latach nie cierpią z powodu nadmiaru piłkarskich wrażeń – nie stwarza się możliwości udziału w sparingu z rywalem pokroju Górnika. Nie mówiąc już o udziale w atrakcyjnej oprawie – takiej, na której klub mógłby zarobić „tu i teraz”, ale i w najbliższej przyszłości, starając się przyciągnąć czymś kibica i zatrzymać go na dłużej na stadionie, na którym przecież rekordy frekwencji bite bynajmniej nie są.

Ostatecznie, z różnych względów – bezpieczeństwa, oszczędnościowych, terminowych – pierwszoligowiec zagrał z przedstawicielem ekstraklasy za zamkniętymi drzwiami, a kilkaset osób śledziło zorganizowaną przez GKS transmisję w internecie.

Wygrał Górnik, dzięki akcji Bartosza Nowaka wykończonej przez Roberta Dadoka. GKS odpowiedział szansami Grzegorza Rogali, Marcina Stromeckiego czy Filipa Kozłowskiego, lecz obaj zabrzańscy bramkarze zachowali czyste konto. W I połowie, po starciu z Mateuszem Cholewiakiem, boisko opuścić musiał stoper miejscowych Grzegorz Janiszewski, ale prawdopodobnie skończy się na strachu i stłuczeniu. Przed GieKSą trzy domowe mecze – z Górnikiem Polkowice (2.04), Widzewem Łódź (6.04) i Odrą Opole (10.04). Katowicki klub umożliwi obejrzenie je za darmo chętnym obywatelom Ukrainy.

GKS Katowice – Górnik Zabrze 0:1 (0:0)

0:1 – Dadok, 77 min.

GKS: Kudła (46. Królczyk) – Woźniak (46. Wojciechowski), Jaroszek, Jędrych (46. Sadowski), Janiszewski (34. Kołodziejski), Rogala (46. Pawłas) – Karbownik (46. Sanocki), Repka (46. Kozłowski), Stromecki, Urynowicz (60. Figiel) – Roginić (60. Błąd). Trener Rafał GÓRAK.

GÓRNIK: Sandomierski (46. Bielica) – Pawłowski (68. Winglarek), Janicki (68. Wiśniewski), Janża – Dadok, Manneh (46. Mvondo), Dziedzic, Nowak, Wojtuszek (68. Ziółkowski), Cholewiak – Krawczyk (46. Pacheco). Trener Jan URBAN.



Na zdjęciu: Finalizując dogranie Bartosza Nowaka, Robert Dadok wpisał się na listę strzelców jako jedyny zawodnik grający w katowickim sparingu.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus