Puchar Świata. Kubacki znowu na pudle!

Po sobotnim konkursie ostrzyliśmy sobie zęby na zawody niedzielne. Które rozpoczęły się od… niemiłej niespodzianki.


Dość niespodziewanie w kwalifikacjach przepadł, prezentujący się dzień wcześniej bardzo dobrze, Klemens Murańka. 26-latek skoczył tylko 88 metrów i znalazł się w gronie zaledwie ośmiu skoczków, którzy nie zakwalifikowali się do konkursu.

Drżeliśmy o Żyłę

Niestety nie było to dobry prognostyk na resztę zawodów, a następne skoki „biało-czerwonych”, już te konkursowe, nie należały do wybitnych. Wąsek uzyskał 128 metrów i w miarę pewnie wszedł do drugiej serii. Drugim naszym reprezentantem w kolejności był Stoch. 130 metrów pozwoliło wskoczyć Polakowi do pierwszej dziesiątki.

Tymczasem dużo gorzej niż w sobotę spisał się Stękała. 123 metry i nota poniżej 100 punktów nie pozwoliła się zakwalifikować temu zawodnikowi do serii finałowej. Kubacki osiągnął 132 metry, które – ostatecznie – dawały mu siódmą lokatę po pierwszej odsłonie zawodów. Przedostatni na belce startowej usiadł Żyła i to chyba z jego strony spotkało polskich kibiców największe rozczarowanie.

Drugi zawodnik z soboty i wicelider klasyfikacji generalnej PŚ skoczył zaledwie 121 metrów. Wprawdzie nie trafił na zbyt korzystne warunki, ale nie spodziewaliśmy się, że po skoku wiślanina będziemy drżeć o to, czy w ogóle znajdzie się w drugiej serii.

Ostatecznie taka „sztuka” mu się udała, ale 27. miejsce było lokatą zdecydowanie poniżej jego możliwości i oczekiwań. Tym bardziej, że tuż po Żyle swoją próbę oddał Eisenbichler i, kolejny raz, okazał się najlepszy. Niemiec skoczył 141 metrów, co było najlepszą odległością pierwszej kolejki. 29-latek objął zdecydowane prowadzenie w konkursie z notą o ponad 10 punktów lepszą od drugiego Roberta Johanssona. Kubacki, najlepszy z Polaków, do podium, a konkretnie do trzeciego Anże Laniszka ze Słowenii, tracił niecałe siedem „oczek”.

Petarda po japońsku

Piotr Żyła, jako pierwszy z Polaków, skakał w drugiej serii. Ale znów trafił na niekorzystne warunki, a w dodatku jego próbie zdecydowanie zabrakło animuszu. Zrezygnowany Polak skoczył raptem 116,5 metra i uzyskał łączną notę o niemal sto punktów słabszą, aniżeli dzień wcześniej. Było to o tyle negatywnie zaskakujące, że w serii kwalifikacyjnej ozdoba naszego zespołu uzyskała najlepszy wynik spośród Polaków.

Niestety w drugiej serii śladem Żyły poszedł Wąsek, który wprawdzie wylądował o pół metra dalej od zdecydowanie bardziej doświadczonego kolegi z reprezentacji, ale przegrał z nim o niespełna punkt. Po skokach 10 zawodników decydującej serii było jasne, że obaj wymienieni nasi reprezentanci zakończą zawody w trzeciej dziesiątce.

Kolejne skoki nie przyniosły emocji, bo trzeba podkreślić, że niektórzy zawodnicy na oddanie swojej próby musieli poczekać. Zawiewało bowiem zbyt mocno i odpowiedzialny za wypuszczanie zawodników Borek Sedlak wstrzymywał poszczególnych skoczków. Wreszcie na belce startowej usiadł Yukiya Sato.

Japończyk, atakujący z 13. miejsca, odpalił petardę, skoczył 146 metrów, objął zdecydowane prowadzenie i zwolnił z konieczności zajmowania pierwszego miejsca Severina Freunda. Mikry, mierzący zaledwie 161 cm wzrostu, zgłosił tym samym aspirację do zajęcia wysokiego miejsca. Tym bardziej, że obniżono rozbieg.

Wskok na podium

Kamil Stoch nie dał rady wyprzedzić Sato, ale oddał chyba najlepszy skok podczas tego weekendu, nie licząc piątkowych skoków próbnych. 132,5 metra, w nienagannym stylu, pozwoliło zachować miejsce w czołowej dziesiątce. Chwilę później bardzo dobry skok oddał Johann Andre Forfang, ale tuż po Norwegu kapitalną próbę wykonał Dawid Kubacki. Polak wylądował na 139 metrze i stało się jasne, że „Mustaf” uratuje dla Polski ten konkurs.

Ostatecznie Kubacki przesunął się na trzecie miejsce i po raz drugi z rzędu, a 21 raz w karierze, stanął na podium zawodów Pucharu Świata. Jako pierwszy Kubackiego wyprzedził Halvor Egner Granerud. Norweg świetnie prezentował się już w Wiśle. W inaugurującym sezon konkursie drużynowym uzyskał najlepszą notę. Dzień później, w konkursie indywidualnym, był czwarty. Taką samą lokatę zajął w sobotę. A w niedzielę, atakując z czwartej pozycji po pierwszej serii, przeskoczył wszystkich.

W drugiej kolejce wylądował na 142 metrze i podniósł rywalom poprzeczkę. Anże Laniszek nie podjął walki i ostatecznie zakończył zawody na 10. pozycji. Johansson, z kolei, spadł finalnie na szóstą lokatę. Na górze pozostał już tylko Eisenbichler, który potrzebował – według uśrednionych pomiarów, wylądować za 135 metrem. Niemiec, tymczasem, skoczył „jedynie” 131 metrów i przegrał z Granerudem. Ucieszył się, wprawdzie, z tego, że kolejny raz stanął na podium, ale dla nas najważniejsze było to, że Dawid Kubacki zmieścił się na „pudle”.



Konkurs indywidualny, Ruka (HS 142)
1. Granerud 282 (137+142), 2. Eisenbichler 272.1 (141+131), 3. Kubacki 265.6 (132+139), 4. Sato 260.3 (130+146), 5. Johann Andre Forfang (Norwegia) 255.8 (136+137,5), 6. Johansson 249.9 (138,5+127), 7. Stoch 246.5 (130+132), 8. Geiger 242.5 (135+129,5), 9. Severin Freund (Niemcy) 229.0 (126,6+128), 10. Anże Laniszek (Słowenia) 228.4 (138,5+118), 23. Żyła 198.2 (121+116,5), 25. Wąsek 197.3 (128+117), 33. Stękała 98.0 (123).

Klasyfikacja generalna PŚ
1. Eisenbichler 280, Granerud 200, 3. Kubacki 144, 4. Geiger 141, 5. Żyła 133, 6. Sato 131, 7. Johansson 80, 8. Laniszek 66, 9. Paschke 64, 10. Stoch 62, 16. Murańka 38, 18. Stękała 36, 33. Wąsek 15, 37. Maciej Kot 11, 47. Stefan Hula 2.



Na zdjęciu: Dawid Kubacki dwa razy stanął na podium zawodów Pucharu Świata w Ruce.

Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus