Raków Częstochowa. Belgia trudna do zdobycia

Raków Częstochowa w czwartek zmierzy się z KAA Gent w rewanżowym spotkaniu eliminacji do Ligi Konferencji Europy. W Belgii wygrać będzie ciężej niż w Bielsku-Białej.


Co najmniej 90 minut w Gandawie zdecyduje o tym, kto awansuje do fazy grupowej Ligi Konferencji. Raków jest minimalnie bliżej celu, po zwycięstwie na stadionie w Bielsku-Białej. Statystyki jednak pokazują, że w Belgii polskim zespołom wiedzie się co najmniej przeciętnie. W 26 spotkaniach tylko dwa razy udało nam się pokonać gospodarzy.

Pójść śladem Śląska i Lecha

Pierwszym zespołem, który zdołał wygrać na belgijskiej ziemi był Śląsk Wrocław. Pokonali on w 1975 Royal Antwerp FC 2:1. Na kolejny triumf nad Belgami na ich terenie trzeba było czekać do ubiegłego roku. Wówczas Lech Poznań pokonał Charleroi i awansował do fazy grupowej Ligi Europy.

Czwartkowe spotkanie w Gandawie będzie miało podobny ciężar gatunkowy, choć inne okoliczności. Lech, z racji zmiany przepisów spowodowanych pandemią, rozgrywał tylko jeden mecz z Belgami. Raków w Bielsku-Białej za sprawą bramki Andrzeja Niewulisa jest w bardziej komfortowej sytuacji. Tym bardziej że Częstochowianie mają atut w postaci linii defensywnej.

Obrona na wagę awansu?

Trudno jest znaleźć inny polski zespół w eliminacjach do europejskich pucharów, który dysponowałby podobnie skuteczną linią defensywy. Raków w meczach pucharowych nie stracił jeszcze gola, a ma już na swoim koncie pięć spotkań i dwie dogrywki, co w przybliżeniu daje 510 minut. Oczywiście, w dużej mierze zawdzięczają to Vladanowi Kovaczeviciowi, który kilkukrotnie ratował częstochowian przed stratą bramki.

Nie można jednak nie docenić defensywy wicemistrza Polski jako całości. Mimo problemów zdrowotnych i przesunięciu do obrony Frana Tudora, to częstochowianie świetnie neutralizowali ataki poprzednich przeciwników, przez co rywale stworzyli sobie w tych pięciu spotkaniach okazjonalne szanse na gola. W Gandawie defensywa Rakowa przejdzie jednak prawdziwy test.

Przede wszystkim dlatego, że znów dojdzie do zmiany w składzie. Miejsce Zorana Arsenicia, który złamał rękę w pierwszym meczu z Gentem, zajmie najprawdopodobniej Milan Rundić. 29-letni Serb niedawno wrócił do treningów z zespołem po chorobie, jaką niedawno przeszedł. Stąd można mieć obawy, czy poradzi sobie z ofensywnymi graczami Gentu, którzy będą podwójnie zmobilizowani do tego, by w czwartek udowodnić, że spotkanie w Bielsku-Białej było wypadkiem przy pracy.

Wykorzystać błędy rywala

Belgowie w ostatnich spotkaniach pokazywali jednak dwie twarze. Jedna to wysoka bramkostrzelność. Potrafili oni w pucharach pokonać norweską Valerenge (4:0) czy RFS Ryga (1:0). Z drugiej strony ligowi przeciętniacy jak VV St. Truiden czy KV Oostende potrafili wywalczyć korzystny dla siebie wynik. Nawet drużyna z Rygi na ich obiekcie potrafiła zremisować, choć z drugiej strony po pierwszej połowie prowadzili dwiema bramkami.

To pokazuje, że Gent w defensywie nie jest skuteczny. Na dziewięć rozegranych spotkań tylko trzy razy turecki bramkarz zespołu z Gandawy, Sinan Bolat zachował czyste konto. To sygnał dla ofensywnych piłkarzy Rakowa, że można przełamać belgijską obronę.



Duże nadzieje przed rewanżem można pokładać w Marcinie Cebuli. Ofensywny gracz częstochowian bardzo dobrze poradził sobie w Bielsku-Białej i to od jego postawy wiele będzie zależało w rewanżu, szczególnie że w ostatnich tygodniach słabiej prezentuje się Ivan Lopez. Raków w Gandawie będzie miał więc podstawy ku temu, by wrócić do Polski z historycznym dla klubu awansem do fazy grupowej europejskich pucharów.


Na zdjęciu: Częstochowianie wygrali pierwszy mecz z Gentem. Nie oznacza to, że rewanż w Gandawie będzie formalnością.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus