Przykrótka kołdra i rekord Rado

Zaś na plan pierwszy – dzięki wywalczeniu i wykorzystaniu w efektowny sposób rzutu karnego – wybił się Miroslav Radović, który został rekordzistą stołecznego klubu w liczbie goli zdobytych w europejskich pucharach. Serb z polskim paszportem ma na konie 18 goli i o jedno trafienie wyprzedza największą legendę z Ł3 – Kazimierza Deynę.

– Radović pokazał, że w jego wieku można grać dobrze w piłkę. Pracował bardzo ciężko podczas z grupowania w Warce, dawał z siebie nawet ponad sto procent. Kontuzja pleców przydarzyła mu się w najgorszym momencie, ale dziś pokazał, że nadal świetnie potrafi grać w piłkę – skomplementował grę kapitana zespołu trener Dean Klafurić. – Dzisiaj wydarzyło się dużo dobrych rzeczy. Jestem szczęśliwy z powodu pokazania ducha drużyny. Po drugim golu wszyscy podbiegli do Arka i wsparli go w ciężkich chwilach. To pokazuje, jak bardzo nasi piłkarze są ze sobą związani.

Sygnał do demonstracji solidarności z golkiperem, któremu 15 lipca zmarł tata, dał po wykorzystaniu jedenastki Radović, który na tle topornych Irlandczyków prezentował się nie tylko jako wytrawny technik, ale też i zawodnik z zupełnie innego wymiaru jeśli idzie chodzi o wizję gry. W cwany sposób, biorąc go na zamach, oszukał nieco spóźnionego przeciwnika w szesnastce, a następnie z rzutu karnego strzelił wprost w okienko bramki, w której stał pozbawiony szans na skuteczną interwencję Peter Cherrie. – Rewanż z Cork w pełni kontrolowaliśmy, od początku mieliśmy przewagę, wykorzystaliśmy słabości przeciwnika i zasłużenie odnieśliśmy zwycięstwo – ocenił Rado po meczu i pochwalił strzelców pozostałych bramek. – Jose Kante i Carlitos byli czołowymi piłkarzami Lotto Ekstraklasy w poprzednim sezonie, i już pokazują, że będą wzmocnieniem Legii w obecnych rozgrywkach. Nie mam wątpliwości, że dadzą Legii dodatkową jakość.

Radović to konkretny gość, który nie zwykł rzucać słów na wiatr, więc nie należy doszukiwać się w jego słowach wyłącznie kurtuazji. Prawda jest jednak taka, że nowa, i to znacznie wyższa, jakość – nawet w porównaniu z rywalizacją z Cork – przyda się legionistom już w kolejnej rundzie kwalifikacji Champions League. Poszukujący nowej tożsamości – w ustawieniu 1-3-5-2 – zespół mistrza Polski ma bowiem wiele do poprawy w kwestii rozłożenia akcentów na boisku. Gdy w spotkaniu o Superpuchar skoncentrował się na atakowaniu bramki Arki Gdynia, kołdra okazała się zbyt krótka na skuteczną postawę w defensywie. Z kolei z rewanżu z Irlandczykami gra obronna była poprawna, kulała natomiast organizacja gry, co przekładało się na kreowanie małej liczby sytuacji w ofensywie.

– Mamy wiele rzeczy do poprawy, ale konsekwentnie nad tym pracujemy – podsumował Kante, który podobnie jak Carlitos zdobył swego premierowego gola w barwach Legii. – W ostatnim meczu z Arką nie potrafiliśmy wygrać. Zatem to bardzo ważne, że dziś pilnowaliśmy pozycji, i utrzymaliśmy formę strzelecką, bo dzięki temu odnieśliśmy zwycięstwo.