Radość Rakowa nie trwała za długo


Mimo, że Raków Częstochowa prowadził we Wrocławiu, to Śląsk w samej końcówce zdobył gola. Była to pierwsza bramka Śląska przeciwko ekipie spod Jasnej Góry w historii ich pojedynków w ekstraklasie.


Szkoleniowiec Rakowa, Marek Papszun zaskoczył swoimi decyzjami. W pierwszej jedenastce pojawił się Kamil Piątkowski, David Tijanić oraz długo wyczekiwany w wyjściowej jedenastce Patryk Kun. Wahadłowy Rakowa długo dochodził do siebie po kontuzji z września ubiegłego roku.

Na ławce rezerwowych ekipy spod Jasnej Góry pojawił się Ben Lederman. Amerykanin z polskim paszportem po raz pierwszy pojawił się w kadrze Rakowa. Po dwóch latach przerwy wrócił do niej z kolei Przemysław Oziębała.

W drużynie gospodarzy również doszło do kilku zmian w porównaniu do ostatniego spotkania. Na ławce wylądowali Robert Pich, Lubambo Musonda czy Jakub Łabojko. Szansę otrzymali Diego Żivulić, Dino Sztiglec czy Filip Marković.

Pierwsza część spotkania należała dla typowych spotkań ekstraklasy. Obie drużyny powoli budowały swoje akcje ofensywne, które najczęściej kończyły się na polu karnym rywali wybiciem piłki. Lepszym zespołem byli goście z Częstochowy.

Śląsk miał sporo kłopotów z akcjami Frana Tudora i Kuna. Brakowało im jednak celności w dośrodkowaniach. Podobnie z zagraniami Petra Schwarza. Mimo przewagi to gospodarze wypracowali lepsze sytuacje bramkowe.

Doskonałe uderzenie Marka Tamasa z największym trudem odbił Jakub Szumski, który walczył o czwarty mecz z rzędu z czystym kontem. Kilka chwil później w dobrej sytuacji był Erik Exposito, jednak piłka po jego strzale wylądowała na słupku.

Raków zagroził bramce Śląska uderzeniem Felicio Browna Forbesa, jednak uderzenie Kostarykanina bez problemu zatrzymał Matusz Putnocky.

Drugą część spotkania z impetem rozpoczął Raków. Jednak na niecelnym uderzeniu Igora Sapały i niewykorzystanej sytuacji Jarosława Jacha zakończył się napór ekipy spod Jasnej Góry. Śląsk praktycznie w ogóle w drugiej części spotkania nie zagroził bramce Szumskiego.

Zmiany, które miały ożywić grę spełzły na niczym. Zawodnicy nadal smętnie poruszali się na boisku, wyglądali raczej na skazańców, których zmuszono do pojawienia się na boisku, niż piłkarzy, którzy walczą za wszelką cenę o trzy punkty. Pod koniec spotkania doskonałą sytuację miał Brown Forbes. Zamiast uderzyć piłkę w kierunku bramki, postanowił ją dośrodkować i podał ją do rywala.

Chwilę później został jednak bohaterem Rakowa zdobywając bramkę otwierającą wynik spotkania.

Radość częstochowian trwała tylko pięć minut. Sędzia Jarosław Przybył po konsultacji z VAR-em podyktował rzut karny dla Śląska po uderzeniu Roberta Picha łokciem przez Tomasza Petraszaka. Michał Chrapek pokonał bez problemu Szumskiego.

Był to pierwszy gol Śląska w ekstraklasowych pojedynkach z Rakowem. Obie drużyny miały jeszcze swoje sytuacje do zdobycia gola, jednak wynik się już nie zmienił.


ŚLĄSK WROCŁAW – RAKÓW CZĘSTOCHOWA 1:1 (0:0)

1:0 – Brown Forbes (83 min, głową po asyście Bartla) 1-1 – Chrapek (91 min, rzut karny)

RAKÓW: Szumski – Jach, Petraszek, Piątkowski – Tudor, Sapała, Schwarz, Tijanić (73. Babenko), Kun (58. Bartl) – Musiolik, Brown Forbes (87. Oziębała) Trener: Marek PAPSZUN Rezerwowi: Gliwa, Malinowski, Kościelny, Lederman, Poletanović, Mikołajewski.

ŚLĄSK: Putnocky – Cotugno (83. Musonda), Puerto, Tamas, Sztiglec – Marković (66. Pich), Żivulić, Chrapek, Mączyński, Płacheta (95. Bergier) – Exposito Trener: Vitezslav LAVICZKA Rezerwowi: Kajzer, Celeban, Dankowski, Łabojko, Gąska, Samiec-Talar.

Sędziował – Jarosław Przybył (Kluczbork) [Czas gry:] 95 min (45+50)

Żółte kartki: Tudor (81 min, faul), Petraszek (89 min, faul)

Piłkarz meczu – Felicio Brown Forbes

Fot.Paweł Andrachiewicz/PressFocus