Raków Częstochowa. Defensywa w końcu zdrowa

Sztab szkoleniowy Rakowa przed wyjazdem do Kazania może być umiarkowanie zadowolony. W czwartek na murawę prawdopodobnie wybiegnie najmocniejsze możliwe zestawienie defensywne.


Ostatnie tygodnie są niezwykle trudne dla częstochowian. Trener ekipy z Limanowskiego musiał radzić sobie bez kilku podstawowych zawodników. W niedzielnym spotkaniu z Wisłą Kraków do składu wicemistrza Polski powrócił Milan Rundić. Ostatnie 15 minut w Krakowie częstochowianie spędzili na murawie w pełnym zestawieniu defensywnym.

Obrona kluczem do awansu?

Był to ważny moment dla Rakowa. Jeżeli Rundić jest gotowy do gry, to w czwartek razem z Zoranem Arseniciem i Andrzejem Niewulisem pojawi się na murawie i zawalczy o awans do kolejnej fazy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Wbrew pozorom właśnie defensywa może okazać się kluczowa w walce o awans do kolejnej rundy. Częstochowianie, mimo bardzo dobrego sezonu i świetnej gry na początku sezonu, są drużyną w teorii słabszą od Rubina Kazań. Pokazują to statystyki dotyczące wartości kadry, statystyka strzałów czy stworzonych stuprocentowych sytuacji ze spotkania w Bielsku-Białej.

Jednak dzięki dobrej grze w defensywie wicemistrz Polski zachował szanse na awans do kolejnej rundy. Przy dobrej dyspozycji bloku obronnego i lepszej postawie ofensywnych piłkarzy, to Raków może osiągnąć w Kazaniu zaskakujący wynik. Faworytem jest Rubin, ale jedenastkę spod Jasnej Góry stać na zrobienie niespodzianki. Pokazał to choćby ostatni ligowy mecz. Dzięki zawziętości, mimo przewagi Wisły i grze w osłabieniu, zdobyli dwa gole i wygrali spotkanie. Raków może mieć jednak problemy na kilku pozycjach.

Ach, ta skuteczność

Od początku sezonu częstochowianie mają problemy ze zdobywaniem bramek w Europie. W czterech spotkaniach w polskich rozgrywkach strzelili ich sześć. W eliminacjach przez 300 minut żadnej. Jest to bardzo duży problem dla Rakowa. Gdyby w Bielsku-Białej skuteczność częstochowian była większa, to do Kazania jechaliby w zupełnie innych nastrojach, z małą zaliczką przed starciem z czwartą drużyną poprzedniego sezonu i obecnym liderem rosyjskiej Priemjer-Ligi.

Można oczywiście kolejny raz zrzucić odpowiedzialność za nieskuteczność na napastników. Problem w tym, że wyjątkowo nie tylko oni w ostatnim spotkaniu pucharowym zawiedli. Do ich poziomu dostosowali się skrzydłowi – Ivan Lopez i Marcin Cebula, którzy nie dawali ofensywie tyle, ile w meczach ligowych. Zauważył to zresztą nawet właściciel Rakowa.
– Stworzyliśmy mało sytuacji, ale to wynika z klasy przeciwnika. Wartość ich drużyny to około 70 milionów euro kontra 14 milionów naszej oraz tego, że Ivi oraz Cebul zagrali poniżej swoich umiejętności. Na ogromny plus bramkarz, blok obronny oraz środkowi pomocnicy. Poprawna gra wahadłowych. Przy lepszej dyspozycji zawodników ofensywnych i zmienników Rubin był do pokonania – napisał na swoim Facebooku Michał Świerczewski.

Kilka milionów zysku

Właściciel Rakowa odniósł się również do wypowiedzi kibiców, których zdaniem klub po sprzedaży Kamila Piątkowskiego powinien był pozyskać skutecznego napastnika. Jak informuje Świerczewski pieniądze jakie wygenerował ten transfer poszły na spłatę długów.

– Być może niektóre osoby o tym nie wiedzą, ale pieniądze nie spadają z nieba, a utrzymanie klubu piłkarskiego na poziomie ekstraklasy to nie jest koszt pięciu milionów złotych. Gdyby nie sprzedaż Kamila oraz zdobycie Pucharu Polski i wywalczenie drugie miejsca w lidze, to na koniec poprzedniego sezonu nasz dług z wszystkich poprzednich sezonów wyniósłby blisko 40 milionów złotych. Za poprzedni wygenerujemy po raz pierwszy zysk – kilka milionów – ale historycznie mamy jeszcze sporo do spłacenia – dodaje właściciel wicemistrza Polski. Świerczewski w swoim tekście przyznał także, że nie jest zadowolony z transferów klubu, ale zapowiada, że to jeszcze nie jest ostatnie słowo klubu na rynku.

– Bramkostrzelnego napastnika szuka praktycznie każdy klub i nie jest to prosty temat. Nie zmienia to faktu, że okno transferowe powinno być moim zdaniem w naszym wykonaniu lepsze. Na szczęście jeszcze się nie skończyło i możliwe, że jacyś zawodnicy do nas dołączą – kończy Świerczewski.



Na zdjęciu: Raków w ostatnim meczu z Rubinem nie mógł wystawić najmocniejszej linii obrony. W czwartek szanse na to są zdecydowanie większe.

Fot. Tomasz Kudała/Pressfocus