Czekali długie lata

To nie będzie zwykły mecz. Wiadomo było o tym od dawna. Ponad 4 tysiące biletów na środowe spotkanie rozeszło się w niespełna trzy godziny. – Telefon nie przestaje dzwonić, wszyscy pytają o wejściówki i chcą się dostać na trybuny – śmieje się prezes Rakowa Wojciech Cygan, który w weekend miał już „swój” mecz, gdy częstochowianie grali na Bukowej z byłym klubem prezesa, GKS-em.

Kibicował Legii

Środowe spotkanie z Legią będzie z kolei wyjątkowe dla trenera Marka Papszuna. Szkoleniowiec pochodzi z Warszawy i w młodości kibicował stołecznemu klubowi. – Fanem byłem kiedyś, bo jestem z Warszawy i od młodych lat jeździłem jako kibic na Legię. Gdy co roku grała w pucharach, byłem na wielu meczach. Ale dziś wygląda to inaczej. Jestem trenerem, więc jestem zawodowcem – powtarza w wywiadach szkoleniowiec Rakowa, który oczywiście był zahaczany pytaniami o pracę przy Łazienkowskiej. – Mam marzenia, ale nie pracuję tylko po to, by kiedyś trafić do Legii – powiedział Papszun.

Szkoleniowiec robi więc wszystko, by jego zespół był idealnie przygotowany na środowy wieczór. – Zadaliśmy kłam tej teorii, że nie da się grać co trzy dni już jesienią, gdy rozegraliśmy 24 spotkania i do żadnego meczu nie pochodziłem w ten sposób, żeby dać komuś odpocząć. Myślę o meczu z Legią, jako czymś w rodzaju bonusu, na który zapracowaliśmy, ogrywając m.in. Lecha Poznań. I będziemy go chcieli najzwyczajniej w świecie wygrać – podkreśla od dawna trener Papszun. – Ten mecz to nagroda za ciężką pracę. Będziemy mogli się pokazać na tle najlepszego zespołu w Polsce. Znamy swoją wartość i wiemy, że możemy pokonać Legię – dodaje skrzydłowy Patryk Kun.

Jedyny taki mecz

Historia Rakowa jest ciekawa i długa, ale wielkich sukcesów klubowi z Częstochowy brakuje. Jedni uznają za takowy ósme miejsce w ekstraklasie, ale lepiej zespół radził sobie w Pucharze Polski. W 1972 roku Raków awansował do półfinału tych rozgrywek, ale 5 lat wcześniej był bliski sięgnięcia po to trofeum. 9 lipca 1967 roku na stadionie Błękitnych Kielce, doszło do meczu Wisły Kraków z Rakowem. Zespół spod Jasnej Góry pod wodzą trenera Jerzego Wrzosa, absolwenta AWF we Wrocławiu, do meczu z Wisłą przygotowywał się na specjalnym zgrupowaniu w Kluczborku. Częstochowski zespół, choć występował wówczas w III lidze napsuł sporo krwi krakowskiej drużynie, tracąc gole dopiero w dogrywce i przegrywając ostatecznie 0:2.

Drużyna Rakowa obeszła się smakiem, ale mogła też czuć się wygrana, bo zyskała ogromną sympatię za swoją postawę w Pucharze Polski. – Raków w pełni zasłużył na srebrny medal. Sądzę, że o tej drużynie usłyszymy jeszcze wiele razy – powiedział podczas dekoracji po finale Pucharu Polski w 1967 roku prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Wiesław Ociepka. Przegrani otrzymali zasłużone oklaski. „Były nawet momenty, że brawo naszym piłkarzom bili kibice z Krakowa” – pisało w relacji „Życie Częstochowy”.

Teraz obecny zespół stać na napisanie nowej historii i nie są to tylko marzenia. – Nie zdziwię jak Raków zdobędzie Puchar Polski. Widziałem na co było ich stać jesienią i widzę w pucharze dużo słabsze zespoły od częstochowian – przyznał niedawno były napastnik Legii, Wojciech Kowalczyk. Do zdobycia pucharu zostały do pokonania trzy przeszkody. Z jednej strony mało, ale z drugiej całkiem sporo…

 

Na zdjęciu: Trener Rakowa pożegnał już jednego faworyta Lecha Poznań. Teraz czas na Legię!