PŚ w Zakopanem. Coś do udowodnienia

Lider Pucharu Świata, Halvor Egner Granerud, w obawie przed koronawirusem, przybył do Zakopanego prosto z Klingenthal.


11 Polaków weźmie udział w dzisiejszych kwalifikacjach do sobotniego konkursu na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Światowa czołówka, co nigdy wcześniej w historii rywalizacji o Puchar Świata się nie zdarzyło, po raz drugi w tym samym sezonie zjechała do stolicy Tatr.

Tym razem, w przeciwieństwie do styczniowej wizyty w Zakopanem, rozegrane zostaną dwa konkursy indywidualne. W miejsce odwołanej próby przedolimpijskiej, która odbyć się miała w chińskim Zhangjiakou. W styczniu br. na Wielkiej Krokwi najpierw rywalizowano drużynowo, a następnie solo. Biorąc pod uwagę to, że sezon zaczynał się w Wiśle, Puchar Świata w Polsce gości już po raz trzeci. Taka sytuacja również nigdy wcześniej nie miała miejsca.

Wraca doświadczenie

Szkoleniowiec naszego zespołu, Michal Doleżal, zdecydował się na dzisiejsze kwalifikacje wystawić tzw. grupę krajową, choć nie skorzystał z pełnej przysługującej mu kwoty startowej, która wynosi sześciu dodatkowych zawodników. Przypomnijmy, że dwa razy w sezonie trenerzy zespołów, które są gospodarzami zawodów, mają taką możliwość, a opiekun Polaków pierwszy raz skorzystał z tego prawa w Wiśle.

Wówczas do konkursu dostało się 11 „biało-czerwonych” i dokładnie taka sama 11 pokaże się w Zakopanem dzisiaj. Prócz siedmiu zawodników, który w zeszły weekend startowali w Klingenthal, na starcie staną: Maciej Kot, Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek i Stefan Hula. Dla ostatniego z wymienionych, brązowego medalisty IO w Pjongczangu w konkursie drużynowym, będzie to pierwszy start w PŚ od grudnia zeszłego roku i konkursów w Niżnym Tagile, bo trener Doleżal nie zabrał następnie doświadczonego skoczka na żadne z kolejnych zawodów.

Ostatnio 35-letni zawodnik pokazał niezłą formę podczas Pucharu Kontynentalnego. W Willingen był 12 i 10, a w Zakopanem będzie najstarszym zawodnikiem w naszym zespole.

Jeszcze nie wygraliśmy

Nie od niego jednak polscy kibice oczekują najwięcej i liczą na to, że będzie zwycięstwo, bo przecież do tego przyzwyczaili ich skoczkowie. W czterech poprzednich sezonach Polacy zawsze wygrywali w konkursach Pucharu Świata, które rozgrywane były w naszym kraju. W sezonie 16/17 Kamil Stoch był dwa razy najlepszy w Wiśle i raz w Zakopanem.

W dwóch kolejnych pucharowych kampaniach polska drużyna wygrywała po jednym razie w każdej z wymienionych miejscowości, a przed rokiem Stoch ponownie triumfował na Wielkiej Krokwi. Ostatnim sezonem, w którym nasi nie wygrali konkursu w Polsce był ten 2015/16, czyli mija od niego już pięć lat. W bieżącej edycji Pucharu Świata żadnego z czterech konkursów Polacy u siebie nie wygrali.

W wiślańskiej drużynówce zajęli trzecie miejsce. Zwycięstwo w takich samych zawodach w Zakopanem mieli na wyciągnięcie ręki, ale sprawę zawalił Andrzej Stękała i skończyło się na drugim miejscu. Dzień później „Stęki” był najlepszy z naszych w konkursie indywidualnym. Zajął piąte miejsce. Taką samą lokatę wcześniej w Wiśle wywalczył najlepszy wówczas z „biało-czerwonych”, Piotr Żyła.

Boi się koronawirusa

Mają zatem podopieczni Michala Doleżala coś do udowodnienia na swoim terenie, choć wcale łatwo nie będzie. Przy tak, jak ostatnio skaczącym Halvorze Egnerze Granerudzie. Warto jednak wspomnieć o tym, że Norweg, podczas pierwszej w tym sezonie wizyty w Zakopanem, spisywał się nadspodziewanie słabo.

Przyczyną były niskie prędkości najazdowe, a fachowcy twierdzili, że lider Pucharu Świata nie mógł znaleźć odpowiedniej pozycji. I, że Wielka Krokiew mu po prostu nie leży. Tak czasami bywa, choć teraz norweski skoczek wcześniej niż wszyscy jego koledzy z reprezentacji pojawił się pod Tatrami.

Zawodnik, który triumf w klasyfikacji PŚ ma praktycznie w kieszeni, do Zakopanego przyjechał prosto z Klingenthal, gdzie dwa razy wygrał. Podróżował samochodem, rezygnując tym samym z lotu i krótkiego pobytu w ojczyźnie. Norweskie media poinformowały, cytując zawodnika, że Granerud obawia się zakażenia koronawirusem przed kluczową częścią sezonu. A przecież obecność w większych skupiskach ludności, m.in. na lotniskach, takie ryzyko zwiększa.


Klasyfikacja generalna PŚ (po 19 z 28 konkursów)
1. Halvor Egner Granerud (Norwegia) 1406, 2. Markus Eisenbichler (Niemcy) 977, 3. Kamil Stoch 845, 4. Piotr Żyła 665, 5. Robert Johansson (Norwegia) 661, 6. Dawid Kubacki 640, 7. Anże Laniszek 616, 8. Karl Geiger (Niemcy) 489, 9. Marius Lindvik (Norwegia) 482, 10. Yukiya Sato (Japonia) 450, 15. Andrzej Stękała 354, 25. Jakub Wolny 133, 29. Klemens Murańka 112, 36. Aleksander Zniszczoł 81, 40. Paweł Wąsek 62, 53. Maciej Kot 17, 67. Stefan Hula 2, 69. Tomasz Pilch 1.

Klasyfikacja Pucharu Narodów
1. Norwegia 4279, 2. Polska 3912, 3. Niemcy 3114, 4. Austria 2544, 5. Słowenia 2114, 6. Japonia 1892, 7. Szwajcaria 437, 8. Rosja 302.



Na zdjęciu: Drugi w tym sezonie weekend w Zakopanem, to ostatnia dla polskich skoczków okazja do tego, by nie zakończyć bieżącej edycji Pucharu Świata bez zwycięstwa u siebie.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus