Blisko sensacji

Skazywany na pożarcie Radomiak postawił się Lechowi.


W Radomiu na ławce rezerwowych Lecha usiadło tylko sześciu piłkarzy, w tej grupie nie było najlepszego snajpera zespołu, Szweda Mikaela Ishaka. Nie przeszkodziło to gościom od pierwszego gwizdka arbitra ruszyć z impetem na rywali. Nie minęło 60 sekund spotkania i przyjezdni byli bliscy zdobycia gola. Na szczęście dla gospodarzy piłkę po strzale

Afonso Sousy podbił jeszcze Dawid Abramowicz i futbolówka tylko „ostemplowała” poprzeczkę bramki strzeżonej przez Gabriela Kobylaka.

Podopieczni trenera Constantina Galcy, który po raz pierwszy prowadził Radomiaka, szybko jednak wylali kubeł zimnej wody na głowy piłkarzy „Kolejorza”. W 9 minucie po krótko rozegranym rzucie wolnym Leonardo Rocha Miramar oddał z 25 metrów potężny strzał obok muru piłkarzy Lecha i zaskoczył Filipa Bednarka, który chyba trochę spóźnił się z interwencją.

W 15 minucie goście domagali się rzutu karnego, gdy w polu karnym Radomiaka, uznając, że Kristoffer Velde był faulowany, lecz Tomasz Kwiatkowski pozostał niewzruszony i nie przerwał gry. Po chwili z dystansu uderzał Jesper Karlstroem, lecz jego strzał był niecelny. Do przerwy lechici za wszelką chcieli zdobyć wyrównującego gola (próba Michała Skórasia w 30 min.), ale gra wyraźnie im się nie kleiła i gospodarze utrzymali korzystny wynik do zakończenia pierwszej połowy.

W pierwszych trzech kwadransach statystyki wyglądały tak: posiadanie piłki (36:64%), strzały celne (2:2), strzały niecelne (0:1), rzuty rożne (1:2), faule (9:12).

Mimo niekorzystnego wyniku, trener „Kolejorza” John van den Brom nie zdecydował się w przerwie na dokonanie roszad w składzie. Czyżby Holender był zadowolony z postawy swoich podopiecznych, wszystkich bez wyjątku? Minuty mijały, a obrońca mistrzowskiego tytułu walił głową w mur. Szkoleniowiec Lecha w końcu zaczął wprowadzać na boisko zawodników ze świeżym zapasem sił, ale efekty tych zmian były mizerne.

Dopioero w 79 minucie goście stanęli przed szansą na zdobycie gola. Daniel Pik przegrał powietrzny pojedynek z Kristofferem Velde i pozwolił skrzydłowemu Lecha na oddanie strzału głową po dośrodkowaniu Joao Amarala. Na posterunku był jednak skoncentrowany golkiper Radomiaka i nie dał się zaskoczyć. Starania gości zostały zwieńczone sukcesem dopiero w 84 minucie. Adriel Ba Loua wpadł w pole karne, piłkę już niemal przejęli obrońcy Radomiaka, ale nie byli w stanie jej wybić. Dopadł do niej Artur Sobiech i posłał do siatki obok bramkarza, ratując dla Lecha jeden punkt. Sensacja była naprawdę blisko!

Radomiak – Lech Poznań 1:1 (1:0)

1:0 – Rocha, 9 min (asysta Machado), 1:1 – Sobiech, 84 min (asysta Ba Loua).

RADOMIAK: Kobylak – Jakubik, Luizao, Cestor, D. Abramowicz – Semedo (71. Cayarga), Donis (87. Nowakowski), Alves, Castaneda (81. Sarmiento), Machado 6 (71. Pik) – Rocha. Trener Constantin GALCA. Rezerwowi: Posiadała, Łukasik, Snopczyński, Cele, Okoniewski.

LECH: Bednarek – Czerwiński (63. Pereira), Dagerstal, Milić, Douglas – Murawski (63. Kwekweskiri), Karlstroem (74. Amaral) – Skóraś (74. Ba Loua), Sousa, Velde – Sobiech. Trener John van den BROM. Rezerwowi: Holec, Szatka.

Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Asystenci: Tomasz Listkiewicz (Warszawa) i Sebastian Mucha (Kraków). Widzów 4215. Czas gry 93 min (45+48). Żółte kartki: Donis (28. faul), Rocha (34. faul), Machado (63. faul) – Czerwiński (38. faul), Dagerstal (60. faul), Douglas (89. faul).

Piłkarz meczu – Leonardo ROCHA.


Na zdjęciu: Gol Leonardo Rochy (z prawej, walczy o piłkę z Jesperem Karlstroemem) długo dawał Radomiakowi komplet punktów.
Fot. PressFocus