Przyjacielska przysługa

Robert Stachura – były piłkarz m.in. Amiki Wronki, Widzewa Łódź i Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, a potem kilku klubów cypryjskich – od wielu lat prowadzi agencję menedżerską na Wyspie Afrodyty. Pośredniczy w transferach zawodników, organizuje zgrupowania drużyn na Cyprze (w styczniu z jego usług korzystała m.in. Wisła Płock i Śląsk Wrocław) i w Turcji (lutowy obóz GKS-u Katowice), ale także – pobyty zespołów w Polsce. – Albania, Armenia, Gruzja, Mołdawia – Stachura wymienia kraje, z których pomagał już klubom w organizowaniu wypraw na mecze pucharowe. W tym gronie jest też właśnie Zaria. Zaczęło się od współpracy przy zgrupowaniach, potem był partnerem klubu z Bielc podczas jego ubiegłorocznych zmagań w Lidze Europy z Apollonem. – Wcześniej organizowałem też pobyt Paris St.Germain na Cyprze, kiedy w Lidze Mistrzów mierzył się z APOEL-em – nie bez dumy wspomina wydarzenia sprzed paru sezonów nasz rozmówca.

– Teraz działacze Zarii wiedzieli, że mam możliwości pomocy przy ich wyprawie do Polski. I skorzystali z moich usług – tłumaczy na Robert Stachura. Wyjaśnia też przyczyny długiej – bo 20-godzinnej – autobusowej wyprawy rywali Górnika. – Był pomysł przylotu. Sęk w tym, że goście mieli problem z połączeniami rejsowymi w drodze powrotnej. Brakowało po prostu miejsce w samolocie – dodaje. To akurat nie zaskoczenie. Zabrzanie do Kiszyniowa polecą czarterem – z tego samego powodu; siatka regularnych połączeń uniemożliwiała odpowiednie „spięcie” lotów resjowych.

O ile w tym kontekście obecność Roberta Stachury na zamkniętym dla osób postronnych treningu Mołdawian przy Roosevelta – a potem na samym meczu, w towarzystwie działaczy Zarii – nie jest zaskoczeniem, o tyle w Zabrzu mocno dziwiono się, widząc na obu tych wydarzeniach… Grzegorza Kapicę. Co bardziej popędliwi ukuli nawet teorię, że niegdysiejszy król strzelców ekstraklasy, potem trener ligowy, a ostatnio – dyrektor sportowy Ruchu (już były) miał… pomagać gościom w rozpracowaniu Górnika!

Nas z kolei ta obecność zainteresowała z innego powodu: być może – ze swym skautowskim doświadczeniem – znalazł już nowe zatrudnienie, i po prostu obserwował Mołdawian (mających przecież w składzie pięciu Brazylijczyków) z punktu widzenia interesów jakiegoś polskiego klubu.

Prawda jednak – jak mówi sam zainteresowany – jest prozaiczna. – Z Robertem znamy się od wielu lat, więc kiedy jakiś czas temu poprosił o pomoc przy organizacji pobytu Zarii na Śląsku, nie mogłem odmówić tej przyjacieleskiej przysługi. Stąd właśnie moje „odwiedziny” podczas treningu gości przy Roosevelta, a potem – na samym meczu – wyjaśnił nam Grzegorz Kapica.