PŚ w Klingenthal. Dobry prognostyk

Trzy bardzo dobre skoki Kamila Stocha w piątek pozwalają sądzić, że w sobotę w Klingenthal będzie lepiej niż było.


Tym, co od samego początku wyróżniało piątkowy początek weekendu Pucharu Świata w Klingenthal, od tego, co działo się w Niżnym Tagile, Ruce i Wiśle, były warunki. Po raz pierwszy w tym sezonie wiatr nie uprzykrzał życia zawodnikom. Równe okoliczności przyrody zawsze są czymś, co uspokaja kibiców, choć wczoraj mieliśmy do czynienia tylko z treningami i kwalifikacjami do dzisiejszego konkursu.

Najważniejsze było jednak to, że Polacy – przede wszystkim Piotr Żyła i Kamil Stoch – prezentowali się na Vogtland Arenie znacznie lepiej, aniżeli w poprzednich zawodach. Jeżeli chodzi o treningowe serie, to szczególnie mogły się podobać próby trzykrotnego mistrza olimpijskiego.

W pierwszej serii próbnej zawodnicy nieczęsto przekraczali punkt konstrukcyjny, usytuowany na 125 metrze. Stoch osiągnął 127 metrów, co dało mu czwarte miejsce. Taką samą odległość osiągnął Żyła, ale startował z rozbiegu o dwie belki wyższego. Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł spisali się słabiej i osiągnęli rezultaty na granicy awansu do czołowej pięćdziesiątki.

Drugi trening – po raz pierwszy możemy to powiedzieć w tym sezonie – toczył się pod dyktando Polaków. Stoch pofrunął na 136 metr, a Żyła wylądował o trzy metry bliżej. Tym razem obaj Polacy startowali z takiego samego rozbiegu i zajęli – odpowiednio – drugie i trzecie miejsce. Najdłuższy skok, który był jednocześnie najlepszą odległością obu serii treningowych – oddał Marius Lindvik. Norweg osiągnął 140 metrów. Warto jeszcze dodać, że 21 wynik w drugiej serii próbnej – po skoku na odległość 124 metrów – uzyskał Wąsek.

Skoczek z Ustronia, jako pierwszy z naszych, zaprezentował się w kwalifikacjach. I, co najważniejsze, oddał swój najlepszy skok. Po próbie na odległość 126 metrów byliśmy przekonani, że Polak dostanie się do konkursu, co wkrótce się potwierdziło. Osiem metrów bliżej wylądował Aleksander Zniszczoł, ale 118 metrów oznaczało, że drugi z reprezentantów WSS Wisła również zakwalifikował się do dzisiejszych zawodów. Odnotować należy, że Paweł Wąsek prowadził w kwalifikacjach bardzo długo. Wyprzedził go nie byle kto, bo czterokrotny mistrz olimpijski, Simon Ammann.

Szwajcar utrzymał prowadzenie po skoku Piotra Żyły. Wiślanin osiągnął 124 metry, czyli był to jego najkrótszy wczorajszy skok. Ale warto dodać, że startował Polak w najgorszych warunkach, jeżeli chodzi o kwalifikacje. I taki wynik dał mu drugie miejsce. W miarę upływu czasu Żyłę przeskakiwali kolejni zawodnicy, choć nie wszyscy. Dalej od kolegi z reprezentacji skoczył również Kamil Stoch.

To był trzeci kolejny bardzo dobry skok lidera naszej reprezentacji. Zawodnik z Zębu wylądował na 130 metrze, w dobrym stylu , przy dodanych punktach za wiatr, i musiał objąć prowadzenie. Wyraźnie przed Andreasem Wellingerem.

Z zawodników czołowej dziesiątki klasyfikacji generalnej Pucharu Świata dalej od Kamila Stocha skoczyli jedynie Ryoyu Kobayashi i Karl Geiger. Japończyk, który wrócił do rywalizacji po pozytywnym wyniku testu na koronawirusa, uzyskał 133 metry, ale jego nota była o niecałe dwa punkty wyższa od Polaka. Niemiec uzyskał 131 metrów i wygrał z Polakiem o punkt.

Ostatecznie Stoch zajął trzecie miejsce, Żyła był dwunasty, Wąsek osiemnasty, a Zniszczoł zajął 45. miejsce. Gdyby dziś nasi powtórzyli takie rezultaty, to – biorąc pod uwagę wcześniejsze konkursy – bylibyśmy zadowoleni.


Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus