Rafał Wadas: Cały czas prześladują nas kontuzje

 

Jakie były powody tak dużego wietrzenia szatni Pniówka latem? Poprzedni sezon zakończyliście na 8. miejscu, więc chyba nie było najgorzej?
Rafał WADAS: – Po prostu niektórzy piłkarze nie poradzili sobie w III lidze, więc musieliśmy się rozstać. Ponadto postanowiliśmy odmłodzić kadrę i zrobić miejsce dla naszych juniorów, którzy dobijają się do pierwszego zespołu. Mam na myśli takich zawodników jak 17-letni Jakub Kasperowicz, czy o rok starsi Łukasz Dzida i Rafał Baron.

Czy wynik po rundzie jesiennej bieżącego sezonu jest satysfakcjonujący, spełnia wasze oczekiwania?
Rafał WADAS: – Mimo wszystko mamy uczucie niedosytu (na półmetku rozgrywek Pniówek zajmuje w tabeli 11. miejsce – przyp. BN). Po czterech kolejkach mieliśmy tylko 3 punkty, ale potem przyszła seria pięciu zwycięstw, która wywindowała nas na najniższy stopień podium. Po 11. kolejkach zostaliśmy nawet liderem, a wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wprawdzie na czele stawki byliśmy tylko tydzień, lecz nasi chłopcy przekonali się, że III liga jest wyrównana i nieobliczalna, każdy może wygrać z każdym. Potem znowu dopadła nas niemoc i skończyliśmy rundę jesienną zdobywając 24 punkty. To o cztery mniej niż przed rokiem, ale wówczas wiosna była dla nas średnio udana. W pierwszych siedmiu spotkaniach zdobyliśmy wówczas zaledwie jeden punkt! Jestem przekonany, że teraz będzie o wiele lepiej.

Są piłkarze, którzy jesienią kompletnie zawiedli?
Rafał WADAS: – Na pewno są zawodnicy, po których spodziewaliśmy się znacznie więcej, lecz nie podam ich nazwisk. Grali niewiele lub wcale, więc musimy się zastanowić, co dalej z nimi zrobić.

Mecz lub mecze, w których z przyjemnością oglądał pan grę piłkarzy Pniówka?
Rafał WADAS: – Na bardzo dobrym poziomie zagraliśmy I połowę z Polonią Bytom. Zabrakło nam skuteczności, co od dawna jest naszą bolączką. Po przerwie trzy błędy indywidualne w obronie sprawiły, że straciliśmy bramki. Natomiast jako cały mecz najwyżej oceniam występ przeciwko Ruchowi Chorzów. Gdyby nie błąd Sławka Szarego, najpewniej zdobylibyśmy komplet punktów.

A spotkanie, które chciałby pan wymazać z pamięci?
Rafał WADAS: – Nie mam wątpliwości, że był to mecz z ROW-em Rybnik. Spóźniliśmy się na pierwszą połowę, w której byliśmy tylko bladym tłem dla przeciwnika. Dlatego nasi zawodnicy już na żaden mecz nie pojadą prywatnymi samochodami. Nawet gdybyśmy mieli zagrać w Pucharze Polski z Warszowicami, pojedziemy tam autokarem (śmiech). W II połowie wspomnianego meczu w Rybniku nasza skuteczność znowu była bardzo słaba. Przy tej okazji pragnę zauważyć, że od dawna nie mieliśmy tak skutecznego napastnika jak Wojtek Caniboł, który z powodzeniem rywalizuje o koronę króla strzelców. Jego dorobek – 11 bramek – jest tym bardziej godny uwagi, że w kilku meczach grał z kontuzją, ale brał środki przeciwbólowe i wychodził na boisko.

W trakcie rundy jesiennej dopadła was plaga kontuzji, to był prawdziwy „wysyp”. Chyba łatwiej byłoby wymienić tych zawodników, którzy nie mieli kłopotów zdrowotnych niż takich, których dopadły urazy.
Rafał WADAS: – Nie wiem, skąd się ten „wysyp” – jak pan raczył zauważyć – bierze, ale ten problem nie jest dla nas nowością. Prześladuje nas od kilku sezonów. Kiedy naszym trenerem był Janek Woś, na mecz Pucharu Polski z rezerwami GKS-u Tychy jechaliśmy w trzynastu! Dlatego w tym spotkaniu w ataku zagrał nasz bramkarz, Jakub Świerczek.

Zimą będziecie uzupełniać kadrę? Jeżeli tak, to na jakie pozycje poszukujecie zawodników?
Rafał WADAS: – To na pewno nie będzie rewolucja, tylko zmiany kosmetyczne. W środę mamy jeszcze sparing z Szombierkami Bytom, po nim usiądziemy z trenerem Grzegorzem Łukasikiem i będziemy dyskutować o zmianach w kadrze. Każdego zawodnika weźmiemy pod lupę i określimy jego przydatność. Jedni przecież grali bardzo mało, inni praktycznie w ogóle.

Cel sportowy, do którego będziecie dążyli w rundzie wiosennej?
Rafał WADAS: – Chcielibyśmy wskoczyć na podium. Zdaję sobie sprawę z tego, że będzie to zadanie bardzo trudne, bo trzy czwarte naszych zawodników ciężko pracuje. Nie w warsztacie samochodowym, tylko w kopalni. Muszą wstawać o 4.00 lub 4.30 rano, prosto po pracy idą na trening, a w domu są o 18.00. Jestem pełen podziwu dla nich i chciałbym im w tym miejscu podziękować za zaangażowanie. Poza tym chcielibyśmy awansować w Pucharze Polski na szczebel Ślaskiego Związku Piłki Nożnej. Na razie dotarliśmy do finału na szczeblu podokręgu Tychy, w którym wiosną zmierzymy się z Polonią Łaziska Górne.

 

Na zdjęciu: Wiceprezes Pniówka Pawłowice Rafał Wadas (z lewej) wierzy, że runda wiosenna będzie lepsza w wykonaniu jego drużyny.