Puste trybuny, pusto w sieci

Osłabiona GieKSa nie była w stanie oddać celnego strzału na bramkę sądeczan, którzy dwa razy obili poprzeczkę bramki gospodarzy, ale nie odnieśli pierwszej w sezonie wygranej.


Trzeci raz w dobie bojkotu, prowadzonego przez fanatyków przeciwko rządom prezesa Marka Szczerbowskiego, GieKSa wybiegła na niemalże pustą Bukową walczyć o ligowe punkty, czyniąc to przy akompaniamencie grupki około 100 kibiców Sandecji i zaprzyjaźnionymi fanami GKS-u Tychy. „Piłka bez kibiców i Blaszoka to nie jest to co zawsze…” – napisał nawet Lukas Podolski, mieszkający w okolicy gwiazdor Górnika Zabrze, wrzucając na Twittera zdjęcie stadionu.

Kilka absencji

Katowiczanie przystąpili do tego meczu, mając problemy kadrowe. Z powodu kontuzji brakowało Adriana Błąda, Rafała Figla i Dominika Kościelniaka, a wracający do zdrowia Oskar Repka zasiadł jedynie wśród rezerwowych, dlatego pierwszy raz od 4 miesięcy w wyjściowym składzie znalazło się miejsce dla Marcina Stromeckiego. Do jedenastki wrócił też po pauzie za czerwoną kartkę Bartosz Jaroszek i… szybko odczuli to rywale, bo defensor GKS-u bez pardonu faulował Dawida Pietrzkiewicza czy Krzysztofa Toporkiewicza.

Coś dla złośliwych

Złośliwi mogliby powiedzieć, że jednym z ciekawszych wydarzeń pierwszej połowy była… awaria fragmentu ledowej bandy reklamowej, w którą uderzyła piłka na wysokości sektora A pustego „Blaszoka”. Bliżej objęcia prowadzenia byli goście, z powodu modernizacji stadionu grający na wyjazdach i wypatrujący pierwszego w sezonie zwycięstwa. Michał Walski kropnął z dystansu i piłka odbiła się od poprzeczki, zaś po rzucie rożnym Damira Sovsicia i główce Tomasza Boczka efektowną paradą błysnął Dawid Kudła.

Opiekun sądeczan Dariusz Dudek, który przed 3 laty w roli trenera GieKSy spadł z I ligi, mógł tylko łapać się za głowę, ale i cieszyć się, że jego zawodnicy we własnym polu karnym nie dopuszczają osłabionych gospodarzy do tego, by stworzyli poważniejsze zagrożenie.

Mas razy dwa

W II połowie katowiczanie mogli dwukrotnie mówić o wielkim szczęściu. Najpierw Maciej Mas po prostopadłym podaniu Toporkiewicza obił poprzeczkę, która znów okazała się sprzymierzeńcem drużyny Rafała Góraka, później akcja tego samego duetu zakończyła się świetną centrą z lewej flanki i pudłem Masa z dosłownie kilku metrów, ze środka pola karnego. „K… mać, GieKSa grać” – popłynęło z pustawych trybun.

Podziałało, bo końcówka należała do niej, ale celnego strzału tego dnia oddać nie zdołała. Najbliżej była w 86 minucie, gdy Michał Kołodziejski główkował po wolnym Daniela Dudzińskiego, a piłka odbiła się od słupka. Skończyło się zatem tak, jak niemal dokładnie rok temu przy okazji poprzedniej wizyty Sandecji przy Bukowej – czyli bezbramkowym remisem.


GKS Katowice – Sandecja Nowy Sącz 0:0

GKS: Kudła – Jaroszek (81. Janiszewski), Jędrych, Kołodziejski – Wasielewski, Stromecki (69. Repka), Urynowicz, Rogala – Dudziński, Szwedzik (68. Roginić) – Arak. Trener Rafał GÓRAK.

SANDECJA: Pietrzkiewicz – Kosakiewicz, Szufryn, Boczek, Słaby – Fall (57. Lusiusz), Walski – Chmiel (81. Nawotka), Sovsić, Toporkiewicz – Mas. Trener Dariusz DUDEK.

Sędziował Łukasz Karski (Słupsk). Widzów 631.Żółte kartki: Stromecki, Urynowicz – Chmiel, Boczek, Toporkiewicz, Szufryn.

Piłkarz meczu – Krzysztof TOPORKIEWICZ.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus