Puchar Wyszehradzki. Nerwowa końcówka

Pojedynek z 26-krotnym mistrzem Węgier oraz triumfatorem międzynarodowej Erste Ligi miał dać odpowiedź, czy zwycięstwo JKH GKS Jastrzębie z wicemistrzem Słowacki, HC Nitra (5:3), było jednorazowym wyskokiem, czy też forma podopiecznych Roberta Kalabera jest już ustabilizowana na wysokim poziomie.

W I tercji wtorkowego spotkania – szkoda, że przy garstce publiczności – oba zespoły poszły na wymianę ciosów, grając bardzo agresywnie i atakując rywali już w ich tercji obronnej. W tym fragmencie meczu jastrzębianie wykorzystali jeden okres gry w liczebnej przewadze. Węgrzy wyszli z opresji obronną ręką, gdy na ławce kar siedział Myles Fitzgerald. Gdy powędrował na nią Gergely Toth, gospodarze objęli prowadzenie. „Guma” do siatki wpadła po odbiciu się od nogi obrońcy Ferencvarosu, ale gol poszedł na konto Kamila Wróbla, który jako ostatni z zawodników JKH był przy krążku.

Opowieść dla wnuków

Drugą tercję w liczebnej przewadze rozpoczęli goście („odpoczywał” Patryk Matusik), lecz jej nie wykorzystali. Wkrótce Matusik po powrocie na lód zaskoczył Arany’ego, a potem zespół JKH dwukrotnie grał w podwójnej przewadze. Pierwszej z nich nie wykorzystał, ale za drugim razem upłynęło zaledwie 5 sekund (na ławce kar przebywali Jere Pulli i Simon Farkas), gdy Henrich Jabornik po raz trzeci umieścił krążek w bramce mistrzów Węgier.

Mimo trzybramkowego manka goście nie złożyli broni w ostatniej odsłonie i niewiele brakowało, by po dramatycznej i nerwowej końcówce doprowadzili do wyrównania i dogrywki. JKH zdołał się obronić i z kompletem punktów zajął pierwsze miejsce w grupie A Pucharu Wyszehradzkiego. Niektórzy z działaczy JKH zaczynają się… martwić, że forma podopiecznych trenera Kalabera – jak na początek sezonu – jest zbyt wysoka. Czy naprawdę jest to powód do zmartwienia? Pożyjemy – zobaczymy.

 

JKH GKS Jastrzębie – Ferencvarosi TC Telekom 4:3 (1:0, 2:0, 1:3)

1:0 – Wróbel – Jabornik – Iossafov (18:34, w przewadze), 2:0 – Matusik – Radzieńciak – Kulas (23:24), 3:0 – Jabornik – Ł. Nalewajka – Iossafov (33:42, w podwójnej przewadze), 3:1 – Fitzgerald – Hegyi – Rantanen (47:50, 4 na 4), 4:1 – Radzieńciak – Wałęga – Paś (49:15), 4:2 – Nagy – Kulmala – Karmeniemi (51:25), 4:3 – Nagy – Hajos – Kulmala (59:34, 6 na 5).
[Sędziowali] Paweł Breske – Mateusz Krzywda oraz Dariusz Pobożniak i Mateusz Kucharewicz. [Widzów] 250.

JASTRZĘBIE: David; Górny – Jass, Kostek – Jabornik, Radzieńciak – Michałowski (2), Matusik (2) – Gimiński; Urbanowicz – Wałęga – Kasperlik, Wróbel – Rohtla – Iossafov (2), Ł. Nalewajka (2) – Jarosz – Paś (4), Pelaczyk – Kulas – R. Nalewajka. Trener Robert KALABER.

FERENCVAROSI: Arany; Karmeniemi (2) – Rantanen, Hegyi – Sarcia, Jaszai – Pulli (2), Pozsar; Kulmala – Nagy (2) – Fitzgerald (4), R. Toth – Gergely Toth (6) – A. Toth, Nemeth – Hajos – Pavuk, Gergo Toth – Farkas (2) – Roczanov. Trener Fodor SZABOLCS.
KARY: Jastrzębie – 12 min, Ferencvarosi – 18 min

 

Na zdjęciu: Patryk Matusik (z lewej) zdobył we wtorek pięknego gola dla JKH w spotkaniu z mistrzem Węgier.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ