Rafał Górak: Musimy dalej naparzać

 

Jakie refleksje towarzyszą panu przed meczem w Polkowicach?
Rafał GÓRAK: – Największą frajdą jest dla mnie to, że tak dużą liczbą ludzi już ćwiczymy. Nawet Dominik Bronisławski, w kontekście którego zdawaliśmy sobie sprawę, że przez całą jesień nie będzie do naszej dyspozycji, wrócił do treningu. Są także Łukasz Wroński i młody Patryk Szwedzik. To nas cieszy.

Łukasz Wroński jest gotowy na sobotę?
Rafał GÓRAK: – Jeszcze teraz się o to nie pokusimy, ale na najbliższy mecz przy Bukowej, z Elaną, będzie już do dyspozycji. Co do Bronisławskiego – wszystko idzie super i w takim tempie, że już w listopadzie ma wejść do wspólnych zajęć z zespołem. To dla mnie niezmiernie radosna nowina.

Wyczuwam ciepło w głosie. Wszystko zaczyna się w GieKSie układać.
Rafał GÓRAK: – Widocznie nieraz opłaca się nie dokonywać nerwowych ruchów, a wytrzymywać. Było co wytrzymywać. W pewnym momencie mieliśmy 10 urazów, ale w życiu zawsze skala wychodzi na zero. Teraz życie odpłaca nam za decyzję, którą podjęliśmy w sierpniu i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Z dyrektorem i prezesem dywagowaliśmy wtedy, co zrobić, a dziś jesteśmy zadowoleni.

Wtedy, w obliczu tylu absencji, rozpatrywaliście jakichś konkretnych zawodników do zakontraktowania? Jeśli tak, to co się z nimi dzieje teraz? Jest czego żałować?
Rafał GÓRAK: – Po raz kolejny życie pokazało mi, że niekiedy trzeba podejść do tego wszystkiego intuicyjnie. 99,9 procent tych zawodników – może poza kimś, o kim nie wiem – na rynku piłkarskim dziś nie szaleje. Tym bardziej cieszy mnie tamtejsza decyzja, by nikogo nowego do klubu już nie ściągać. Podejrzewam, że jeszcze pięć lat temu nie byłoby mnie na nią stać.

Ile razy przez ostatni tydzień przeszła panu przez głowę myśl: „tak właściwie, to czego myśmy się w tej II lidze obawiali”?
Rafał GÓRAK: – Nic bardziej bzdurnego. Ani razu.

Czyli nie zachłyśniecie się ostatnimi dobrymi wynikami?
Rafał GÓRAK: – Nadal jest masa kłopotów, masa rzeczy wymagająca poprawy. Niektóre kwestie ciągniemy w zespole za uszy, bo wymykają się spod kontroli, mimo że mamy je zaplanowane. Są też problemy, o których wiemy, że potrafimy sobie z nimi poradzić. Mamy pomysł na każdy mecz. Coraz częściej po meczu wiemy, dlaczego nie wygraliśmy. Albo – co ważniejsze – wiemy, dlaczego wygraliśmy. Te zwycięstwa, punkty, nie są przypadkowe. To mnie niezmiernie zadowala.

13 punktów w pięciu meczach, do tego awans w Pucharze Polski. Czy to już seria?
Rafał GÓRAK: – Najgorsze w sporcie, to wejść na licytację i przekrzykiwać się, co jest lepsze. To wszystko jest ulotne, śliskie. Chciałoby się seryjnie wygrywać, ale co znaczy seria? 3, 4, 10 meczów? Sportowiec z krwi i kości o tym nie mówi. Mówi o najbliższym meczu, starciu, zawodach, skoku. Trzeba dalej naparzać. Bo co z tego, że myśmy sześciu ostatnich spotkań nie przegrali, skoro GKS jest na trzecim poziomie rozgrywkowym? Musimy patrzeć na klub, na herb, to jest nasz obowiązek. 13 punktów w pięciu kolejkach – fajnie, dobrze, to już jest coś. Ale w skali makro – to jest nic. W skali mikro – nieźle. Tyle że co to jest mikro?

Pewnie można by wygrać u bukmachera duże pieniądze, ale teoretycznie po weekendzie możecie zostać liderem drugiej ligi.
Rafał GÓRAK: – Droga jest obrana, cel namierzony, ale naszym wyznacznikiem jest cierpliwość, spokój, zaufanie i pokora. Nie wynik jednego czy dwóch meczów. Nas cieszy wiele. Każdy punkcik. A co do pytania… Miałem wspaniałego tatę, który pięknie wprowadzał mnie do sportu, piłki. Co tydzień brał mnie albo na Polonię, albo na Szombierki. Wtedy był taki totolotek, 13 meczów trzeba było trafić. Tata w to grał, aż w końcu powiedział: „Wiesz co, Rafał, wydaje mi się, że znam się na piłce. Typuję 10 lat. A najwięcej wygrali ci, którzy nie grali!”. Na całe życie tata mnie wyleczył z myślenia o bukmacherce.

O czym świadczy fakt, że 13 z 16 goli strzeliliście w tym sezonie w drugiej połowie?
Rafał GÓRAK: – Być może trochę jest w tym wszystkim przypadku. Nie brałbym zatem tego pod rozważania. Dobrze nam się gra w drugich połowach, to fakt. Chyba gorzej by było, gdyby działo się odwrotnie, bo wtedy mogłoby się kończyć porażkami. Ale na razie nie wyciągam z tego daleko idących wniosków. To jeszcze nie ten moment. Nie przywiązuję do tego wagi.

W ubiegłym tygodniu zapewniliście sobie zwycięstwo, grając w osłabieniu. Mocno budują drużynę takie mecze? Czy też nie ma co przesadzać, skoro jesteście GKS-em Katowice, a pokonaliście tylko rezerwy Lecha?
Rafał GÓRAK: – Oj, chciejmy wszyscy na Śląsku dorobić się takich ludzi, jacy przeciwko nam w barwach tego Lecha grali. To nie są banalne osoby, a reprezentanci Polski. Nie jest też tak, że wszyscy są z Poznania. Akademia Lecha to jest dziś ogromna siła. Wiemy, że nie grał z nami Jóźwiak, Puchacz, Moder, Kamiński, bardziej doświadczeni zawodnicy. Ale czy jakby zagrał Cywka, to tak wiele by to zmieniło? Rozmawiałem z trenerem Ulatowskim. Wiem, jaki ma pomysł i jak dobrze mu się tę grupę ludzi prowadzi. A że z tym młodym Lechem grała GieKSa? Takie mamy realia. W Hiszpanii rezerwy kilku klubów są arcymocne. To zwykła sportowa rywalizacja. Zanosi się zresztą na to, że drugie zespoły naszych ekstraklasowiczów mogą wejść do tej ligi w większej liczbie niż tylko jeden Lech.

Liderami swoich grup trzecich lig są Korona II Kielce i Śląsk II Wrocław.
Rafał GÓRAK: – Ten, kto przytomny, to widzi. Świadczy to tylko o coraz większej normalności w polskiej piłce. Jeszcze niedawno słyszałem, że rezerwy w klubach są niepotrzebne. Że to głupota, że można wprowadzać zawodników przez juniorów. A ja się pytam: czy 19-latek to junior? Odpowiedź jest banalna. Nie możemy dzisiaj wprowadzić 19-latka do piłki seniorskiej i mówić, że to chłopak po wieku juniora. Dlatego chylę czoło bo wiem, jaką wartość ma młodzież z Poznania. To było bardzo cenne zwycięstwo GieKSy.

Co do młodzieżowców: trudno będzie zastąpić na prawej obronie pauzującego za czerwoną kartkę Kacpra Michalskiego?
Rafał GÓRAK: – To wbrew pozorom świetne pytanie. Do reprezentacji U-20 powołano naszego bramkarza, Bartka Mrozka, ale nie przekładamy z tego tytułu meczu z Elaną, choć mamy do tego prawo. Cieszę się, że pracuję z takim dyrektorem jak Robert Góralczyk, bo myślimy podobnie. Dziś w GKS-ie Katowice nikt nie jest tak dobry, by jego absencja zaważyła o tym, że w danym spotkaniu będziemy słabsi. Idąc dalej: nikt z nas nie jest też tak słaby, byśmy martwili się: „Ludzie, jak on zagra, jak zastąpi reprezentanta, jak zastąpi kogoś wykartkowanego”. Problem był, gdy mieliśmy 10 kontuzji. Nie możemy mieć problemu, gdy jeden młody chłopak wypadnie ze składu.

„Zbieracie” rywali po Widzewie. Na ile miarodajna jest analiza gry waszych przeciwników? Zwłaszcza że w „Sercu Łodzi” niejeden wespnie się na wyżyny, da z wątroby, potraktuje to jak mecz sezonu?
Rafał GÓRAK: – W ciekawym kierunku idziemy. Podkreślę jednak, że analizując przeciwnika przywiązujemy dużą wagę, czy gramy z nim w roli gospodarza czy gościa. Przekładając to na grunt Polkowic, ważniejszy z naszego punktu widzenia jest mecz, który Górnik rozegrał dwa tygodnie temu u siebie z Elaną. Wygrał wtedy 3:0. Swoją drogą, to polkowiczanie przypominają trochę tę Elanę, którą wprowadzałem do drugiej ligi w 2018 roku. Graliśmy podobnie, odważnie. Punktowaliśmy co prawda lepiej, ale nie ma opcji, by zlekceważyć Polkowice. Ma fajnych chłopaków, szkolonych na Dolnym Śląsku, a tam odbywa się to niebanalnie.

Wyjechaliście w przeddzień meczu?
Rafał GÓRAK: – Tak, to dobre dla mnie i dla zespołu. Padło też pytanie, czy powinniśmy urządzać zgrupowania przed meczami u siebie. Jest wiele pomysłów. Niektóre zamykam ja, uważając, że należy robić to, co konieczne – zamiast tego, co ponadprzeciętne. Do Polkowic moglibyśmy się nawet pokusić o wyjazd w dniu meczu, zatem bardzo sobie cenię, że klub stwarza nam takie warunki. Możemy liczyć, że będziemy fajnie wyspani, zresetowani, odprawieni i gotowi do walki.

 

Na zdjęciu: Trener Rafał Górak chciałby jak najczęściej oklaskiwać swoją drużynę podczas meczów o II-ligowe punkty.