Rafał Pietrzak: Atmosfery w szatni Wisły nic nie zburzy

Mateusz MIGA: Rok 2017 w Wiśle był dla pana zupełnie nieudany. Wiosnę stracił pan z powodu kontuzji, jesienią trener Kiko Ramirez nie widział pana w składzie Wisły.
Rafał PIETRZAK: Chyba mogę powiedzieć, że co najgorsze, już za mną. Faktycznie, nie był to dla mnie udany rok, ale cały czas starałem się pozytywnie nakręcać. Potem zrozumiałem, że w Wiśle nie mam szans na grę, a brak zespołu rezerw sprawił, że nie miałem możliwości, by wrócić do rytmu meczowego, stąd wypożyczenie do Zagłębia.

Jesień musiała być dla pana rozczarowująca, bo – choć zdrowy, nie zagrał pan ani jednego spotkania.
Rafał PIETRZAK: – Czułem sportową złość, że nie dostaję szans. Rozmawiałem na ten temat z trenerem,ale powiedziałem mu, że nie mam pretensji. Rozumiałem sytuację. Z lewej strony obrony bardzo dobrze grał Maciej Sadlok i nie było podstaw, by coś zmieniać. W końcu przestałem łapać się do meczowej „18”, powiedziałem trenerowi, że chcę iść na wypożyczenie i dostałem zielone światło. W Zagłębiu początkowo trener Lewandowski nie widział mnie w składzie, ale grając w rezerwach doszedłem do formy. Myślę, że się udało, bo teraz czuję się zupełnie inaczej, lepiej. Na koniec pobytu w Zagłębiu udało się rozegrać kilka fajnych meczów.

Zagłębie próbowało pana zatrzymać?
Rafał PIETRZAK: – Tak, od trenera był zielone światło, ale w międzyczasie sporo się zmieniło w klubie. W KGHM doszło do zmiany prezesa i usłyszałem, że nie mają pieniędzy, by mnie wykupić. Fajnie, że szybko mnie o tym poinformowali, nie musiałem czekać do ostatniego dnia okienka transferowego. Padłem trochę ofiarą polityki, ale jestem pozytywnie nastawiony i bardzo się cieszę, że wróciłem do Wisły.

Teraz o miejsce z lewej strony defensywy było łatwiej, bo Maciej Sadlok został przesunięty do środka.
Rafał PIETRZAK: – To dla mnie spory plus, ale miejsce wywalczyłem ciężką pracą. W trakcie sparingów i treningów pokazałem, że zasłużyłem na tę szansę.

Podczas pobytu w Lubinie często odwiedzał pan kolegów z Wisły.
Rafał PIETRZAK: – Nie jestem osobą, która zapomina o swoim macierzystym klubie. Cały czas mialem kontakt z chłopakami, głównie z Tomkiem Cywką i Zdenkiem Ondraszkiem. Dzwoniliśmy do siebie, spotykaliśmy w wolne dni. Przyjeżdżałem do Krakowa, bo jest tu fajna grupa ludzi. Poza tym wciąż wiedziałem, że mój powrót do Krakowa jest możliwy.

Trener Stolarczyk też grał na lewej obronie, więc pewnie ma dla pana skoro wskazówek.
Rafał PIETRZAK: – Widać po nim, że czuje szatnię. Wie, kiedy rozładować napięcie, a kiedy przyostrzyć. Okres przygotowawczy przepracowaliśmy w stu procentach tak jak chciał. Oczywiście wciąż są mankamenty, ale będziemy starali się je wyeliminować. W pierwszym meczu pokazaliśmy, że stać nas na wiele, ale trzeba jeszcze trochę popracować, by zacząć wygrywać.

W spotkaniu z Arką zabrakło praktycznie tylko skuteczności.
Rafał PIETRZAK: – Mieliśmy kilka sytuacji, które trzeba było wykorzystać. Ale spokojnie, mam nadzieję, że Rafał podejdzie do następnego rzutu karnego. To będzie decyzja trenera, ale czuję, że tym razem by się zrehabilitował. Arka niczym nas nie zaskoczyła, a my ją owszem. Dobrze wyglądaliśmy taktycznie i fizycznie.

Dyrektor sportowy Arkadiusz Głowacki to też człowiek, który czuje te szatnię.
Rafał PIETRZAK: – Na pierwszym spotkaniu, gdy przyszedł do nas do szatni, powiedział, że wie, co jest dla nas najważniejsze. Zapewnił też, że wie co trzeba zrobić, by było lepiej. Wszystko idzie w dobrym kierunku i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Fajnie, że Arek jest praktycznie na każdym treningu, ma z nami bardzo dobry kontakt. W strój jeszcze się nie przebrał, ale myślę, że w którymś momencie wejdzie do gierki. Wierzę, że świetnie poradzi sobie w roli dyrektora sportowego, jest dla nas pomostem między drużyną a zarządem.

Ktoś już zajął miejsca w szatni po Głowackim i Pawle Brożku?
Rafał PIETRZAK: – W tamtych rejonach siedzą teraz Kuba Bartkowski i Kuba Bartosz. Sorry, Broziu, ale miejsce już zajęte.

Kibice uzbierali już ponad 200 tys. złotych. Tacy fani to skarb.
Rafał PIETRZAK: – Wiemy, jak trudna jest sytuacja finansowa klubu, ale zdajemy sobie też sprawę z tego, że Wisła to nie byle jaki klub i ma nie byle jakich kibiców. Zawsze możemy liczyć na ich wsparcie. Pokazują, że są z klubem na dobre i na złe, a my musimy zrewanżować się za to wsparcie i wygrywać mecze. W ten sposób zachęcimy, by na nasze mecze przychodziło jak najwięcej osób.

Trudna sytuacja cementuje was w szatni?
Rafał PIETRZAK: – Powiedzieliśmy sobie, że nie mamy wpływu na to, co się dzieje ze stadionem. W naszej szatni atmosfera jest od zawsze. Są tu ludzie odpowiedzialni za to, by to się nie zmieniło. Każdy z nas jest pozytywnie nakręcony i wychodzi na trening z uśmiechem.

Czyli nic nie jest w stanie zburzyć tej atmosfery?
Rafał PIETRZAK: – Jeśli my jej nie zburzymy, to raczej nic.