Radość z każdego meczu

Słowacy w Trencina, których dziś o 20.00 zobaczymy przy Roosevelta, w poprzedniej fazie dość pewnie odprawili z kwitkiem czarnogórską Buducznost Podgorica. I zademonstrowali przy tym całkiem solidny futbol. A jak ma się do siebie piłka polska i słowacka w obecnej chwili, pokazało wtorkowe starcie Legii ze Spartakiem Trnava, w którym ekipa z Łazienkowskiej została zmiażdżona przez rywala. Nic dziwnego, że w Zabrzu dość gruntownie analizowano rywala. Zawodnicy – co zdradził m.in. Szymon Żurkowski – dostali szczegółowe wskazówki, dotyczące każdego z graczy z Trencina. Ale… – Wiedzieć o przeciwniku wiele – go jedno; wykonać zadania na boisku – drugie – przypomina trener Górnika, Marcin Brosz. – Przekazujemy więc zawodnikom wszystko to, co jest konieczne. I tylko tyle: za dużo wiadomości to nie zawsze dobre rozwiązanie. A poza tym na wszystkich treningach, rozruchach i gierkach najważniejsze jest to, jak my mamy się zachować w określonych sytuacjach. Szanujmy rywala, ale starajmy się narzucić mu swój styl gry – podkreśla.

Poobijani, ale „pod bronią”
Opiekun „górników” w minioną niedzielę zaskoczył całą piłkarską Polskę składem desygnowanym na mecz z Koroną. Jego średnia wieku – przypomnijmy – wynosiła 20,27 lat! I ten skład – z dwoma absolutnymi debiutantami – zdołał napędzić stracha dużo bardziej rutynowanemu rywalowi, ostatecznie zdobywając punkt. Dziś do „powtórki z rozrywki” zapewne nie dojdzie; w międzynarodowej rywalizacji bezcenne jest doświadczenie Szymona Matuszka czy Igora Angulo. – Cała kadra jest gotowa do meczu – zapewnia Brosz. To ważna informacja, bo i wspomniany Żurkowski, i Daniel Smuga (bohater ostatniego tygodnia – strzelał bramki Zarii oraz Koronie) zaliczyli w minionych dniach konsultacje lekarskie związane z dolegliwościami po niedzielnej potyczce ligowej. – Są jednak do mojej dyspozycji – potwierdza szkoleniowiec. I – trochę nieoficjalnie – przyznaje, że jedenastkę na Trencin już od dawna ma w głowie. A dylemat – tylko na jednej pozycji…

Światy równoległe
Wyjściowa jedenastka będzie inna zapewne nie tylko ze względu na sprawy rutyny i doświadczenia. Dla całkiem sporej grupy podopiecznych Brosza trzy mecze, jakie przyszło im rozegrać w ciągu 10 dni, to przecież zupełnie niezwyczajna dawka wysiłku. Również i z tego względu przetasowania być muszą. Tyle że… to również część projektu realizowanego przez sztab szkoleniowy. – Tak naprawdę robimy równolegle wiele rzeczy niezwiązanych z meczem. Kadra jest szeroka, dużo w niej młodych graczy, którzy z członkami sztabu szkoleniowego mają dodatkowe zajęcia przed i po treningu pierwszego zespołu. Efekty oczywiście przyjdą może za kilka tygodni albo – bardziej – za kilka miesięcy. Ale przyjdą na pewno: Szymon Żurkowski – pół roku pracujący na swój debiut w „dorosłym” zespole – jest tego najlepszym przykładem – Marcin Brosz od czasu do czasu przypomina, że wyniki pierwszej drużyny to tylko wierzchołek góry lodowej w wykonywanej w tej chwili przy Roosevelta pracy. A nagrodą za nią są m.in. międzynarodowe występy. – Każdy mecz sprawia nam ogromną radość. Cieszymy się z miejsca, w którym jesteśmy i chcemy być jak najlepiej przygotowani do kolejnego występu – zapewnia.

Magnes z De Kuip

Na „odpoczynek” zespół zabrzański jeszcze będzie mieć czas – choćby wtedy, kiedy któryś z kolejnych pucharowych szczebli okaże się już za wysoki. Na razie jednak Słowacy niekoniecznie muszą wystąpić w roli nauczycieli młodzieży z Areny Zabrze. A perspektywa zagrania z Feyenoordem jest fantastycznie kusząca!