Puchary to wielka nagroda

Rozmowa z Sewerynem Gancarczykiem, byłym reprezentantem Polski i piłkarzem m.in. Lecha Poznań.


Ile procentowo daje pan szans Lechowi w starciu z Fiorentiną o półfinał Ligi Konferencji Europy?

Seweryn GANCARCZYK: – Patrząc na włoską drużynę i na jej ostatnie wyniki, to na pewno trzeba powiedzieć, że to wymagający i trudny przeciwnik. Jeżeli chodzi o liczby, to powiedziałbym 60 do 40 na korzyść Włochów, choć oczywiście musimy pamiętać, że to jest piłka, że tutaj wszystko może się zdarzyć, bo wszystko weryfikuje boisko, ale faworytem tego dwumeczu jest na pewno Fiorentina.

Jest tam w składzie kilku klasowych graczy, jak napastnicy Jović czy Cabral, do tego pomocnicy Brozović czy Amrabat. Gdzie szukać szansy?

Seweryn GANCARCZYK: – Jak mówię, to bardzo dobry zespół, posiadający w kadrze zawodników grających w reprezentacjach swoich krajów. Te nazwiska robią wrażenie, ale jeszcze raz podkreślmy, że futbol jest nieprzewidywalny, a Lech nie ma się co obawiać, bo nie ma wiele do stracenia, natomiast bardzo dużo do zyskania. Tym bardziej, że pokazali że w tych pucharach dobrze sobie radzą, dobrze grają. Dla chłopaków to fajna przygoda, świetne doświadczenie i będą robili wszystko, żeby to dalej kontynuować, żeby ta gra w pucharach trwała z ich udziałem jak najdłużej.

Pana były kolega z Lecha Bartosz Bosacki mówił niedawno, że zespół powinien mierzyć w pucharach wysoko, w finał LKE. Zgadza się pan z takim stwierdzeniem?

Seweryn GANCARCZYK: – Tak, jak najbardziej. Po to się gra w piłkę, po to się trenuje, żeby coś osiągnąć na tym boisku. To nie jest Liga Mistrzów, to nie jest Liga Europy. Owszem, na tym etapie rozgrywek grają zespoły bardzo dobre, ale trzeba szukać swojej szansy, trzeba powalczyć i sięgać po te swoje marzenia. Teraz wszystko w nogach piłkarzy. Po to się gra, po to się trenuje, żeby w takich spotkaniach występować. Ja takie mecze w pucharach zawsze traktowałem jako nagrodę, bo sam miałem gdzieś możliwość mierzenia się z takimi rywalami jak Benfika, Everton. To fajna przygoda pojeździć po takich stadionach i zagrać z takimi wymagającymi przeciwnikami.

Pana zdaniem jako byłego reprezentanta, ligowca, a teraz trenera, gdzie „Kolejorz” ma szukać swoich atutów?

Seweryn GANCARCZYK: – Na pewno trzeba zagrać tak, żeby w tym pierwszym meczu nie zamknąć sobie drogi do powalczeniu o wejście do półfinału. Jest jeszcze przecież drugie spotkanie.

Czyli raczej ostrożnie?

Seweryn GANCARCZYK: – Myślę, że tak. Lech pokazał w tych wcześniejszych pucharowych spotkaniach, że gra konsekwentnie. Rywale mieli może jakieś tam swoje sytuacje, ale nie były wykorzystane. Z kolei poznaniacy je wykorzystywali, a nie tracąc bramek przechodzili dalej. Wiadomo, że Fiorentina to klasowy zespół i pewne nie będzie tak, że Lech od razu się na nic rzuci i zagra wysokim pressingim. Owszem, mogą być fazy przejściowe, że gdzieś tam wyżej podejdą i zaatakują, ale raczej będą czekali na swoje sytuacje, na jakiś stały fragment gry i wyjście z kontrą. Przed tym czwartkowym spotkaniem, to przeświadczenie jest takie, że gdzieś tam Fiorentina będzie się częściej utrzymywała przy piłce, ale przy dobrej organizacji gry, przy dobrym odbiorze i kontrze, to Lech ma tutaj swoje szanse.

Za mistrzem Polski w tych europejskich pucharowych bojach już 18 gier. Jest ktoś, kogo pana zdaniem szczególnie należałoby wyróżnić?

Seweryn GANCARCZYK: – Na wyróżnienie zasłużył cały zespół za swoją konsekwentną grę. Jasne, są indywidualności, jak Skóraś, który dobrze się na tym skrzydle pokazuje. Jest szybki i sieje spustoszenie w drużynach przeciwników. Do tego Ishak, który jest tym przysłowiowym „killerem” i kończy akacje. Dobrze funkcjonuje druga linia, ale jeszcze raz trzeba podkreślić, że na wyróżnienie zasługuje cała drużyna. Fajnie się prezentowali w tych pucharowych grach i oby tak dalej.

Sam jako piłkarz grał pan w niejednym pucharowym boju czy to w barwach ukraińskiego Metalista Charków czy w Lechu. Jest jakieś spotkanie w europejskich pucharach, które szczególnie utkwiło w pamięci?

Seweryn GANCARCZYK: – Najbardziej utkwił mi w pamięci pojedynek z Benfiką Lizbona w Pucharze UEFA na wyjeździe. Było to 18 grudnia 2008 roku, a wygraliśmy tamten mecz 1:0. Zwyciężyliśmy z trudnym rywalem na jego terenie, zapewniając sobie pierwsze miejsce w grupie, a poza tym tego dnia urodził mi się syn. Ten mecz najbardziej pamiętam, bo raz że taka ważna sprawa osobista, zostałem przecież ojcem, a sportowo to wiadomo, triumf z rywalem, który w składzie miał światowe gwiazdy. Aimar wtedy co prawda z nami nie zagrał, ale był Cardozo. Zakończenie tamtego dnia było dla mnie wtedy naprawdę dobre! [Metalist dotarł wtedy do 1/8 rozgrywek – przyp. red.].

Niedawno odszedł pan z Marcinem Prasołem z Górnika Łęczna. Co w tej chwili u pana słychać?

Seweryn GANCARCZYK: – Odpocząłem w domu i pomału czegoś szukam (uśmiech).


Na zdjęciu: Seweryn Gancarczyk grał w niejednym pucharowym boju. Tutaj w barwach Lecha w starciu z Club Brugge w sierpniu 2009 roku.

Fot. Jakub Kaczmarczyk/PressFocus