Raków Częstochowa. Doświadczenie i świeża krew

Raków pnie się w ligowej tabeli i wiele wskazuje na to, że ponownie będzie liczył się w walce o puchary.


Łącznie przy Limanowskiego w ostatnim oknie transferowym pojawiło się 11 nowych twarzy. Większość z nich to uzupełnienia składu lub piłkarze, którzy dopiero w przyszłości mogą stanowić o sile Rakowa. Są jednak wśród nich postacie, które mają realny wpływ na postawę zespołu w lidze.

Obrona z drobnymi kłopotami

Jedną z kluczowych w tym kontekście linii jest defensywa. Jako podstawowych zawodników można traktować Vladana Kovaczevicia i Milana Rundicia. W przypadku tego drugiego problemem są jedynie kontuzje. Gdyby nie one, można traktować 29-letniego Serba jako świetny ruch.

Rundić dobrze radzi sobie z grą defensywną, potrafi także stworzyć zagrożenie pod bramką rywali. Przede wszystkim jednak najlepiej z całej obrony czuje się z piłką. Nieźle radzi sobie z rozegraniem po ziemi, jak również z posyłaniem dalekich zagrań na napastnika. Oczywiście nie jest to poziom, jaki w ubiegłym roku prezentował Kamil Piątkowski, ale trzeba uczciwie przyznać, że przy budżecie Rakowa trudno znaleźć równie dobrego w tym elemencie zawodnika.

Pokazują to choćby pozostali stoperzy. Wiele pozytywów można powiedzieć o Andrzeju Niewulisie i Tomaszu Petraszku, jednak nie są wirtuozami w kreowaniu ataku. Dobrze jednak zgrywają się z Rundiciem. Gdy do gry wróci jeszcze Zoran Arsenić, to Marek Papszun będzie miał ból głowy z optymalnym zestawieniem defensywy.

Kovaczević z kolei rozpoczął przygodę z Rakowem z wysokiego C i jak na razie trzyma poziom. Jest w stanie obronić strzał, który powinien zakończyć się golem, czym ratował częstochowian między innymi w pucharach. Trzeba jednak przyznać, że zawodników z Limanowskiego czeka jeszcze sporo pracy nad ustabilizowaniem formy defensywnej. Raków w tym sezonie stracił już 14 goli, tyle samo co Śląsk Wrocław. W porównaniu do Lecha czy Lechii jest to wynik przeciętny. Częstochowianie jednak nadrabiają ofensywą.

Powtórka z rozrywki

W przypadki tej linii nie można mówić o wielkich zmianach. Raków nadal bazuje na ataku złożonym z Ivana Lopeza, Marcina Cebuli i dowolnego napastnika, głównie Vladislavsa Gutkovskisa. Kontuzja byłego zawodnika Korony Kielce sprawiła, że trzeba było delikatnie przemodelować skład. Wówczas do Gutkovskisa dokooptowano drugiego snajpera, zazwyczaj Sebastiana Musiolika, a za ich plecami znajdował się Lopez. Pod względem strzelonych bramek częstochowianie ustępują jedynie liderowi z Poznania.

Tutaj nowe twarze nie są aż tak widoczne. W klubie pojawili się Fabio Sturgeon, Alexandre Guedes czy Pedro Vieira. Żaden z nich nie wywalczył sobie miejsca w podstawowej jedenastce, a przy rosnącej formie pozostałych piłkarzy ofensywnych trudno oczekiwać, by miało się to zmienić w najbliższych tygodniach. Są jednak alternatywą, która przyda się częstochowianom w trudach sezonu. Podobnie sytuacja wygląda w pomocy i na wahadłach.



Jedyną pozycją, gdzie nie trafił nowy zawodnik, jest prawa flanka, którą zazwyczaj okupuje Fran Tudor, zmieniany często przez Mateusza Wdowiaka, gdy Chorwat zostaje przesunięty do defensywy. Na lewą stronę zakupiono Żarko Udoviczicia, który zdecydowanie odstaje od Patryka Kuna i reszty zespołu. Widać to było po decyzji Papszuna, gdy wolał na lewym wahadle postawić na Wdowiaka.

W środku pola szkoleniowiec Rakowa znalazł miejsce dla Waleriana Gwilii, który sobie nieźle radził. Powrót Bena Ledermana prawdopodobnie posadzi Gruzina na ławce lub spowoduje przesunięcie go wyżej. Pokazuje to jednak, że Gwilia może być, podobnie jak reszta nowych twarzy ciekawym elementem zespołu, który ponownie będzie walczył o ligowy szczyt.


Na zdjęciu: Częstochowianie dzięki nowym zawodnikom oraz doświadczeniu tych, którzy już są w klubie stworzyli dobrą mieszankę, która może powalczyć o powtórzenie osiągnięć z poprzedniego sezonu.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus