Puchar Polski. Podwójne szczęście

 

Od pierwszego gwizdka arbitra „Miedzianka” miała niewielką przewagę optyczną, lecz do przerwy nie stworzyła ani jednego stuprocentowej sytuacji do zdobycia gola. Stomil próbował kontratakować, ale w akcjach obu zespołów brakowało jakości. Dość powiedzieć, że w pierwszych trzech kwadransach Miedź i Stomil oddały po jednym (!) celnym strzale na bramkę przeciwnika, ale były one anemiczne, jakby oddawali je faceci z anoreksją. Goście jeszcze w I połowie musieli dokonać zmiany.

Po upływie dwóch kwadransów w starciu z Arturem Pikkiem kontuzji doznał Bartłomiej Niedziela. Potem na chwilę wrócił na boisko, ale uraz był zbyt poważny, by pomocnik gości mógł kontynuować grę.

Kibice gospodarzy spodziewali się, że to ich drużyna zdobędzie po przerwie gola, ale na ich rozgrzane głowy spadł zimny prysznic. W 56 minucie Szymon Sobczak został sfaulowany przez Damiana Byrtka w polu karnym, ale sędzia Artur Aluszyk na wszelki wypadek skorzystał z wideoweryfikacji (VAR obsługiwał Daniel Stefański). Po chwili arbiter wskazał na „wapno”, a poszkodowany sam wymierzył sprawiedliwość.

Niewiele brakowało, by dwie minuty później „solówka” Artura Siemaszki zakończyła się drugim golem dla gości, ale napastnik Stomilu w dogodnej sytuacji przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Potem obie drużyny poszły na wymianę ciosów – w 68 min groźnie uderzał Siemaszko (futbolówkę pewnie złapał Łukasz Załuska), po przeciwnej stronie boiska wynik mógł skorygować Dawid Kort (70 min), lecz z jego strzałem poradził sobie Michał Leszczyński. W 71 min Stomil mógł zamknąć mecz, ale strzał wszędobylskiego Siemaszki odbił nogą Załuska, zaś dobitka Mateusza Gancarczyka była niecelna! Dwie minuty później po dośrodkowaniu Erica Molloya i strzale głową – a jakże – Siemaszki, futbolówka odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole.

Niewykorzystane okazje zemściły się w doliczonym czasie gry (sędzia przedłużył mecz o 5 minut). Po dośrodkowaniu Marquitosa z prawej flanki Patryk Makuch w polu karnym gości uciekł Januszowi Bucholcowi i strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 94 min Makuch po raz drugi wpakował piłkę do bramki Stomilu, jednak „asystent” Dawid Kort był na wyraźnym spalonym i arbiter nie miał prawa zaliczyć gola.

Sędzia zarządził dogrywkę, lecz ona również nie wyłoniła zwycięzcy, więc sięgnięto po ostatni argument – rzuty karne. W nich szczęście uśmiechnęło się do Miedzi, bo bezbłędnie „jedenastki” wykonali Marquitos, Warcholak, Kort, Zieliński (pomylili się Szabala i Bartczak). W Stomilu trafiali Tarasenko, Biedrzycki, Siemaszko, natomiast spartaczyli robotę Lech, Molloy i W. Gancarczyk.

 

Miedź Legnica – Stomil Olsztyn 1:1 (1:1, 0:0), karne 4:3

0:1 – Sobczak, 57 min (karny), 1:1 – Makuch, 90+2 min (głową).

Sędziował Artur Aluszyk (Szczecin). Widzów 2964.
MIEDŹ: Załuska – Zieliński, Bartczak, Byrtek, Pikk (120. Warcholak) – Łukowski (66. Ojamaa), Danielewicz (60. Kort), Purzycki, Marquitos, Śliwa (78. Makuch) – Szabala. Trener Dominik NOWAK.

STOMIL: Leszczyński – Bucholc, Biedrzycki, Tecław (98. Pałaszewski), Kuban – Niedziela (37. M. Gancarczyk), Tarasenko, Hajda (80. W. Gancarczyk), Molloy – Siemaszko, Sobczak (84. Lech). Trener Piotr ZAJĄCZKOWSKI.
Żółte kartki: Danielewicz, Szabala, Purzycki, Byrtek, Pikk – Hajda, Leszczyński.

Na zdjęciu: Napastnik Patryk Makuch uratował skórę kolegom, zdobywając gola dla Miedzi w doliczonym czasie gry.