Puchacz zaczął greckie granie

Po kolejnym fiasku w Unionie Berlin Tymoteusz Puchacz udał się na wypożyczenie do Panathinaikosu, gdzie bliski był wymarzonego debiutu.


W lipcu 2021 roku berlińczycy zapłacili za „Puszkę” 2,5 mln euro, co jak na standardy klubu było wcale niemała kwotą. I… na tym właściwie skończyły się spektakularne informacje dotyczące lewonożnego zawodnika w Unionie. Od tamtej pory Puchacz w barwach „Żelaznych” wystąpił tylko 10 razy, wielokrotnie znajdując się poza kadrą meczową, grywając głównie w mniej istotnych dla zespołu meczach pucharowych. W DFB-Pokal zdobył co prawda bramkę, końcem października w końcu zadebiutował w Bundeslidze, ale to nie poprawiło jego sytuacji.

Dobre wrażenie

Jasne stało się, że prędzej czy później Puchacz ponownie opuści Berlin – bo już poprzednią wiosnę piłkarz spędził na względnie udanym wypożyczeniu do Trabzonsporu. Został tam mistrzem Turcji, jednakże po kilku meczach w pierwszym składzie przestał łapać się do wyjściowej jedenastki. Już kilkanaście dni temu mówiło się o tym, że jego usługami zimą jest zainteresowany Panathinaikos Ateny, który ma bardzo dobre wspomnienia, jeśli chodzi o polskich zawodników oraz trenerów. Transfer został sfinalizowany, a blisko 24-letni lewy obrońca dostał okazję debiutu.

„Koniczynki” udały się na wyjazdowe spotkanie z APO Levadiakosem, a „Puszka” usiadł na ławce rezerwowych. Na murawie pojawił się w 80 minucie razem z dwoma innymi zawodnikami, gdy jego drużyna prowadziła 1:0. Około dwie minuty później Polak… trafił do siatki, finalizując spokojnym, ładnym strzałem skuteczny kontratak lidera ligi greckiej. Problem w tym, że gol Puchacza został anulowany przez VAR, który dopatrzył się wcześniejszego faulu asystującego Ioannidisa. Mimo wszystko dobre wrażenie były piłkarz Lecha Poznań po sobie zostawił.

Tylko zmiennik

Na ten moment trudno jednak wyobrazić sobie, aby 12-krotny reprezentant Polski prędko zagościł w wyjściowym składzie Panathinaikosu. Grecy bowiem nie ściągnęli go do gry w „podstawie”, ale jako zmiennika doświadczonego, 32-letniego Hiszpana Juankara. Mowa o zawodniku, który ma za sobą prawie 150 meczów w La Liga i nawet… zadebiutował w Realu Madryt. To oczywiście o niczym nie świadczy, bo takie CV ma niejeden hiszpański piłkarz w naszej ekstraklasie, jednakże w przypadek Juankara jest inny. Zawodnik ten jest bowiem topowym lewym obrońcą, jeśli chodzi o ligę grecką. Z tego powodu mocne wejście to może być dla Puchacza trochę za mało, aby wygryźć rywala, tym bardziej że ten w Atenach wystąpił już 78 razy, a Panathinaikos nie znajduje się również w żadnym kryzysie. W tym sezonie „Koniczynki” zagrały 16 meczów ligowych i jako jedyne pozostają niepokonane. Nikt nie stracił też mniej goli od nich.

„Puszka” odszedł do słabszego klubu i do słabszej ligi, ale przed nim jeszcze daleka droga, bo lekko nie będzie. Trudno też wyobrazić sobie jego świetlaną przyszłość po powrocie do Unionu, jeśli w ogóle do takiego dojdzie. Polak wciąż nie przekonał do siebie trenera Ursa Fischera – przede wszystkim pod względem taktycznym, ale też technicznym. „Żelaźni” zainwestowali w niego i liczą na przebudzenie, ale przewidywania nie są kolorowe. Jego kontrakt z Niemcami jest ważny do 2025 roku.


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus