PŚ w Zakopanem. Siedem mgnień spod Tatr

Zakopanem świętuje dziś jubileusz. Zawody Pucharu Świata odbędą się tam po raz pięćdziesiąty. W przeszłości działo się wiele…

Dzisiejsze zawody drużynowe w Zakopanem będą 50 konkursem Pucharu Świata rozgrywanym w stolicy Tatr. Ale, co warto zaznaczyć, 50 konkurs na Wielkiej Krokwi zostanie rozegrany jutro, bo w 1980 roku, w premierowym sezonie PŚ, pierwsze zawody odbyły się na Średniej Krokwi. Tamten weekend zakończył się podwójnym zwycięstwem polskich skoczków.

Najpierw, właśnie na Średniej Krokwi, triumfował Stanisław Bobak, a następnego dnia najlepszy okazał się – już na większym obiekcie – Piotr Fijas, który wyprzedził Bobaka. Rok później zawody miały zostać rozegrane po raz kolejny, ale z powodu braku śniegu zostały odwołane.

Światowa czołówka wróciła do Zakopanego w 1990 roku, a następnie sześć lat później. Stałe miejsce w kalendarzu pucharowym rywalizacja na Wielkiej Krokwi zajmuje od sezonu 2001/02. W klasyfikacji wszech czasów, pod względem liczby zwycięstw – sumując konkursy indywidualne i drużynowe – prowadzą „biało-czerwoni”, którzy w Zakopanem triumfowali 12 razy.

Najczęściej na podium, 36-krotnie, stawali natomiast Austriacy. Na przestrzeni czterech dekad pucharowej rywalizacji wydarzyło się w Zakopanem wiele ciekawych, ale również dramatycznych historii.

Wielkie szanse Matei

Gdy pod koniec lat 90. poprzedniego stulecia Adam Małysz był bez formy, za najlepszego naszego skoczka uchodził Robert Mateja. Zawodnik z Chochołowa dwa razy zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi miał wręcz na wyciągnięcie ręki.

W 1998, po pierwszej serii pierwszego konkursu, który odbywał się w niezwykle trudnych warunkach, Polak zajmował drugie miejsce. Padający deszcz i zmienny wiatr powodował, że skoki były przygnębiająco krótkie. I w drugiej kolejce wystarczało, by Mateja uzyskał jakieś… 100 metrów! Wtedy wygrałby zawody.

Tymczasem 94,5 metra nie mogło dać triumfu i Polak był szósty. Rok później, po pierwszej serii drugiego konkursu (pierwszy, dość niespodziewanie wygrał były trener reprezentacji Polski, Stefan Horngacher) Mateja… prowadził, po świetnym skoku na 126 metrów. W kolejce finałowej uzyskał jednak 99 metrów i zajął 16. miejsce.

Tłumy pod skocznią

W sezonie, w którym eksplodowała forma Adama Małysza, Zakopane nie znalazło się w pucharowym kalendarzu. Ale rok później, w styczniu 2002 roku, pod Tatrami zjawiły się dziesiątki tysięcy kibiców. Według różnych szacunków konkursy mogło obserwować nawet 100 tysięcy ludzi, a sporym powodzeniem obserwujących zawody cieszyły się otaczające Wielką Krokiew… drzewa.

Pierwszego dnia Małysz zajął jednak dopiero siódme miejsce, ale w niedzielę wygrał, co spotkało się z reakcją wręcz euforyczną. Tym bardziej, że „Orzeł z Wisły” minimalnie pokonał Svena Hannawalda, który wtedy miał już na pieńki z polskimi kibicami. Eskalacja napięć nastąpiła nieco później, na MŚ w lotach w Harrachovie. Rok później był już jednak rozejm, a „Hanni”, w pięknym stylu, dwukrotnie na Wielkiej Krokwi wygrał.

Podwójny triumf mistrza

Hannawald był drugim, po Martinie Schmitcie, skoczkiem, który pod Tatrami wygrał dubletem. Takim samym osiągnięciem popisał się w 2005 roku Adam Małysz. W pierwszym konkursie zaistniałą jednak sytuacja, jakiej nigdy wcześniej i nigdy później w Zakopanem nie oglądaliśmy. Otóż Polak, a także Norweg Roar Ljokelsoey, uzyskali identyczną notę i ex aequo zajęli pierwsze miejsce.

Następnego dnia nie było już wątpliwości. Małysz wygrał zdecydowanie. Później jeszcze dwa razy zdarzyło się, że zawodnik wygrał oba konkursy na Wielkiej Krokwi. W 2006 takiej sztuki dokonał Matti Hautamaeki, a cztery lata później Gregor Schlerenzauer. Obecnie na coś podobnego nie ma szans, bo od 2013 roku rozgrywa się na Wielkiej Krokwi konkursy drużynowy i indywidualny.

Małysz ratujący… życie

To był pierwszy z dramatycznych weekendów Pucharu Świata w Zakopanem. Tuż przed sobotnim konkursem z 2006 roku napłynęła tragiczna informacja o katastrofie na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich. Zginęło 65 uczestników wystawy gołębi pocztowych. Służby ratunkowe, choć nieoficjalnie, mówiły, że ofiar mogło być dużo więcej.

Otóż część wystawców, krótko przed katastrofą, która wydarzyła się o godz. 17.15, wcześniej opuściła halę, której dach się zawalił pod naporem śniegu, by zdążyć do domów na… transmisję z Zakopanego. Choć Adam Małysz nie znajdował się wówczas w nadzwyczajnej dyspozycji. Można jednak powiedzieć, że jego popularność i uwielbienie kibiców uratowała wiele ludzkich istnień.

Strach był silniejszy

Ten konkurs w ogóle nie powinien dojść do skutku. Warunki były fatalne i loteryjne, a świadczy o tym fakt, że po pierwszej serii prowadził Rok Urbanc ze Słowenii. Nazwisko to dziś kibicom skoków narciarskich niewiele mówi. Dramat rozegrał się jednak w drugiej kolejce, z udziałem innego zawodnika. Fatalny upadek zaliczył Czech Jan Mazoch, który doznał poważnych obrażeń.

Lekarze walczyli o jego życie, przez kilka dni wnuk Jirziego Raszki, mistrza olimpijskiego z 1968 roku, znajdował się w śpiączce. Ze szpitala wyszedł po dwóch tygodniach. Długi trwało, aż powrócił do pełni sprawności. Na krótko również wrócił do skakania, ale strach był silniejszy i wkrótce zakończył karierę. Warto jeszcze dodać, że konkurs po upadku Mazocha przerwano. A następnego dnia zawody się nie odbyły.

Zostali dla kibiców

Weekend w Zakopanem rozpoczął się w smutnych okolicznościach żałoby narodowej po katastrofie wojskowego samolotu CASA, który dwa dni wcześniej rozbił się pod Mirosławcem, a śmierć poniosło 20 osób. Ponadto warunki były trudne i sobotniego konkursu nie udało się rozegrać. Wtedy stało się coś, czego nigdy wcześniej nie było.

Trenerzy, wraz z zawodnikami, podjęli decyzję, że pozostaną w Zakopanem dzień dłużej i spróbują rozegrać konkurs w niedzielę! Inicjatorami takiego przedsięwzięcia były wielkie sławy skoków narciarskich, Thomas Morgenstern i Mika Kojonkoski. I rzeczywiście w niedzielę udało się przeprowadzić jedną serią. Wygrał Anders Bardal, a Adam Małysz zajął najlepsze miejsce w sezonie. Czwarte.

Przekazanie pałeczki

„Orzeł z Wisły” swój ostatni konkurs w Zakopanem wygrał w styczniu 2011 roku. Była to pierwsza jego wygrana po niemal czteroletniej przerwie, a wydarzyła się niedługi przed ogłoszeniem decyzji o zakończeniu kariery, co nastąpiło podczas MŚ w Oslo. Dzień później najlepszy okazał się Simon Ammann, a w niedzielę, w miejsce konkursu w Harrachovie, który nie doszedł do skutku, Małysz… zaliczył niemiły upadek.

Wtedy nastąpiło symboliczne przekazanie pałeczki, bo po raz pierwszy w karierze zawody PŚ wygrał Kamil Stoch. Dziś obaj nasi wielcy mistrzowie mają na swoim koncie po tyle samo, czyli po 39 zwycięstw w PŚ. Czy zatem Zakopane, kolejny raz, stanie się symboliczne?


5
Zwycięstw
pucharowych na Wielkiej Krokwi w Zakopanem ma na swoim koncie Kamil Stoch. Tyle samo, co Gregor Schlierenzauer i obaj zajmują pierwsze miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Pod względem liczby miejsc na podium prowadzą Adam Małysz i Janne Ahonen, którzy „na pudle” stali po osiem razy.




Czy wiesz, że…
Jednym z faworytów konkursów PŚ w Zakopanem w 1996 roku był Jens Weissflog. Słynny Niemiec, dwukrotny już wówczas indywidualny mistrz olimpijski, przyjechał do stolicy polskich Tatr, jako świeżo upieczony triumfator Turnieju Czterech Skoczni. Ale podczas spaceru po Krupówkach… pośliznął się i skręcił nogę. Wystartował w pierwszym konkursie i zajął w nim… 50. miejsce. W drugim nie wziął już udziału. Więcej w Zakopanem nie wystąpił, bo po sezonie 95/96 zakończył karierę. Ale zwycięstwo z Wielkiej Krokwi ma w swym dorobku, bo triumfował na niej w 1990 roku.



Na zdjęciu: Kamil Stoch wygrywał w Zakopanem pięć razy. Po raz pierwszy 10 lat temu, dwa dni po ostatnim pucharowym triumfie Adama Małysza.

Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus