Na pewno im się chciało…

Katowiczanie zanotowali w ostatniej kolejce tak słaby występ, że zapytaliśmy trenera Rafała Góraka, czy nie czuje się robiony przez własnych zawodników w „wała”. Szkoleniowiec wziął swój zespół w obronę.


Nie jesteśmy tabloidem i nie mamy w zwyczaju tanich prowokacji, ale po ostatniej porażce ze Skrą Częstochowa (0:1) zapytaliśmy trenera Rafała Góraka, czy czuje się zrobiony przez własnych zawodników w „wała”. GieKSa zanotowała w ofensywie występ wręcz haniebnie pasywny, wypracowując współczynnik xG (goli oczekiwanych) na skandalicznie niskim poziomie 0,05.

– Nie pobiegam, nie zagram, ale nie czuję się zrobiony w wała. To ja jestem trenerem i zawsze będę odpowiadał za to, jak gra moja drużyna, będę wychodził frontem do wszelkich niepowodzeń. Gdy drużyna gra słabo, jest to moja odpowiedzialność. Koniec, kropka – podkreśla Górak i dodaje: – My i Skra to zespoły grające w podobnym ustawieniu, mające podobnych piłkarzy. Była lepiej dysponowana mentalnie i w realizacji założeń taktycznych, na jej działania pressingowe umiejętności moich piłkarzy nie potrafiły odpowiedzieć tak, by sobie poradzić.

Cel bez satysfakcji

Dwa z rzędu zwycięstwa do zera, zanotowane w drugiej połowie kwietnia – z Górnikiem Łęczna 2:0 i GKS-em Tychy 3:0 – nic już nie znaczą. Miały szansę zatrzeć fatalne wrażenie po serii 9 spotkań bez wygranej, może tez pomóc katowiczanom przynajmniej łudzić się jeszcze przez kilka tygodni, że grają o coś, o baraże. Dziś, oceniając realnie, ich położenie jest takie, że na 5 kolejek przed końcem nie powinni ani spaść, ani tym bardziej awansować.

Cel, o którym mówiło się przy Bukowej – zapewnienie sobie utrzymania szybciej niż przed rokiem, czyli po 32. kolejce – być może zostanie zrealizowany, ale rzutem na taśmę i bez satysfakcji. Ale trudno o niej mówić, skoro zespołowi w ostatnich tygodniach zdarzyły się dwa tak wstydliwe występy przy Bukowej, jak ze Skrą, a wcześniej Odrą Opole (0:2).

Czasem brakuje umiejętności

– Można mówić, że gdy wygrywamy dwa mecze, nabieramy pewności siebie i najtrudniejsze powinno być za nami – analizuje Górak. – Każdy sportowiec powinien dążyć do tego, by zwyciężać w każdym kolejnym spotkaniu. Aspekt tego, że ktoś czegoś nie chciał, a wcześniej chciał, odpada i wynika to po prostu z logiki. To kwestia najnormalniejszych umiejętności i samego meczu, który raz układa się lepiej, a raz gorzej i wtedy jest narracja, że się komuś nie chce. Czasem przeciwnik podyktuje takie warunki, że nie mamy na tyle umiejętności, by się przeciwstawić. I jest narracja: „Ostatnio grali tak świetnie, a teraz tak słabo”.

Zdajmy sobie sprawę, że wcale tak świetnie ostatnio nie było. Łęczna czy Tychy stwarzały z nami sytuacje, mogły z nich paść bramki. Nasi zawodnicy moim zdaniem dali ze Skrą wszystko, co mogli w kwestiach wolicjonalnych. W danym momencie mieliśmy jednak takie, a nie inne umiejętności, które – musimy sobie szczerze powiedzieć – jako my, trenerzy, staramy się nieraz ukryć. Czasem to wychodzi, czasem zawiedzie i pada pytanie, czy im się chciało. Na pewno chciało, na pewo dali z siebie wszystko, ale ze Skrą wyszło słabo.

Nie nastąpił moment takiego napędu, by wykreować groźne okazje pod bramką. W tym elemencie wypadliśmy blado, ale nie było tak, że zespół był niedysponowany i mu się nie chciało. Zawiedliśmy w ofensywie, bo Skra nie miała przecież tylu sytuacji, co przeciwnicy, z którymi niejednokrotnie wygrywaliśmy. Zwyciężyła zasłużenie, lecz po strzale, który nie musiał wpaść do bramki – broni swoich zawodników szkoleniowiec GieKSy.

Trudno się wyłączyć

Końcówka sezonu, tak jak większość tej wiosny, może nie należeć dla katowiczan do największych przyjemności. Występem ze Skrą wręcz tracili szacunek swoich kibiców, którzy – nie tylko na „Blaszoku” – zrobili sobie festiwal szyderstw, prześmiewczych przyśpiewek, adresowanych już nie tylko do trenera Góraka, na którego najzagorzalsi fanatycy wydali już swój wyrok i położyli krzyżyk.

– Zawodnikom trudmo jest wyłączyć się z tego rodzaju „szydery”, gdy za każdym razem jest „ole” a po złym przyjęciu piłki następują brawa – nie kryje Rafał Górak. – Jako drużyna jesteśmy całością. Nie jest nam łatwo z taką narracją, ale nic z tym nie zrobimy. Musimy zdać sobie sprawę, że tutaj akurat tak jest i przyjąć to. Wydaje mi się, że praca przez ten czas, kiedy tu jesteśmy (od połowy 2019 roku – dop. red.) wykonywana jest na na wysokim poziomie, sprawiliśmy tyle frajdy kibocom GKS-u Katowice, że dzisiaj niektóre rzeczy są trochę na wyrost, niesprawiedliwe. Ale ja nie jestem od oceniania.

To efekty, które na trybunach w Katowicach są normalne i trzeba je przyjąć, choć nie są miłe. Jesteśmy zawsze jednością. Jeśli coś uderza w zawodnika, trenera, to nikt się nie czuje z tym komfortowo. Ale przede wszystkim to my na boisku musimy pokazać, że jesteśmy lepsi. To, co się dzieje wokół, powinno być tylko dodatkiem – zaznacza szkoleniowiec GKS-u, przed którym niedzielne wyjazdowe spotkanie z Chrobrym Głogów, czyli sąsiadem z tabeli z taką samą liczbą punktów (37), ale będącym najgorszym I-ligowcem wiosny. Katowiczanie są w tej rundzie lepsi jedynie od głogowian oraz godzącym się powoli ze spadkiem duetem z Chojnic i Nowego Sącza.



Na zdjęciu: Styl ostatniej porażki ze Skrą sprawił, że katowiczanie stracili mnóstwo szacunku u swoich kibiców, a dwa poprzednie zwycięstwa z rzędu nie mają wielkiego znaczenia…
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus