Radomiak – GKS Tychy. Dogonili w końcówce

Po szybkim strzeleniu pierwszego gola tyszanie wypuścili kontrolę nad meczem z rąk dopiero karnym w ostatnich sekundach gry doprowadzili do remisu.


Dużo walki, dobra skuteczność, ale niewiele ciekawej gry. Tak najkrócej można zaległy podsumować mecz z 8. kolejki rozegrany w Radomiu.

– Trochę było problemu z ostatecznym terminem i miejscem tego spotkania – przypomina prezes GKS-u Tychy Leszek Bartnicki.

– W końcu jednak, na prośbę radomian, zgodziliśmy się zagrać u nich, bo występując niejako w podwójnej roli, także jako wiceprezes Pierwszej Ligi Piłkarskiej, uznałem, że warto iść na rękę klubowi, który chce grać u siebie.

Tyszanie pojechali więc do Radomia i po meczu narzekali na jakość murawy, która okazała się sprzymierzeńcem miejscowych.

– Murawa pozostawiała wiele do życzenia – twierdzi trener tyszan Artur Derbin.

– Dobrze zaczęliśmy spotkanie, zdobywając bramkę, ale później próbowaliśmy rozgrywać piłkę i wpadliśmy w pułapkę, bo dwa razy przeciwnicy przechwycili nasze podania, rozpoczynając akcje, które przyniosły im gole. Stosowane przez nich proste środki okazały się więc skuteczne. My odpowiedzieliśmy jednak walką do końca i wyszarpaliśmy punkt, który przypłaciliśmy urazami dwójki zawodników. Damian Nowak na tym terenie nabawił się urazu mięśnia dwugłowego, a Krzysztof Wołkowicz przy starciu i po upadku poczuł ból w kolanie. Zmiennicy stanęli jednak na wysokości zadania i Marcel Stefaniak wywalczył w ostatnich sekundach rzut karny, a kapitanowi Łukaszowi Grzeszczykowi nie zadrżała noga i ustalił wynik.

Dodajmy do tego co powiedział trener tyszan, że goście otworzyli listę strzelców w 7 minucie po dośrodkowaniu Grzeszczyka z rzutu rożnego. Lot wrzuconej w pole karne piłki głową przedłużył Bartosz Szeliga, a zamykającemu akcję na długim słupku Oskarowi Paprzyckiemu pozostała do wykonania formalność i defensywny pomocnik skopiował swój wyczyn z piątkowego meczu z jastrzębianami.

Prowadzenie uśpiło czujność tyszan, a radomianie ruszyli do ataku. Już w 16 minucie Karol Angielski dał się pierwszy raz we znaki Konradowi Jałosze, ale bramkarz GKS-u obronił. Przez następny kwadrans więcej było fauli, przekleństw i pretensji do sędziego – między innymi trenera gospodarzy domagającego się rzutu karnego – niż gry, ale w końcu ten napór przyniósł skutek. Nemanja Nedić zagrał na swojej połowie do Oskara Paprzyckiego, ale w to wszystko wmieszał się Angielski i przejął futbolówkę, ograł Jałochę i wyrównał. 24-letni wychowanek Korony Kielce, a sprowadzony z Wisły Płock i mający na swoim koncie 69 występów w ekstraklasie, okazał się także bohaterem początku drugiej odsłony. Tym razem tyszanie stracili piłkę na środku boiska, a napastnik Radomiaka wpadł z nią w pole karne gdzie został sfaulowany przez Szeligę. W dodatku pewnie wykorzystał „jedenastkę” zapewniając gospodarzom prowadzenie. Mógł je w 62 minucie podwyższyć Karol Podliński, ale przegrał pojedynek z Jałochą.

Widząc niemoc swojego zespołu trener Derbin dokonał trzech zmian i przetasował szeregi tyskiej drużyny, a po chwili dorzucił kolejne dwie roszady i od 70 minuty tyszanie, mający piątkę zawodników z zapasem sił, ruszyli do ofensywy. W jej efekcie, grający drugi epizod w tyskim zespole Marcel Stefaniak wywalczył rzut karny w starciu z Leandro, a – jak już wspominał wcześniej trener Derbin – Grzeszczyk ustalił wynik.

– Uważam, że goście niezasłużenie wywożą ten punkt z Radomia – twierdzi Dariusz Banasik.

– Z przebiegu meczu byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym i mieliśmy więcej sytuacji. Natomiast straciliśmy gole po stałych fragmentach gry, a więc po tym czego się najbardziej obawialiśmy. Nie chcę się rozwodzić nad przebiegiem tego meczu, ale zapraszam na dokładne obejrzenie akcji z 24 minuty, kiedy to ewidentny rzut karnym nam się należał. A kiedy mieliśmy mecz pod kontrolą i zespół GKS-u nie był w stanie praktycznie nic zrobić w 84 minucie, rzut karny przeciwko nam, którego w ogóle nie było. Nie wiem dlaczego był podyktowany. Bardzo bolejemy nad tym, bo wydawało się nam, że zdecydowanie możemy trzy punkty zainkasować, ale w takich okolicznościach nie da się meczu wygrać.

Radomiak – GKS Tychy 2:2 (1:1)

0:1 – Paprzycki, 7 min, 1:1 – Angielski, 29 min, 2:1 – Angielski, 50 min (karny), 2:2 – Grzeszczyk, 87 min (karny).

RADOMIAK: Kochalski – Jakubik, Cichocki, Bodzioch, Bogusz – Leandro (90. Ebwelle), Kaput, Lewandowski (46. Podliński), Gąska, Kozak – Angielski (77. Radecki). Trener Dariusz BANASIK.

GKS: Jałocha – Szeliga (60. Połap), Szymura, Nedić, Wołkowicz (70. Stefaniak) – Biel, Paprzycki, Norkowski (60. J. Biegański), Grzeszczyk, Moneta (70. Steblecki) – Nowak (60. Lewicki). Trener Artur DERBIN.

Sędziował Dominik Sulikowski (Gdańsk). Mecz bez udziału publiczności.

Żółte kartki: Bogusz, Gąska, Jakubik, Banasik-trener na ławce – Szymura, Norkowski, Wołkowicz, Szeliga, Grzeszczyk, Nedić.

Piłkarz meczu – Karol ANGIELSKI


Fot. Dorota Dusik