Raków Częstochowa. Czas na nowe rozdanie

Marek Śledź po pięciu latach przestał być dyrektorem akademii Rakowa.


Część osób w klubie na pewno jest niezadowolona z takiego obrotu sprawy, inni czekali na ten dzień z utęsknieniem, między innymi szkoleniowiec pierwszej drużyny Marek Papszun, który nie szczędził Śledziowi cierpkich słów. W wielu przypadkach słusznie, gdyż kadencja dyrektora akademii to wiele pozytywnych zmian, ale i problemów.

Grają w centrali

Marka Śledzia na pewno można pochwalić za sukcesy, jakie w ostatnich latach osiągnęła akademia klubowa. Raków zaczął się rozwijać pod względem młodzieży. Przykładem mogą być choćby awanse drużyn młodzieżowych do Centralnej Ligi Juniorów. Podobnie jest z zespołem rezerw, który podlegał akademii. Podopieczni Tomasza Kuźmy awansowali, po dwumeczu z drugim zespołem GKS-u Tychy, do III ligi.

Dyrektor Śledź ściągnął pod Jasną Górę wielu fachowców, którzy poprawili szkolenie. Ponadto w klubie zaczęli pracować byli zawodnicy Rakowa. Trenują oni niższe roczniki. Przykładem są piłkarze rezerw – Przemysław Oziębała czy Artur Lenartowski. Warty podkreślenia jest także fakt, że od niedawna klub ma również zespół dziewcząt. Ponadto w Częstochowie pojawiła się Szkoła Mistrzostwa Sportowego oraz otwarta została bursa dla uczniów SMS-u, nie wspominając o projekcie klubów filialnych, co ma spowodować dopływ nowych, wyróżniających się piłkarzy do zespołów młodzieżowych.

Rozbudowany sztab szkoleniowy połączony z awansami drużyn młodzieżowych i rezerw na wyższy szczebel sprawia, że zawodnicy mają zapewnione lepsze warunki (z wyjątkiem infrastruktury, co zresztą nie jest winą ani Akademii, ani klubu) do rozwoju i wyższy poziom rywalizacji ligowej. To w przyszłości może zaowocować dopływem świeżej, miejscowej „krwi” do pierwszego zespołu Rakowa. Tej od dłuższego czasu jednak brakuje.

Nie doczekał wychowanków

Można oczywiście w gronie wychowanków wymienić Kacpra Trelowskiego i Oskara Krzyżaka. Obaj jednak trafili do klubowej akademii przed „erą” Śledzia i dość szybko trafili pod opiekę trenera Papszuna i jego asystentów. Dodatkowo nie odgrywają oni znaczącej roli w pierwszej drużynie. Krzyżak jest jednym z ostatnich do gry w obronie, z kolei Trelowski musi uznać wyższość Vladana Kovaczevicia i pogodzić się z rolą rezerwowego.

Wcześniej w pierwszej drużynie pojawiło się kilku młodzieżowców jak choćby Mateusz Kaczmarek. Problem w tym, że nie potrafili się przebić i szybko musieli żegnać się z klubem. Wspomniany Kaczmarek zagrał jeden mecz w ekstraklasie w czerwono-niebieskich barwach. Niedługo po nim opuścił Raków na rzecz Miedzi Legnica.

Pozostali zawodnicy, którzy występują w rezerwach lub zespołach młodzieżowych, na razie nie dali wyraźnych sygnałów, by trener Marek Papszun mógł ich „przygarnąć” i dać szansę w pierwszej drużynie. Dobrym przykładem jest kadra częstochowian na przedsezonowe zgrupowanie w Sochocinie. Pojawili się w niej Jakub Rajczykowski oraz Pedro Vieira. Ten drugi dołączył do Rakowa w ubiegłym sezonie z FC Porto. Pierwszy zapełnił lukę po Jakubie Mądrzyku, jednak jego szanse na grę można określić jako znikome.

Ściana wzajemnych pretensji

Dyrektor Śledź jest powszechnie uważany za eksperta najwyższej klasy. Pracował między innymi w Lechu Poznań. „Kolejorz” korzystał z klubowej akademii nie raz, by później sprzedać swoich piłkarzy z zyskiem. Śledź zakończył pracę w Poznaniu w 2015 roku. Przez dwa lata, zanim został dyrektorem akademii Rakowa, pracował w Radomiaku oraz Miedzi Legnica. Pożegnał się z obiema posadami bardzo szybko.

Osiągnięcia związane z budową poznańskiej akademii sprawiły, że dyrektor Śledź znalazł się w kręgu zainteresowań Rakowa, do którego ostatecznie trafił. Nie był to jednak czas wiecznie usłany różami. Szczególnie tyczy się to relacji na linii dyrektor akademii – trener pierwszej drużyny. Dwóch Marków – Śledź i Papszun – nie pałało do siebie sympatią. Obaj w publicznych wypowiedziach wytykali sobie nawzajem błędy. Ich stosunki były chłodne. Od pewnego momentu w ogóle się ze sobą nie kontaktowali. „Nie chciałbym mieć takiej relacji ze współpracownikiem, jak tych dwóch panów” – tak opisuje je jeden z pracowników klubu.

Dyrektor akademii zarzucał trenerowi, że ten nie daje szans młodym zawodnikom. Drugi z kolei wskazywał, że nie są jeszcze na odpowiednim poziomie, by rywalizować w ekstraklasie. Od dłuższego czasu nie ma więc mowy o porozumieniu. Mimo to klub nadal pracował z jednym i drugim. Teraz obaj będą mogli odetchnąć z ulgą. Śledź zmieni środowisko, a trener Papszun będzie miał okazję współpracować z nowym dyrektorem.

Tombak, czy złoto?

W kuluarach pojawiają się jeszcze inne zastrzeżenia wobec byłego już dyrektora akademii. Według nieoficjalnych danych Raków miał przeznaczać na cały system szkolenia wysokie kwoty, w okolicach 9 milionów złotych. Mimo to nie przyniosło to efektu w postaci nowych wychowanków gotowych do rywalizacji w pierwszym zespole.

Inne zastrzeżenia tyczyły się działu skautingu akademii. Tego miało nie być aż do tego roku. Dopiero pod koniec swojej pracy Marek Śledź miał porozumieć się w tej sprawie z dyrektorem sportowym Rakowa. Może być w tym trochę prawdy. Niedawno w okolicach Częstochowy rozegrano wojewódzki finał turnieju 10-latków. Nie pojawił się na nim żaden przedstawiciel akademii Rakowa, co wskazuje na pewne problemy. Mimo to wiele tych zastrzeżeń to strefa plotek.

Pewne jest to, że nowym dyrektorem klubowej akademii został Dariusz Grzegrzółka. Dotychczasowy zastępca Śledzia piastował tę funkcję przez półtora roku. Być może będzie to nowe otwarcie dla zespołów młodzieżowych, a przede wszystkim szansa na nowych wychowanków, którzy będą decydować w przyszłości o wynikach Rakowa.


Na zdjęciu: Marek Śledź w czasie pracy dla Rakowa miał wzloty i upadki.

Fot. rakow.com