PŚ w Engelbergu. Weekend bez gwiazd

Karl Geiger, z powodu zakażenia koronawirusem, i Stefan Kraft z powodu kontuzji nie wystartują w Engelbergu, gdzie Polakom – z reguły – wiedzie się świetnie.

Bez wątpienia wiadomością dnia w świecie skoków narciarskich była wczorajsza informacja o tym, że Karl Geiger, świeżo upieczony mistrz świata, a także świeżo upieczony… ojciec – bo na świat przyszła jego córka – otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa. O wszystkim poinformował osobiście, publikując wiadomość na Instagramie.

– Kontrola dała wynik pozytywny. Nic mi nie jest, nie odczuwam żadnych objawów. Trafiłem do izolacji domowej i regularnie będę przechodził kolejne badania – napisał 27-latek z Oberstdorfu. W tej sytuacji oczywiście niemożliwe jest, by niemiecki skoczek, szósty obecnie zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, wystartował w nadchodzących zawodach w Engelbergu.

Na skoczni Titlis nie zobaczymy także innej z wielkich gwiazd światowych skoków. Chodzi o Austriaka Stefana Krafta, który na początku tego sezonu może mówić o ogromnym pechu. Obrońca Kryształowej Kuli wystąpił w Wiśle, ale nie wszedł w konkursie indywidualnym do drugiej serii. Później, z powodu koronawirusa, nie wystąpił w Ruce i Niżnym Tagile. Wrócił na mistrzostwa świata w lotach, ale w Planicy odnowiła mu się kontuzja pleców. I właśnie z tego powodu nie wystartuje w Szwajcarii.

Lepiej niż w Zakopanem

O obronie wywalczonego w zeszłym sezonie trofeum, wszystko na to wskazuje, może już zapomnieć. Biorąc np. pod uwagę to, że lider generalki, Halvor Egner Granerud, ma już na swoim koncie już 400 punktów i na pewno dorobek ten jutro i pojutrze powiększy. A Kraft nie zapisał na swoim koncie jeszcze ani jednego „oczka”. Punktów, całkiem sporo, zdobyli już Polacy, którzy na Gross-Titlis-Schanze, obiekcie o rozmiarze 140 metrów, wystąpią w najsilniejszym składzie.

Trener Michal Doleżal postanowił zabrać do Szwajcarii czwórkę brązowych medalistów z Planicy, czyli Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, Piotra Żyłę i Andrzeja Stękałę, a także Klemensa Murańkę i Aleksandra Zniszczoła. Dobre występy naszych skoczków podczas ostatniego weekendu w Planicy pozwalają sądzić, że w Engelbergu powinno być dobrze. Tym bardziej, że skocznia ta jest wyjątkowo naszym zawodnikom miła.

Otóż nigdzie w historii, nawet na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, „biało-czerwoni” nie stawali równie często na podium indywidualnych zawodów Pucharu Świata niż właśnie na Gross-Titlis-Schanze! Aż osiemnaście razy na tej szwajcarskiej skoczni Polacy kończyli rywalizację o punkty w pierwszej trójce.

W Zakopanem podiów indywidualnych mamy tyle samo, ale 17 z nich na Wielkiej Krokwi, a jedno na Średniej Krokwi, gdzie Stanisław Bobak triumfował 1980 roku. Wszystko zaczęło się, jeżeli chodzi o Szwajcarię, od Adama Małysza, który w Engelbergu na pudle stał pięć razy. Ale aż dziewięć razy na tej skoczni w pierwszej trójce mieścił się Kamil Stoch, który teraz ma szansę zbliżyć się do Janne Ahonena. Legendarny Fin w Engelbergu na pudle stał aż 12-krotnie.

Forma życia Jana Ziobry

W grudniu 2018 roku Piotr Żyła był dwa razy drugi. Przegrywał z Karlem Geigerem i Ryoyu Kobayashim. Zwycięstwo było blisko, ale nie udało się skoczkowi z Wisły to, czego pięć lat wcześniej dokonał Jan Ziobro. Pierwszego dnia zawodów skoczek z Rabki-Zdroju odniósł sensacyjne, jedyne w swojej karierze zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata.

Nie było jednak tak, jak w tym samym sezonie w przypadku Krzysztofa Bieguna, który wygrał w Klingenthal w loteryjnym, jednoseryjnym konkursie. Ziobro prowadził po pierwszej serii, a liderem konkursu przed jego drugim skokiem był… Kamil Stoch. Mniej doświadczony z naszych zawodników wytrzymał jednak ciśnienie i nie tylko triumfował, ale – skacząc 141 metrów – wyrównał rekord skoczni!

To był niesamowity dzień i weekend polskich skoków w Engelbergu. Pierwszy raz w historii dwóch Polaków stanęło na podium zawodach Pucharu Świata, a na dodatek wygrało konkurs dubletem. Na dodatek szósty był Piotr Żyła, a siódmy Klemens Murańka. To jeszcze nie wszystko, bo po tym konkursie – pierwszy raz w karierze – Kamil Stoch nałożył żółty plastron lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Dzień później było tylko ciut gorzej. Stoch… wygrał zawody, a triumfator z soboty zajął trzecie miejsce. Był to, bez kwestii, najlepszy czas w karierze Jana Ziobry, choć w 2015 roku znalazł się w składzie brązowej drużyny na MŚ w Falun. Później było już dużo gorzej, zawodnik – w dodatku – nie trzymał języka za zębami.

W 2018 roku, w wieku 27 lat, postanowił zakończyć karierę. Ale tego, co stało się jego udziałem, w ciągu dwóch dni na skoczni w Engelbergu, nikt mu nie zabierze. Choć współrekordzistą skoczni już nie jest. Najlepszy wynik – 144 metry – należy do Domena Prevca i Ryoyu Kobayashiego.



Klasyfikacja generalna PŚ
1. Halvor Egner Granerud (Norwegia) 400, 2. Markus Eisenbichler (Niemcy) 333, 3. Robert Johansson (Norwegia) 220, 4. Yukiya Sato (Japonia) 164, 5. Dawid Kubacki 144, 6. Karl Geiger (Niemcy) 141, 7. Daniel Huber (Austria) 140, 8. Piotr Żyła 133, 9. Pius Paschke (Niemcy) 127, 10. Anże Laniszek (Słowenia) 109, 18. Kamil Stoch 62, 21. Paweł Wąsek 55, 24. Aleksander Zniszczoł 52, 28. Klemens Murańka 38, 32. Andrzej Stękała 36, 42. Maciej Kot 17, 45. Jakun Wolny 16, 56. Stefan Hula 2, 57. Tomasz Pilch 1.

Klasyfikacja Pucharu Narodów
1. Norwegia 1164, 2. Niemcy 1144, 3. Polska 856, 4. Austria 748, 5. Japonia 565, 6. Słowenia 519.

Program zawodów w Engelbergu
Piątek, 18 grudnia
16:00 – oficjalny trening
18:00 – kwalifikacje
Sobota, 19 grudnia
15:00 – seria próbna
16:00 – I seria
Niedziela, 20 grudnia
14:30 – kwalifikacje
16:00 – I seria



Na zdjęciu: Kamil Stoch lubi skocznię w Engelbergu. To tam dziewięć razy stawał na podium i po raz pierwszy w karierze założył koszulkę lidera Pucharu Świata.

Fot. Pressfocus