Puchar Świata. „Anielska góra”, czyli nasza góra

Skocznia w Engelbergu jest dla nas rekordowa pod względem liczby zwycięstw w zwodach Pucharu Świata.


Siedmiu zawodników powołał Michal Doleżal, trener reprezentacji Polski, na konkursy Pucharu Świata w Engelbergu. Tradycją jest, że zawody w Szwajcarii poprzedzają Turniej Czterech Skoczni, a także to, że na „Anielskiej Górze” polscy skoczkowie radzą sobie bardzo dobrze. W tygodniu po konkursach w Klingenthal najważniejsze jednak było to, jak wygląda powrót do zdrowia Kamila Stocha.

Przypomnijmy, że lider naszej reprezentacji w pierwszym konkursie w Niemczech zajął trzecie, najlepsze w sezonie miejsce. W drugim jednak, z powodu silnego bólu zatok, nie mógł wystartować. W ostatnich dniach trzykrotny mistrz olimpijski leczył dolegliwość, a następnie znalazł się w ogłoszonej przez Doleżala kadrze.

Oprócz Stocha w szwajcarskich zawodach wystartują: Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Andrzej Stękała, Jakub Wolny, Klemens Murańka i Paweł Wąsek. Zestawienie jest niemal identyczne z tym, które rozpoczynało sezon Pucharu Świata. Z tą różnicą, że Wąsek zastąpił Aleksandra Zniszczoła. Ten zaś, przypomnijmy, zastępował w Ruce Murańkę, który miał koronawirusa. W Klingenthal – obok Stocha i Żyły – startowali Zniszczoł i Wąsek i lepiej prezentował się drugi z wymienionych.

„Czuje się lepiej, chyba wystąpi”

To, że Kamil Stoch znalazł się w kadrze na Engelberg nie oznacza jednak, że wystartuje. Przynajmniej tyle można wywnioskować ze słów Michala Doleżala. – Kamil czuje się już lepiej i są szanse, że wystartuje – powiedział opiekun naszego zespołu w rozmowie z WP Sportowe Fakty. Czeski szkoleniowiec dodał, że po sobotnim podium Stocha w Klingenthal poczuł ulgę. Że takiego wyniku potrzebował zarówno Stoch, jak i cała drużyna. Zgadzamy się w pełni, choć pewnie bylibyśmy spokojniejsi, gdyby nasz najlepszy skoczek nie zachorował.

Stało się jednak inaczej, choć warto podkreślić dwie rzeczy. Stoch oddał w Klingenthal w sumie sześć skoków i wszystkie z nich były bardzo dobre. Trzecie miejsce nie było przypadkowe i właśnie ten argument powinien przeważyć o tym, że nasz zawodnik – po słabym początku sezonu – wraca na właściwe tory. A w tym zapalenie zatok nie powinno, a nawet nie może przeszkodzić.

Kolejny argument dotyczy tego, gdzie odbędą się najbliższe zawody. Stoch lubi skocznię w Engelbergu, jak mało którą. Na podium konkursów na Gross-Titlis-Schanze stawał aż 10 razy, co jest jego rekordem. Po 2 razy wygrywał i był trzeci, a także aż 6 razy zajmował drugie miejsce. To jednak nie wszystko, jeżeli chodzi o przychylność obiektu na „Anielskiej Górze” w stosunku do polskich skoczków.

20 razy „biało-czerwoni” stali na podium konkursów rozgrywanych w Engelbergu. To również rekord, bo na Wielkiej Krokwi nasi kończyli zawody w pierwszej trójce 18 razy. Po raz ostatni nie było Polaka na podium w Engelbergu w 2015. I z jeszcze jednej pięknej polskiej historii słynie ta skocznia. W 2013 roku, drugi raz w historii, a pierwszy poza Polską, na podium jednego konkursu stanęło dwóch Polaków. Na drugi dzień sytuacja powtórzyła się.

Teraz czas na „Mustafa”

Dawid Kubacki do Engelbergu szczęścia, jak do tej pory, nie miał, Nigdy nie stał tam na podium. W Klingenthal „Mustaf” nie startował. Trenował, wraz ze Stękałą, Murańką i Wolnym, w Ramsau. Na skoczni, gdzie nasi – i nie tylko nasi – skoczkowie od lat szlifują formę. Obiekt ten uznawany jest bowiem za prawidło, gdzie najlepiej można poprawić to, co szwankuje. W Engelberu okaże się, czy Kubacki znalazł to, co nie grało. Przypomnijmy, że mistrz świata z 2019 roku z Seefeld w czterech konkursach z rzędu nie kwalifikował się do drugich serii.

– Odnalazłem przyczynę słabszej dyspozycji i wiem, co z tym zrobić. Do Engelberu udaję się z… uśmiechem – powiedział zawodnik z Szaflar, którego dobrej dyspozycji bardzo potrzebujemy, bo wiemy, o co w sezonie olimpijskim idzie gra. W Pucharze Narodów reprezentacja Polski zajmuje szóste miejsce. Najsłabsze, odkąd pracę z naszą reprezentacją rozpoczął nie tyle Michal Doleżal, ale też Stefan Horngacher. Nie ma co ukrywać, że kandydatami do medali w konkursie drużynowym podczas IO będą zespoły, które wysoko punktują w Pucharze Narodów właśnie.

Pomijając wszelkie okoliczności uznajmy, że Kamil Stoch się w Klingenthal przełamał. Piotr Żyła zanotował najlepszy wynik w sezonie, choć 14. miejsce, to jeszcze nie to, czego od siebie oczekuje, ale jest progres. Teraz czekamy na to, aby do solidnego punktowania powrócił trzeci z naszych asów, czyli Kubacki, który – podobnie, jak dwaj wyżej wymienieni – ma na swoim koncie tytuł indywidualnego mistrza świata.




Na zdjęciu: Takich obrazków w Engelberu było mnóstwo. Ten pochodzi z 2016 roku, choć Kamil Stoch wygrywał tam już wcześniej.

Fot. Tadeusz Mieczyński/PressFocus