PŚ w Engelbergu. Dramat Piotra Żyły

„Anielska góra” okazała się bardzo pechowa dla zawodnika z Wisły. Najstarszy w naszej kadrze nie wystąpi w sobotnich zawodach. Kamil Stoch piąty w kwalifikacjach.


W ubiegłym sezonie Piotr Żyła bardzo dobrze radził sobie na skoczni w Engelbergu. Zajmował piąte i trzecie miejsce i była to pierwsza z trzech lokat na podium wiślanina w kampanii 2020/21. Jeszcze lepiej było dwa lata wcześniej. Żyła dwukrotnie na „Anielskiej górze” zajmował drugie miejsce. Po piątkowych skokach treningowych widać było, że nie jest w tak dobrej dyspozycji, ale wydawało się, że bez komplikacji wywalczy awans do konkursu. Tymczasem w kwalifikacjach nastąpił dramat.

Aktualny mistrz świata z normalnej skoczni wylądował na… 107 metrze i nie było mowy o tym, by znalazł się w zawodach. 60. miejsce to tragedia. Po raz ostatni Piotr Żyła nie przebrnął kwalifikacji w marcu 2018 w Planicy. Ale do konkursów lotów narciarskich kwalifikuje się nie 50, a 40 skoczków.

Drugim z Polaków, który nie przebrnął kwalifikacji, był Klemens Murańka, ale w tym przypadku nie ma się co specjalnie dziwić, bo zawodnik ten w tym sezonie tylko raz był w konkursie i zajął w Wiśle 47. miejsce. Dawid Kubacki, przed wyjazdem do Engelberu, mówił, że udaje się do Szwajcarii z uśmiechem. Tymczasem niewiele brakowało, by też nie dostał się do zawodów!

W treningach spisywał się poprawnie, ale w serii punktowanej znalazł się na krawędzie, bo wszedł do konkursu z 48 wynikiem, skaczą 124 metry. Krócej, bo 119 metrów, ale w znacznie gorszych warunkach poszybował Jakub Wolny i kolegę z reprezentacji wyprzedził znacznie, bo o sześć lokat.

Poprawny skok oddał Paweł Wąsek, który generalnie skakał wczoraj w miarę stabilnie. 127 metrów dało pewny awans, ale by dziś znaleźć się w drugiej serii trzeba będzie skoczyć nieco lepiej. Na pewno na plus wczorajszy dzień może zaliczyć Andrzej Stękała. Zawodnik z Dzianisza rozkręcał się ze skoku na skok.

Najpierw było bardzo słabo, później lepiej, a w kwalifikacjach dobrze, albo nawet bardzo dobrze. To była chyba najlepsza próba „Stękiego” w tym sezonie, bo 132 metry dały 19. miejsce. Przypomnijmy, że zawodnik ten w klasyfikacji Pucharu Świata zdobył raptem punkt.

W związku z tym, że dla Kamila Stocha skoki w Engelbergu były w zasadzie pierwszymi po chorobie, to trochę obawialiśmy się o jego dyspozycję. Okazało się jednak, że nie ma się o co martwić. Po pierwszym, kontrolnym skoku treningowym (127 metrów), przyszedł czas na małą „petardę”, bo 136,5 metra dało Polakowi drugie miejsce w drugiej serii próbnej. W kwalifikacjach było krócej – 132 metry – ale lider naszej reprezentacji pozostał w czołówce, zajmując piąte miejsce.

Do trzeciego Jana Hoerla stracił 3,3 punktu, co oznacza, że powinie włączyć się dziś do rywalizacji o podium. Jedenaste na skoczni Gross-Titlis-Schanze. Częściej od Polaka na pudle zawodów na tym obiekcie – dwanaście razy – stawał jedynie legendarny Janne Ahonen. Najlepszym we wczorajszej serii punktowanej, co nie było żadnym zaskoczeniem – okazał się Ryouyu Kobayashi. Japończyk, mimo tylnego wiatru, uzyskał 136,5 metra. Kobayashi już po raz czwarty w tym sezonie, a trzeci z rzędu, wygrał kwalifikację. Inkasując premię w wysokości 3000 franków szwajcarskich.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus