Były kadrowicz Nawałki „grzeje ławę” w Podbeskidziu. Co dalej?

Rafał Leszczyński w Podbeskidziu pierwszy raz pojawił się latem 2016 roku. Trafił pod Klimczok na roczne wypożyczenie z Piasta i niemal z miejsca zaskarbił sobie sympatię kibiców „górali”. Mimo że pierwszy sezon na zapleczu ekstraklasy nie był dla bielszczan udany, Rafał Leszczyński okazał się transferowym strzałem w dziesiątkę. Do tego stopnia, że po zakończeniu rozgrywek zdecydowanie wygrał klubowe głosowanie na najlepszego zawodnika zespołu.

Wypożyczenie dobiegło końca i kibice martwili się, co dalej z bramkarzem. Nie było takiego, który chciałby, żeby Leszczyński pożegnał się z Podbeskidziem. Podobnie uważały ówczesne klubowe władze. Zdecydowały się wykupić zawodnika z Piasta, a golkiper podpisał trzyletnią umowę.

Ale na początku zeszłego sezonu coś zaczęło się psuć. Kiedy Adam Nocoń objął stanowisko trenera, Rafał Leszczyński – po czterech wpuszczonych bramkach w Chojnicach – usiadł na ławce. Wrócił pod koniec jesieni, później bronił wiosną, niemal do końca rozgrywek, ale już bez błysku.

Bieżące rozgrywki też zaczął w roli podstawowego golkipera. Wystąpił w dziewięciu spotkaniach. Nie ustrzegł się jednak błędów, dlatego trener Krzysztof Brede zdecydował się na zmianę między słupkami. Desygnował do gry Wojciecha Fabisiaka, który już w pierwszym meczu… popełnił fatalny błąd. Później było dużo lepiej, choć w meczu z GKS-em Katowice znów przytrafiła mu się poważna wpadka.

Nie spowodowała ona jednak powrotu Leszczyńskego do gry. Od 15 września rozegrał on tylko jedno spotkanie: w Pucharze Polski z Wisłą Sandomierz. Nie występował nawet w sparingach. Co dalej? Pytaliśmy już o to w trakcie sezonu, ale usłyszeliśmy tylko wyrazy… zadowolenia, że zespół cieszy się z posiadania dwóch równorzędnych bramkarzy. Tylko czy aby Rafał Leszczyński cieszy się z roli rezerwowego w I lidze?

Takie gesty Rafał Leszczyński wykonywał po raz ostatni wówczas, kiedy na zewnątrz było bardzo ciepło.
Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus