PŚ w Ruce. Płynęli i jechali dwie doby

Za naszymi skoczkami długa droga na zawody do Ruki. Ale pierwsza kadra Austrii, z powodu koronawirusa, do Finlandii w ogóle się nie wybrała.

O 3.00 nad ranem w środę prom z reprezentacją Polski na pokładzie wypłynął z niemieckiego Travemuende, dzielnicy Lubeki, do Helsinek. Adam Małysz, dyrektor-koordynator ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim, poinformował, że ta część podróży, drogą morską, na zawody Pucharu Świata do Helsinek potrwa… 30 godzin.

W stolicy Finlandii nasza kadra zameldowała się wczoraj przed południem, a następnie wyruszyła samochodami w 800-kilometrową podroż do Kuusamo, nieopodal Ruki, gdzie dziś rozpoczyna się drugi weekend pucharowej rywalizacji. W sumie podróż na miejsce przeznaczenia trwała niemal dwie dobry.

Kierownictwo naszej ekipy, w przeciwieństwie do większości pozostały reprezentacji biorących udział w rywalizacji, nie skorzystało ze zorganizowanego przez Międzynarodową Federację Narciarską czarterowego lotu z Monachium. Być może w obawie przed zakażeniami koronawirusem. Warto podkreślić, że tuż przed wyjazdem do Finlandii cała nasza ekipa poddana została kolejnym testom i wszystkie badania dały wynik negatywny.

Austriacki drugi ganitur

Tymczasem koronawirus pojawił się w kadrze austriackiej. Badania przeprowadzone po weekendzie w Wiśle wykazały, że dwóch zawodników – Gregor Schlierenzaurer i Philipp Aschenwald, a także dwóch członków sztabu szkoleniowego, w tym pierwszy trener Andreas Widhoelzl, ulegli zakażeniu. Austriacki związek podjął natychmiastowe decyzje i cała ekipa została wysłana na kwarantannę.

Oznacza to, że w Ruce nie zobaczymy najlepszych zawodników z tego kraju, a przypomnijmy, że zespół ten udanie rozpoczął pucharową rywalizację. W Wiśle-Malince, Austriacy wygrali konkurs drużynowy, a i w zawodach indywidualnych spisali się bardzo dobrze. Daniel Huber, który kapitalnie skakał na obiekcie im. Adama Małysza, uplasował się w niedzielę na trzecim miejscu.

Wspomniany Aschenwald ukończył rywalizację na ósmej pozycji, a w pierwszej dziesiątce zmieścił się jeszcze Michael Hayboeck. Wszyscy wymienieni nie powiększą swojego pucharowego dorobku w najbliższy weekend, bo do Kuusamo wysłani zostali inni skoczkowie.

W Ruce, Austrię reprezentować będą: Manuel Fettner, David Haagen, Timon-Pascal Kahofer, Clemens Leitner, Markus Schiffner i Marco Woergoetter. Najbardziej znanym zawodnikiem z tego grona jest 35-letni Fettner, który ma na swoim koncie m.in. tytuł drużynowego mistrza świata z 2013 roku. A także trzy miejsca na podium w konkursach Pucharu Świata. Leitner, z kolei, to triumfator klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego sezonu 2019/20.

Warto dodać, że Ruce w ogóle nie wystartują Rosjanie, bo zakażenie stwierdzono u Michaiła Maksimoczkina. – Koronawirus będzie nieodłączną częścią tego sezonu. Będziemy iść krok po kroku, aby uniknąć zbędnej paniki – powiedział w rozmowie z portalem skijumping.pl, Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata.

Nigdy nie wygraliśmy

Skocznia Rukatunturi, na której rywalizacja rozpocznie się dziś, od kwalifikacji do sobotniego konkursu, niezbyt dobrze kojarzy się kibicom. To bowiem taki obiekt, na który bardzo często karty rozdaje wiatr. Po raz pierwszy skocznia, której rozmiar wynosi 142 metry, gościł karawanę Pucharu Świata w 1996 roku. Regularnie jednak zawody o punkty odbywają się tam od początku XXI wieku.

Do tej pory zdołano rozegrać w Ruce 27 konkursów indywidualnych i 7 drużynowych. Ale aż 5 razy zawody całkowicie, z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych, odwoływano, a aż 6-krotnie o losach decydowała jedna seria. Spore problemy z konkursami na Rukatunturi były przed rokiem. Pierwszy udało się przeprowadzić, a triumf odniósł Daniel Andre Tande, ale dzień później o skakaniu nie było już mowy.

Polakom obiekt położony nieopodal Kuusamo kojarzy… się tak sobie. To bowiem jedna z nielicznych skoczni w kalendarzu tego sezonu PŚ, na której Polacy nigdy nie wygrali. Ponadto Mazurek Dąbrowskiego nigdy nie zabrzmiał w Niżnym Tagile, Rasznowie i Zhangjiakou. Ważne jest jednak to, że na rosyjskim i rumuńskim obiekcie konkursy odbywają się od niedawna. Pierwsza z wymienionych miejscowości zorganizuje w tym sezonie zawody dopiero po raz szósty, a druga po raz drugi. Chińczycy, z kolei, dopiero zadebiutują w pucharowym kalendarzu.

Skocznia poważnych wypadków

Jak zatem wiodło się Polakom w Ruce? W 2002 roku Adam Małysz był drugi, za Primożem Peterką, a rok później – dwukrotnie – stanął na tym samym stopniu podium. Na kolejne miejsca „na pudle” musieliśmy czekać aż 15 lat. Przed dwoma laty „biało-czerwoni” zaliczyli jednak najlepszy weekend na Rukatunturi w historii.

W pierwszym, jednoseryjnym, konkursie drugie miejsce zajął Kamil Stoch, a trzeci był Pioytr Żyła. Polacy przegrali wówczas z Ryoyu Kobayashim, choć Stoch skoczył dwa metry dalej od Japończyka. Dzień później na Kobayashiego znów nie było mocnych. Wygrał po raz drugi, a nasz trzykrotny mistrz olimpijski zajął trzecie miejsce. Obu zawodników rozdzielił Andreaas Wellinger.

Wspomniany niemiecki skoczek nie zawsze jednak wyjeżdżał z Ruki zadowolony. W 2014 roku zaliczy bowiem na Rukatunturi nieprzyjemny upadek i nie był pierwszym zawodnikiem, któremu coś takiego się przydarzyło. W 2003 roku Thomas Morgenstern, tuż po wyjściu z progu, stracił równowagę i runął na zeskok. Była to pierwsza z kilku poważnych kraks w karierze „Morgiego”. Który niespełna trzy lata później, w Turynie, został mistrzem olimpijskim na dużej skoczni. Austriak, w swej autobiorgafii, napisał, że tamten upadek z Ruki zlekceważył i choć odnosił później znakomite sukcesy, to coś w głowie zostało.

Przypomnijmy, że Morgenstern zakończył karierę w 2014 roku, w wieku 28 lat. Po kolejnym, bardzo groźnym upadku na Kulm. Wniosek? Na Rukatunturi trzeba walczyć, ale trzeba też bardzo uważać. A wiatr ponownie może być głównym antybohaterem zbliżającego się weekendu. Prognozy na najbliższe dni nie są bowiem zbyt optymistyczne…


147,5
Metra
wynosi oficjalny rekord Rukatunturi. Należy do trzech zawodników. Stefana Krata, który w tym roku na skoczni tej nie wystartuje, Ryoyu Kobayashiego i Karla Geigera. O metr dalej, w 2010 roku, w konkursie skoków do kombinacji norweskiej, wylądował Niemiec Eric Frenzel. W 2004 roku aż 152 metry skoczył, z kolei, Norweg Sigurd Pettersen, ale próba ta miała miejsce podczas treningu i nie może być uznawana za rekord oboiektu.

Tego samego dnia, 18 listopada 2004 roku, Adam Małysz – również podczas treningu – osiagnął taką samą odległośc, ale skoku nie ustał. W 2010 roku, kolejny raz podczas próbnego skoku, 150,5 metra zanotował Ville Larinto. Skocznia w Ruce znana jest również z tego, że w… 1981 roku fińska zawodniczka, Tiina Lehtola, skacząc 110 metrów, ustanowiła rekord świata w długości lotu wśród kobiet. Wynik ten przetrwał 8 lat.


Klasyfikacja generalna PŚ (po 1 z 28 konkursów)
1. Markus Eisenbichler (Niemcy 100, 2. Karl Geiger (Niemcy) 80, 3. Daniel Huber (Austria) 60, 4. Halvor Egner Granerud (Norwegia) 50, 5. Piotr Żyła 45, 6. Anże Laniszek (Słowenia) 40, 7. Yukiya Sato (Japonia) 36, 8. Philipp Aschenwald (Austria) 32, 9. Mackenzie Boyd-Clowes (Kanada) 29, 10. Michael Hayboeck (Austria) 26, 11. Dawid Kubacki 24, 19. Andrzej Stękała 12, 20. Maciej Kot 11, 22. Klemens Murańka 9, 27. Kamil Stoch 4, 29. Stefan Hula 2.

Klasyfikacja Pucharu Narodów
1. Niemcy 571, 2. Austria 518, 3. Polska 407, 4. Norwegia 342, 5. Japonia 270, 6. Słowenia 210.

Program zawodów w Ruce
Piątek, 27 listopada

14.30 – oficjalny trening
16.45 – kwalifikacje do sobotniego konkursu

Sobota, 28 listopada
15.00 – seria próbna

16.30 – I seria konkursowa

Niedziela, 29 listopada
14.00 – kwalifikacje

15.30 – I seria konkursowa



Na zdjęciu: Tak było dwa lata temu. Kamil Stoch (z lewej) zajął drugie, a Piotr Żyła (z prawej) trzecie miejsce podczas jednoseryjnego konkursu na Rukatunturi.

Fot. Pressfocus