Puchar Polski. Zgodnie z tradycją
„Miedzianka” znowu połamała sobie zęby na Legii i odpadła z Pucharu Polski.
Kolokwialnie mówiąc, we wcześniejszych pojedynkach – ligowych bądź pucharowych – warszawska Legia wybitnie „nie leżała” Miedzi. W trzech wcześniejszych starciach stołeczna jedenastka odniosła komplet zwycięstw, tracąc zaledwie jednego gola (strzelił go Fin Petteri Forsell).
Natomiast bramkarze „Miedzianki” musieli aż dziesięć razy wyciągać piłkę z siatki. We wtorek podopieczni Dominika Nowaka chociaż walczyli ambitnie, ponownie zeszli z boiska pokonani.
Przed potyczką legniczanie zwietrzyli szansę na pierwsze zwycięstwo z „wielką” Legią, bo w ekipie rywali zabrakło dwóch podstawowych bramkarzy – Radosława Majeckiego i jego imiennika, Cierzniaka. Z tego powodu miejsce między słupkami bramki gości zajął niespełna 22-letni Wojciech Muzyk.
Ponadto trener Legii Aleksandar Vuković przy ustalaniu kadry na to spotkanie nie mógł uwzględnić również kontuzjowanych Arvydasa Novikovasa i Macieja Rosołka. Na ławce rezerwowych gości zabrakło również Luisa Rochy, który w trakcie tygodnia zmagał się z drobnym urazem.
Okazało się jednak, że nawet poważnie osłabiona Legia jest poza zasięgiem drużyny z Legnicy, której straty personalne we wczorajszym pojedynku były nieporównywalnie mniejsze. Za nadmiar żółtych kartek nie mogli zagrać obrońca Damian Byrtek i pomocnik Adrian Purzycki, natomiast Kacper Kostorz został „wyautowany” z powodu zapisu w umowie wypożyczenia ze stołecznym klubem.
Już pierwsza akcja legionistów w tym meczu pokazała, że to nie przelewki. Akcję gości rozpoczął Antolić, który przerzucił piłkę na prawą flankę do Vesovicia. Ten bez przyjęcia odegrał do wbiegającego w pole karne rywali Wszołka, lecz jego strzał broni w świetnym stylu Załuska.
Gospodarze nie zamierzali biernie przyglądać się poczynaniom stołecznej drużyny i pokazali, że nieprzypadkowo zaszli tak daleko w Pucharze Polski. W 11 minucie Łukowski przechwycił futbolówkę i obsłużył stojącego na desancie Makucha. Ten mimo asysty Wieteski przelobował Muzyka, ale piłka – na szczęście dla gości – odbiła się od poprzeczki.
Fortuna nie opuściła stołeczny zespół 5 minut później, gdy Łukowski z rzutu wolnego trafił w spojenie słupka z poprzeczką! Rozochoceni gospodarze w 17 minucie zostali skarceni. Szoljić miał problemy z przyjęciem piłki, wyłuskał mu ją Kante i podał do pozostawionego bez opieki Gwilii. Gruzin uderzył z 20 metrów i tym razem Załuska musiał uznać się za pokonanego.
W I połowie godnym odnotowania były jeszcze dwie sytuacje. Najpierw (30 min) po strzale Łukowskiego z rzutu wolnego piłka przeleciała tuż obok słupka, a w 45 minucie Gwilia powinien był zdobyć drugiego gola. Dostał piłkę na 5. metrze i mając przed sobą praktycznie pustą bramkę trafił w słupek! Co za fuszerka!
W 49 minucie już nie było apelacji. Vesović kapitalnie zacentrował na głowę Kantego, ale ten trafił futbolówką w słupek. Obrońcy Miedzi niefortunnie wybili ją prosto pod nogi Cholewiaka, który umieścił ją w siatce, zapewniając swojej drużynie bezpieczne prowadzenie. Goście kończyli mecz w dziesiątkę, gdy sędzia pokazał czerwoną kartkę Lewczukowi za faul na Santanie.
W 88 minucie Zieliński nieco osłodził gospodarzom gorycz porażki, wykorzystując nieporozumienie Jędrzejczyka z Muzykiem i głową wpakował piłkę do bramki.
Miedź Legnica – Legia Warszawa 1:2 (0:1)
0:1 – Gwilia, 17 min, 0:2 – Cholewiak, 49 min, 1:2 – Zieliński, 88 min (głową).
MIEDŹ: Załuska – Zieliński, Mijuszković, Chrzanowski, Pietrowski – Santana (83. Kort), Szoljić – Marquitos, Roman (58. Łobodziński), Łukowski – Makuch (65. Śliwa). Trener Dominik NOWAK.
LEGIA: Muzyk – Vesović (75. Jędrzejczyk), Lewczuk, Wieteska, Karbownik – Wszołek, Slisz, Antolić, Gwilia (77. Luquinhas), Cholewiak (83. Remy) – Kante. Trener Aleksandar VUKOVIĆ.
Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Mecz bez udziału publiczności. Żółte kartki: Marquitos, Szoljić; czerwona kartka: Lewczuk (80. faul).
Na zdjęciu: Joan Roman (z lewej) był pierwszym zawodnikiem Miedzi, którego zmienił trener Dominik Nowak.
Fot. Paweł Andrachiewicz/Pressfocus