PŚ w Wiśle. Powody do optymizmu

Jedenastu z trzynastu Polaków, którzy wystartowali w piątkowych kwalifikacjach, awansowało do niedzielnego konkursu. W sobotę konkurs drużynowy.


Piątkowe skakanie w Wiśle rozpoczęło się od dwóch serii treningowych, po których tym, którzy zawiedzeni byli występami naszych skoczków w Niżnym Tagile i Ruce, a zawiedzeni byliśmy wszyscy, od razu zrobiło się lepiej. Wprawdzie Dawid Kubacki nadal radził sobie nieszczególnie, bo obie serie treningowe kończył w czwartej dziesiątce, ale Kamil Stoch i Piotr Żyła wyglądali zdecydowanie lepiej, aniżeli w Rosji i w Finlandii. Wprawdzie na wyjeździe zdarzały im się niezłe próby, szczególnie Stochowi, ale było ich zdecydowanie zbyt niewiele.

W pierwszym treningu „Rakieta z Zębu” oddał wręcz perfekcyjną próbę. 128 metrów przy wietrze z tyłu było znakomitym rezultatem i dało najwyższą notę. „Wiewiór” lądował o trzy metry bliżej. W nieco lepszych, ale też niekorzystnych warunkach. Pierwsze i czwarte miejsce dwóch najlepszych Polaków, choć była to jedynie seria treningowa, trzeba było uznać za dobry wynik.

Debiutant w konkursie

W drugiej próbnej kolejce najbardziej doświadczeni w naszym zespole spisali się nieco słabiej, jeżeli chodzi o miejsca. Żyła był szósty, a Stoch dziewiąty, ale nadal skoki dwójki wymienionych zawodników wyglądały porządnie. Pozostali? Trzecim najlepszym z Polaków w pierwszej serii treningowej był Aleksander Zniszczoł, który zajął 25. miejsce.

W drugiej kolejce 15. lokatę uzyskał Stefan Hula. Nieźle wyglądały ponadto skoki debiutującego w zawodach PŚ Jana Habdasa. To właśnie ten zawodnik, jako drugi z „Biało-czerwonych”, przystąpił do skoku kwalifikacyjnego. Uzyskał 122,5 metra i musiał chwilę poczekać na życiową wiadomość. Kilkanaście minut później okazało się, że po raz pierwszy wystąpi w konkursie Pucharu Świata. Bardzo szybko awans uzyskali również wracający po koronawirusie Klemens Murańka, a także Paweł Wąsek i Stefan Hula. Wątpliwości nie pozostawił następnie Andrzej Stękała, który wreszcie oddał bardzo dobry skok.

Wylądował na 124 metrze. Gdy kolejny z zawodników skaczących wczoraj spisał się słabiej promocję do niedzielnych zawodów zdobył Tomasz Pilch, a chwilę później awans wywalczył – po słabym skoku Władimira Zogafrskiego z Bułgarii, Aleksander Zniszczoł.

W kwalifikacjach – kontrolnie


Jakub Wolny, czyli pierwszy z Polaków, który w tym sezonie Pucharu Świata punktował, kontrolnie wyprzedził Stękałę, choć wylądował o 2,5 metra bliżej od kolegi z reprezentacji. W tym momencie było już przesądzone, że do niedzielnej pięćdziesiątki awansuje – nikt nie wyobrażał sobie, że dramatycznie skoki zepsują Kubacki, Żyła i Stoch – 11 z 13 zgłoszonych do kwalifikacji Polaków. Odpadli Jarosław Krzak, który skoczył za blisko, a także Maciej Kot, który został zdyskwalifikowany.

Dawid Kubacki nie zachwycił, co – sądząc po dyspozycji mistrza świata z 2019 roku – było do przewidzenia, ale 122 metry dały pewny awans do konkursu. Podobnie, jak 123 metry Piotra Żyły i śmiało można stwierdzić, że był to najgorszy skok wiślanina wczoraj. Kamil Stoch również w serii kwalifikacyjnej skoczył krócej, aniżeli w dwóch seriach treningowych. 122,5 metra najlepszego z naszych zawodników w tym sezonie nie zrobiło wrażenia, ale awans był oczywisty. Najlepszym we wczorajszej serii punktowanej okazał się Jan Hoerl, choć Austriak nie skoczył najdalej. No 134 metry uzyskał lider Pucharu Świata, czyli Karl Geiger, ale lądował bez telemarku. Był drugi, a Stoch został sklasyfikowany na 10. miejscu.

Zawsze na podium

W sobotę w Wiśle zostanie rozegrany pierwszy w tym sezonie konkurs drużynowy. Do tej pory zawody w takim formacie na skoczni w Malince odbyły się czterokrotnie. I za każdym razem „biało-czerwoni” kończyli rywalizację na podium. W 2017 roku, ex aequo z Austriakami, zajęliśmy drugie miejsce. Rok później drużyna w składzie Piotr Żyła, Jakub Wolny, Dawid Kubacki i Kamil Stoch, wygrała zawody. To był niezwykle emocjonujący konkurs, bo przed finałową kolejką przegrywaliśmy z Niemcami. Kamil Stoch pokazał jednak klasę, wyraźnie przeskoczył Richarda Freitaga, i na skoczni Adama Małysza wybrzmiał Mazurek Dąbrowskiego.

W listopadzie 2019 roku zespół w tym samym składzie, co rok wcześnie, choć w nieco innym ustawieniu, zajął trzecie miejsce, ustępując Austriakom i Norwegom. W zeszłym sezonie w konkursie, który inaugurował sezon Pucharu Świata, Polacy znów zajęli trzecie miejsce. Przegrali z Austrią i Niemcami. Austriacy zatem dwukrotnie wygrywali konkursy drużynowe w Wiśle. I, jako jedyni obok Polaków, zawsze w takich zawodach stawali na podium.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus