Radość i niepokoje

W Polsce wielu przejawia pesymizm przed pierwszym meczem mistrzostw, ale i za Oceanem nie wszyscy promienieją.


W trakcie treningu, który Meksykanie otworzyli dla wszystkich akredytowanych na mundial, piłkarze emanowali co prawda radością i zadowoleniem. Selekcjoner Gerardo Martino był jednak ostrożny i nie zaproponował żadnych ćwiczeń, które w choćby najmniejszym stopniu zdradziłyby, jakim składem rozpocznie jutrzejszą grę z Polakami.

Z kolegami pracował jednak piąty najbardziej ograny w reprezentacji zawodnik, napastnik Raul Jimenez, który od lata boryka się z kontuzją pachwiny. W środowym sparingu 31-latek zagrał 45 minut – po raz pierwszy od 31 sierpnia – ale nie jest jeszcze w pełni gotowy. Podczas sobotniego treningu widać po nim było wyraźny dyskomfort przy niektórych zagraniach i trudno stwierdzić, w jakim stopniu będzie gotowy na kluczowy mecz w pierwszej serii gier.

Jimenez reprezentował swój kraj do tej pory 97 razy, zdobywając 29 bramek. Jego zdrowie to jednak nie jedyna zagwozdka „El Tri”, którzy… słabo radzą sobie z europejskimi reprezentacjami. Niektórzy wręcz mecze z nimi nazywają koszmarem. Meksyk z ekipami ze „Starego Kontynentu” wygrał – mniej więcej – co czwarte spotkanie.

– Mam nadzieję, że tegoroczne mistrzostwa świata będą dla nas historyczne. Znaleźliśmy się w trudnej grupie i ciąży na nas presja, ale mnie taka presja tylko napędza – zapowiadał jeden z meksykańskich liderów, 37-letni Guillermo Ochoa (na zdjęciu). Jego słowa należy brać zdecydowanie na poważnie, bo choć w Europie doświadczony bramkarz w zbyt mocnych klubach nie grał, to na mundialach zawsze spisuje się kapitalnie.

Świat usłyszał o nim szerzej w 2014 roku, kiedy kapitalnie bronił przede wszystkim w meczu z Brazylią i zapracował sobie na późniejszy transfer do hiszpańskiej Malagi. Na tamtym turnieju „El Tri” wyszli z grupy (z Brazylią, Kamerunem i Chorwacją) z 7 punktami na koncie, ale w kolejnej rundzie przegrali z Holandią.


Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus