Punkt GieKSy w Łęcznej mimo beznadziejnej połowy

GKS Katowice zremisował 2:2 z Górnikiem Łęczna kończąc serię trzech wyjazdów.


Serię trzech wyjazdów GieKSa zaczęła w Szczecinie (2:0 z Pogonią II w Pucharze Polski), kontynuowała w Opolu (1:0), a zakończyła w sobotni wieczór w Łęcznej. Zremisowała 2:2, odrobiła dwubramkową stratę, ale mimo wszystko muszą towarzyszyć jej ambiwalentne odczucia i pewien niesmak, bo w pierwszej połowie zaprezentowała się po prostu skandalicznie.

Nie dość, że katowiczanie nie mieli wtedy nic do zaproponowania w ofensywie – odnotować można jedynie strzał Rafała Figiela z rzutu wolnego w środek bramki – to jeszcze sami popełniali proste błędy w defensywie. Pierwszego straconego gola poprzedziło złe zagranie Dawida Kudły, który wybił piłkę w środek pola pod nogi Damiana Gąski. Ten wymienił podania z Łukaszem Grzeszczykiem, by następnie trafić w dolny róg, radząc sobie z Arkadiuszem Jędrychem i Michałem Kołodziejskim. Niedługo potem było już 2:0, gdy po dośrodkowaniu z prawej flanki Serhij Krykun bez trudu poradził sobie z pasywnymi Bartoszem Jaroszkiem i Oskarem Repką, uderzając przy słupku.

Nic nie wskazywało na to, że GKS może wywalczyć na Lubelszczyźnie korzystny rezultat, nawet zważywszy na fakt, że gospodarze dołują, wygrali tylko 1 mecz i usiłują odskoczyć od strefy spadkowej tabeli. W ostatnich tygodniach drużyna prowadzona przez Ślązaka Marcina Prasoła notuje progres, była w stanie rozbić Odrę Opole czy wyeliminować Arkę z Pucharu Polski (i to w Gdyni), stoczyła też zacięty (2:3) bój z ŁKS-em w Łodzi. W sobotę paliwa nie wystarczyło jej na pełne 90 minut.

Do drugiej połowy GKS przystąpił z trzema zmianami – szybko dokonana została też czwarta – i zaprezentował się nieporównywalnie lepiej, za co został nagrodzony. W 70. minucie kontaktową bramkę zdobył Kołodziejski, trafiając z bliska po rożnym Figla i zgraniu Arkadiusza Jędrycha. Potem do wyrównania mógł doprowadzić Jakub Arak, czyli jeden ze zmienników, ale nie doczekał się przełamania i premierowego trafienia w barwach GieKSy, bo jego strzał obronił Maciej Gostomski. Co nie wyszło Arakowi, wyszło Marko Roginiciowi. Chorwat dopełnił tylko formalności po podaniu Grzegorza Rogali z lewej strony. Była 81. minuta, wydawało się, że to łęcznianie są na łopatkach i GKS może pójść za ciosem, ale w końcówce i czterech doliczonych przez sędziego minutach nawet goręcej było za sprawą ataków gospodarzy, którzy złapali jeszcze ostatni oddech. Po ostatnim gwizdku zadowolony nie mógł być nikt. Za tydzień przy Bukowej derby z imiennikiem z Tychów.


Górnik Łęczna – GKS Katowice 2:2 (2:0)

1:0 – Gąska, 23 min, 2:0 – Krykun, 34 min, 2:1 – Kołodziejski, 70 min, 2:2 – Roginić, 82 min

GÓRNIK: Gostomski – Zbozień, Łychowydko, Cisse, Dziwniel – Kryeziu, Lewkot (85. Szramowski) – Krykun (75. Podliński), Grzeszczyk (90. Sobol), Tkacz (75. Pierzak) – Gąska (85. Lobato). Trener Marcin PRASOŁ.

GKS: Kudła – Jaroszek, Jędrych, Kołodziejski – Wasielewski (46. Brzozowski), Repka (46. Urynowicz), Figiel, Rogala – Dudziński (46. Arak), Błąd (63. Szwedzik) – Roginić. Trener Rafał GÓRAK.

Sędziował Łukasz Szczech (Warszawa). Żółte kartki: Lewkot – Kołodziejski.


Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus