Rafał Brusiło: Jest wiele do stracenia

Rozmowa z Rafałem Brusiłą, obrońcą Skry Częstochowa, która dziś w Chojnicach rozegra półfinał barażu o zaplecze ekstraklasy.


Sobotni remis 4:4 z Garbarnią Kraków dał wam miejsce w barażach o I ligę. Już dziś walczycie na wyjeździe z Chojniczanką. Jest zmęczenie?
Rafał BRUSIŁO: – To bardzo szalone dni. Duży wpływ na to ma Euro, terminy telewizyjne, dlatego czas goni, a godziny rozgrywania meczów są raczej poranne. Wtorek o 12.00, sobotni finał o 11.45… Nie mówimy zatem o tak oczywistych porach, jakich niejeden sympatyk futbolu obiecywałby sobie po meczach o takiej randze. Mieliśmy dwa dni na regenerację, odpoczynek i lizanie ran po spotkaniu w Krakowie, które wiele nas kosztowało. Ale coś wygraliśmy. Dlatego łatwiej się zregenerować, łatwiej dojść do siebie. Jedziemy do Chojnic powalczyć o sprawienie niespodzianki. W poniedziałek o pół godziny opóźnił nam się wyjazd. Nie chcieliśmy trenować wcześnie rano, właśnie przez wzgląd na kwestie regeneracyjne. Na mecz Polaków ze Słowacją do naszego hotelu mieliśmy zdążyć „na styk”, licząc się z tym, że początek obejrzymy na urządzeniach mobilnych (rozmawialiśmy wczoraj przed 14.00 – dop. red.).

Czujecie radość z obecności w barażu czy też stres spowodowany stawką?
Rafał BRUSIŁO: – Towarzyszy nam poczucie dobrze wykonanej pracy w przekroju całego sezonu. Traktujemy te baraże jako nagrodę za to, że fajnie zafunkcjonowaliśmy i mimo dołka, który przytrafił nam się po 7. kolejce rundy rewanżowej, potrafiliśmy dobrnąć do tych baraży – korzystając też z pozytywnych dla nas wyników innych meczów. Chcemy się dobrze zaprezentować w tej „dogrywce”. Ktoś może niby powiedzieć, że nie mamy nic do stracenia, ale przecież do stracenia jest… pierwsza liga. Trzeba zatem wypaść w barażach godnie i pokazać, że nie na próżno o nie walczyliśmy.

W ostatnich 13 meczach komplet punktów zdobyliście tylko raz. To nie wróży dobrze, ale w poprzednim sezonie Resovia w rundzie wiosennej nie potrafiła wygrywać, ale to ona awansowała po barażach do I ligi i jest w niej do dziś.
Rafał BRUSIŁO: – Pojawił się ten temat u nas w szatni. Miała problemy, wiosną wygrała bodaj tylko z Widzewem, a dwoma konkursami „jedenastek” przeszła baraże. Nie ukrywam, że życzylibyśmy sobie, by w tym sezonie napisała się podobna historia z naszym udziałem.

Które oblicze Skry jest bliższe prawdy, to z większości sezonu czy ostatnich kilkunastu kolejek?
Rafał BRUSIŁO:
– Nie dzieliłbym tego. Skra jest klubem lokalnym. Wiadomo, że w Częstochowie prym wiedzie Raków, wicemistrz kraju i zdobywca Pucharu Polski. Cele naszego klubu zazwyczaj ograniczały się do utrzymania szczebla centralnego. Przed tym sezonem stworzył się praktycznie nowy zespół i wyszło z tego coś fajnego: mieszanka piłkarzy doświadczonych z młodymi. To nie frazes, skoro wygraliśmy Pro Junior System. A gdy tworzy się coś fajnego, są wyniki, to atmosfera nas nakręca. W szatni mobilizowaliśmy się, odcinając od tego, co jest na zewnątrz. Wiele osób mówi sobie: „Skra, walka o utrzymanie, co to za klub, co to za boisko”, ale my skrzyknęliśmy się i postawiliśmy sobie wewnętrzny cel, że skoro jest okazja, to trzeba dobrze wystartować i zagrać o jak najlepszy wynik. To doprowadziło nas do 6. miejsca i baraży.

Wiele zmieniło się w waszej grze, odkąd zwolniono trenera Marka Gołębiewskiego, a jego obowiązki przejął duet Konrad Gerega-Jacek Rokosa?
Rafał BRUSIŁO: – Asystenci, którzy przejęli schedę po I trenerze, wprowadzili drobne korekty. Trudno o diametralne zmiany, skoro przez 3/4 sezonu funkcjonujesz dobrze. Dlatego one nie zaszły. Zmieniały się jedynie jednostki na boisku, ale sposób gry został zachowany.

Utarło się, że atutem Skry jest przede wszystkim sztuczna murawa, a droga ku I lidze wiedzie w waszym przypadku przez dwa wyjazdy…
Rafał BRUSIŁO:– Znaliśmy zasady i wiedzieliśmy, z czym wiąże się zajęcie 6. miejsca… Ono dla naszego klubu już poniekąd jest historyczne. W szatni powtarzaliśmy sobie, że fajnie byłoby móc przyjąć przynajmniej jednego przeciwnika, ale cieszymy się z tego, co mamy i nie przejmujemy, że musimy jechać przez pół Polski do Chojnic. A w sobotę – oby dalej w podróż!



W tym sezonie dwa razy pokonaliście Chojniczankę. To teraz ma znaczenie?
Rafał BRUSIŁO:
Być może od strony mentalnej, ale głównie dla piłkarzy z Chojnic. Każdy mecz jest inny. U nas była zmiana trenera, w Chojniczance też niedawno do niej doszło. Fakt faktem, że zdobyliśmy z tym rywalem komplet punktów, ale w spotkaniu nr 3, o takim ciężarze gatunkowym, zejdzie to na dalszy plan. Raczej nie będziemy o tym myśleć, choć ja mam w tyle głowy pozytywną energię. To świadomość, że w kwietniu graliśmy już na tym stadionie i wygraliśmy 3:1. Zobaczymy, jak będzie tym razem.

Jak ważne będzie to, by zatrzymać napastnika Chojniczanki Szymona Skrzypczaka, z którym przez długi czas dzielił pan szatnię w Odrze Opole?
Rafał BRUSIŁO:
– W kwietniu boisko w Chojnicach było mocno zapiaskowane. Szymon śmiał się, że przyjęli nas na piaskownicy i życzył sobie, byśmy na baraż przyjechali na dywan. Teraz chyba ten dywan już faktycznie jest. Okaże się, jakie spotkanie rozegramy tam tym razem. Na pewno przed pierwszym gwizdkiem ze „Skrzypą” pogadam, a chłopaków oczywiście na niego uczulę. Bo to dobry napastnik, na którego trzeba uważać w polu karnym. Zdobył w tym sezonie sporo bramek i nie mam wątpliwości, że we wtorek wiele od niego będzie dla Chojniczanki zależeć.

BARAŻE O AWANS DO FORTUNA 1. LIGI

Wtorek, 15 czerwca

CHOJNICE, 12.00: Chojniczanka – Skra Częstochowa
SUWAŁKI, 14.30: Wigry – KKS 1925 Kalisz

Finał – sobota, 19 czerwca, godz. 11.45

Transmisja wszystkich meczów w TVP Sport


Pojedynek śląskich trenerów

W drugim półfinale barażu naprzeciw siebie staną śląscy trenerzy: Dawid Szulczek prowadzący Wigry oraz Ryszard Wieczorek opiekujący się Kaliszem – i mający szansę na drugi z rzędu awans. W sezonie zasadniczym górą w tych starciach byli suwalczanie: na wyjeździe wygrali 3:0, a we wiosennym rewanżu 2:0. – Jestem przekonany, że zasługujemy na awans do I ligi. Musimy zagrać w pierwszym barażu tak, jak w Kaliszu: zorganizowani w obronie. KKS to drużyna grająca trójką z tyłu, podobnie jak my. Nie możemy pozwolić jej się rozpędzić, złapać kilku stałych fragmentów, bo pamiętamy z domowego meczu, jak trudno momentami było nam opuszczać własne pole karne – mówi Szulczek, który był poważnym kandydatem do objęcia Podbeskidzia, ale bielszczanie zdecydowali się na Piotra Jawnego, dlatego wygląda na to, że wypełni obowiązujący jeszcze przez rok kontrakt z klubem z polskiego bieguna zimna. W której lidze?


Na zdjęciu: Rafał Brusiło (z prawej) i jego koledzy ze Skry już osiągnęli historyczny sukces, ale sezonu jeszcze nie zakończyli.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus