Czekają na zwycięstwo i… pieniądze

Odległe to już lata, gdy oba zespoły – Raków Częstochowa i GKS Jastrzębie – występowały w ekstraklasie.  Ten wspaniały czas wielu sympatykom futbolu wciąż jednak „siedzi” w pamięci. Witold Gwiździel, obrońca z okresu świetności częstochowskiego klubu, regularnie zasiada na trybunach stadionu przy ul. Limanowskiego. I jak sam mówi – czeka na powrót jego ukochanej drużyny do ekstraklasy.

Pierwszy krok w tym względzie  częstochowianie już zrobili. Teraz czeka ich kolejny i starcie z beniaminkiem I ligi z Jastrzębia. Całkiem niedawno, w okresie przygotowawczym, podopieczni Marka Papszuna mieli już okazję skonfrontować swoje siły z GKS-em 1962. – To był sparing rozgrywany podczas naszego zgrupowania w Kamieniu koło Rybnika – przypomina pomocnik częstochowian, Maciej Domański. – Raków wygrał 1:0, ale po tym pojedynku  daleko idących wniosków bym nie wyciągał. Jastrzębianie prezentowali się poprawnie, ale jak to z beniaminkami bywa – czasem trudno ich do końca rozszyfrować.

Sztab szkoleniowy częstochowian ma jednak sporo materiałów szkoleniowych na temat GKS-u i z pewnością na tym będzie opierał swoją wiedzę o rywalu. Czerwono-niebiescy po premierowym meczu raczej nie powinni się obawiać o swoją dyspozycję, skoro pod ich adresem popłynęło sporo pochwał. I to nie od byle kogo. – Nie widziałem Rakowa w lidze od 2,5 roku. I jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony. W meczu z Puszczą Niepołomice podobało mi się kilku graczy. Obok Daniela Bartla i Miłosza Szczepańskiego zwróciłem uwagę na wysuniętego napastnika, Sebastiana Musiolika – zachwalał Raków trener młodzieżowej reprezentacji, Jacek Magiera.

Dawid Jankowski, inny wychowanek Rakowa, dziś asystent Przemysława Cecherza w Chojniczance,  zwrócił uwagę na jeszcze jeden atut częstochowian. – Patrzyłem z niedowierzaniem, gdy w 80 min meczu z Puszczą zawodnicy z Częstochowy biegali na pełnych obrotach, wykonując sprinty. Jestem pod wrażeniem ich przygotowania kondycyjnego – mówił Jankowski.

Pod znakiem zapytania wydaje się być zmodernizowanie płyty boiska przy ul. Limanowskiego, które miało zyskać podgrzewaną murawę. Do kasy miejskiej nie wpłynęła bowiem z budżetu państwa kwota 1,5 mln zł, która miała być przeznaczona na ten cel oraz na budowę nowego boiska treningowego dla piłkarzy z Częstochowy.