Rafał Sobański: Bez frustracji

Długo czekaliście na pierwsze zwycięstwo w PlusLidze. Nie było zwątpienia i złości w waszych szeregach, wszak dopiero za 9. podejściem fetowaliście wygraną?
Rafał Sobański:
– Na pewno była złość po poprzednich porażkach, ale była to złość sportowa. Frustracja się nie pojawiała. Nie odstawaliśmy od rywali, nie było batów, a ze statystyk wynikało, że prawie w 90 procentach sytuacja wyglądała tak, że jako pierwsi zdobywaliśmy 21 punkt, a mimo to nie kończyliśmy seta zwycięsko. Wtedy właśnie pojawiały się głupie, proste błędy. Jednak w Olsztynie tych prostych błędów już nie było, przede wszystkim skupialiśmy się na każdej kolejnej akcji.

Z Olsztyna zespół wrócił z pierwszą wygraną w sezonie, a pan ze statuetką MVP. Wcześniej niezbyt często zdarzały się panu takie wyróżnienia…
Rafał Sobański:
– Parę tych statuetek zdobyłem, grając w GKS-ie Katowice. Nie liczyłem ile, ale średnio to były ze dwie na sezon. Teraz je chomikuję w domu. Wygraliśmy i to było najważniejsze. Cała drużyna zapracowała na to wyróżnienie. Jako zespół dobrze zagraliśmy, każda zmiana w składzie przynosiła dobre efekty.

Teraz pójdzie za ciosem? Przed sezonem zgłaszaliście wysokie aspiracje, sięgające nawet miejsca w środkowej strefie.
Rafał Sobański:
– Zostały nam trzy mecze do końca pierwszej rundy, gramy z Cuprum Lubin, Visłą Bydgoszcz i Ślepskiem Suwałki. To są zespoły w naszym zasięgu. Chcemy wygrywać i stać nas na to.

Ten najbardziej prestiżowy dla pana mecz już się odbył. Z powodu niedyspozycji żołądkowej nie mógł pan zagrać w Szopienicach w spotkaniu przeciwko swojej poprzedniej drużynie, GKS Katowice. Pozostał żal?
Rafał Sobański:
– No pewnie. Najgorsze jest to, że w dzień meczu czułem się bardzo dobrze. Po porannym rozruchu wróciłem do domu, była drzemka, chciałem zjeść obiad. Wstałem i okazało się, że zaatakował mnie wirus. W złym momencie przyszedł. Te 5 lat, które spędziłem w GieKSie, zostało w pamięci. Chciałem bardzo zagrać i pomóc kolegom z MKS-u. Jednak się nie udało.

Po meczu z Olsztynem Purya Fayazi nagle wyjechał do Iranu. To dla klubu duża strata?
Rafał Sobański:
– Jego wyjazdem jestem bardzo zaskoczony. W drużynie nikt o tym nie mówił. Purya spotkał się z nami w poniedziałek rano, dużo specjalnie nie wyjaśnił i wyjechał do Iranu. Czekamy teraz na oficjalny komunikat w tej sprawie. – Takie jest życie – krótko skomentował to nasz trener i zajęliśmy się codzienną pracą treningową.

Po serii porażek spotkaliście się z fanami. Było ostro?
Rafał Sobański:
– Mamy wspaniałych kibiców, oni dopingują nas w każdym meczu, wspierają niezależnie od wyników. Było nam nawet głupio, że mieliśmy na koncie tyle porażek, a oni cały czas jeździli za nami i wspierali nas. Po którymś przegranym meczu była rozmowa, ale spokojna, nie taka jak z kibicami piłkarskimi. Oni widzą, że ciężko pracujemy, tylko brakowało zwycięstw.